- ...Chcesz, żebym CO z tobą zrobił? – Dean z niedowierzaniem na twarzy gapił się na stojącego anioła, który, jak zwykle, patrzył na niego beznamiętnie.
- Dean, nie ma potrzeby wrzeszczeć, jestem tu.
Dean chrząknął i westchnął, uciskając sobie nasadę nosa, po czym znowu zerknął na wkurzającego kujonowatego anioła, wciąż ściągając wysoko uniesione brwi.
- Cas... nic o tym nie wiem, chłopie, to znaczy... wiem, że chcesz doświadczyć ludzkich wrażeń, ale...
- Oznajmiłeś wcześniej, że ważne jest, bym się utożsamiał z istotami ludzkimi. Próbuję się utożsamiać. Moje naczynie czuje pociąg wyłącznie do mężczyzn, zatem wydaje się rozsądne, abym dla doświadczenia tego wybrał mężczyznę.
Dean zaczerwienił się i zaczął patrzeć wszędzie, tylko nie na Castiela, zamiast tego gapiąc się na wytarty dywan w hotelowym pokoju, w którym się znajdowali. Siedział na brzegu łóżka, na którym poprzedniej nocy kiepsko spał, niezdolny zasnąć, kiedy wiedział, że Sam i Bobby wyruszyli zbierać informacje o tym, gdzie, do cholery, szukać smoka, i możliwe, że na ślepo wtargnęli do jego legowiska. Dean był w posiadaniu jedynej broni, która, jak wiedzieli, mogła bestię zabić, i, jeśli nie wiedzieliście, zdołał ją złamać, próbując wyjąć miecz z kamienia. „Jaki ze mnie król..." Został poinstruowany, aby położyć się i zasnąć, odpocząć przed walką, która, jak wiedzieli, miała nadejść, prawdopodobnie prędzej, niż później. Akurat, gdy Dean zamykał oczy, pojawił się Cas, wyrywając ubranego w bokserki mężczyznę ze snu.
- DEAN.
Kurwa.
- Co, Cas?
- Czy przyjmiesz moją propozycję?
- Czy ja... KURWA, CAS, to jest... nie prosiłeś mnie, kurwa, żebym cię poślubił, chłopie, poprosiłeś mnie, żebym cię zerżnął!
- Sądzę, że użyłem określenia stosunek seksualny.
- TAK, rżnięcie!
- Jeśli wolisz, bym tak się odnosił do aktu seksualnego, dobrze. Zerżniesz mnie, Dean? – Dean przysiągłby, że zaraz umrze z zakłopotania... a może po prostu powinien, kurwa, strzelić sobie w głowę, bo to nie mogło być dużo gorsze od tego. – Proszę...?
Tego słowa często od Casa nie słyszał i brzmiało ono obco, wypowiadane szorstkim głosem anioła. Dean wreszcie uniósł wzrok i wychwycił to zawsze zdumiewające niebieskie spojrzenie, nie, gapienie się, anioła. Przysiągłby, że oczy Castiela tylko dlatego były tak niebieskie, bo wewnątrz tego ciała tkwiła istota niebiańska; to było jedyne wyjaśnienie, czemu ktoś miał tak, kurwa, niebieskie oczy. Wyglądały jak farba w żywym odcieniu, prosto z tubki. Dean przełknął z trudem i poczuł zamieszanie w ciele, jak zresztą zawsze, cholera. Nigdy, PRZENIGDY w życiu nie poczuł niczego do mężczyzny, i na pewnym poziomie przypuszczał, że wciąż tak było, ponieważ Cas nie był naprawdę mężczyzną, prawda? Był aniołem w ciele mężczyzny. To się całkowicie nie liczyło.
Ale wtedy Dean poczuł, jak coś w nim drgnęło, i doszedł do wniosku, że już wcześniej postanowił zgodzić się na prośbę anioła i teraz tylko to sobie ostatecznie uświadomił.
- Ja.. Cas, ja nie mogę... nie... nie mogę tego zrobić.
Castielowi nieco zrzedła mina i anioł spuścił wzrok, marszcząc brwi i lekko ściągając usta.
- Och...
- To znaczy!... Nie mogę zrobić tego, o co mnie prosisz, ale... pomogę ci doświadczyć... tyle, ile będę mógł, w porządku, Cas?

CZYTASZ
Oneshoty DESTIEL
FanficCześć! Tu będą publikowane wszystkie oneshoty, które pojawiły się lub dopiero pojawią się na moim profilu. Rozwiązanie ma na celu ułatwienie mi publikacji (inaczej szukam godzinę wszystkiego wśród wersji roboczych). Kocham!