Powrotna podróż do domu z pracy była jedną z ulubionych rzeczy Deana. Uwielbiał siedzieć za kierownicą Impali z podgłośnioną muzyką i przy oknach otwartych na wiaterek. Uwielbiał opierać się o skórę i wdychać jej zapach mieszający się z zapachem zieleni na zewnątrz, którą widział w drodze powrotnej do swego miejskiego mieszkania z pracy na lokalnym posterunku policji.
Szczególnie delektował się tym w piątkowe wieczory, ponieważ oznaczało to, że miał przed sobą cały weekend dla siebie. Mógł zadzwonić do Sammy'ego i Jess w Kalifornii, mógł wyskoczyć z Victorem do jakiegoś kiepskiego baru. Do cholery, mógł też kogoś przelecieć, jeśli chciał, znaleźć jakąś śliczną małą omegę, by zaspokoić swoje potrzeby alfy; możliwości były nieskończone.
W tę piątkową noc była już prawie północ i Dean przejeżdżał obok wielkiego, otwartego terenu. Widywał go przy każdym przejeździe z domu do pracy i już się z nim zaznajomił. W płocie widać było dziurę, gdzieś na środku, tam, gdzie drewno połamało się i zapadło. W niższym prawym kącie widniała rynienka, pełna jakichś resztek. I do tego ten zapach, zapach ozonu, trawy, omegi w rui i...Chwila. To ostatnie nie było tu czymś normalnym.
OMEGA W RUI?
Dean zwolnił tempo do prawie pełzającego, węsząc powietrze wokół siebie. Był to zdecydowanie zapach omegi, słodki i sycący, wpełzający mu pod skórę i sprawiający, że aż do białości zacisnął dłonie na kierownicy. Każda omega pachniała inaczej, każda przyciągała inne alfy i bety, ale ta była dla Deana niczym kurewski bożonarodzeniowy poranek, i nie miał tego zapachu dość.
Ale nie zamierzał za nim podążać. Nie był jedną z tych alf-dupków, tych, co przypuszczały, że każda omega w rui była gotowa, by ją brać. Omegi były ludźmi, nawet, jeśli jakieś chuje w społeczeństwie całkowicie tego nie pojmowały, a Dean nie zamierzał działać jak jaskiniowiec i zaszarżować, roszcząc sobie prawa do czegoś, co takich roszczeń prawdopodobnie nie chciało.
Przynajmniej nie od niego.
Wobec tego jechał dalej. Położył stopę na gazie i ruszył, myśląc, by węszyć dalej, by użyć tego zapachu później, kiedy sobie obciągnie i stworzy fantazję, w której znajdzie tę omegę i będzie jąrżnął przez całą ruję. Ale fantazja była fantazją, a rzeczywistość kazała mu zachowywać przytomność umysłu i jechać dalej.
Ujechał z 40, może 50 jardów w dół ulicy, kiedy został zmuszony, by gwałtownie zahamować.
To nie była po prostu omega w rui. To była omega w kurewskich KŁOPOTACH. Dean był wstanie to stwierdzić na podstawie zmian w zapachu, czającej się głębiej paniki, od czego zaczął zgrzytać zębami i zaciskać pięści. Omega była w potrzebie i instynkty alfy natychmiast się w Deanie odezwały, każąc mu znaleźć zagrożenie i zniszczyć je, znaleźć ofiarę i ocalić ją. Czuł się bezradny wobec naporu swego instynktu, dlatego wyjął kluczyki ze stacyjki, wyszedł z samochodu i przez płot przeskoczył na pole, POBIEGŁ, kurwa, tak szybko, jak mógł, w stronę zapachu.
Noc była ciemna i jedynymi dźwiękami były wianie wiatru oraz tupot stóp Deana o miękkie podłoże. Pragnienie, by ZNALEŹĆ, OCHRONIĆ i OCALIĆ, wystarczyło, by biegł dwa razy szybciej, niż normalnie, już odsłaniając zęby przed walką. Szybkie tempo, jakie sobie narzucił, pozwoliło poruszać mu się szybciej i bardziej efektywnie, więc w jakieś pięć minut dotarł do niewielkiej przerwy wśród drzew. Zatrzymał się tam, gdzie zapach był najsilniejszy, i rozejrzał dokoła. Na ziemi snuły się cienie i nieznaczna ilość księżycowego światła; Dean, szukając niebezpieczeństwa, poczuł, że warczy nisko. Rzucał wzrokiem na lewo i prawo i nic nie widział, dopóki nie usłyszał za sobą zduszonego krzyku. Poruszył się i odwrócił, zauważył w pobliżu dwie postaci i ruszył w tamtą stronę.
CZYTASZ
Oneshoty DESTIEL
Fiksi PenggemarCześć! Tu będą publikowane wszystkie oneshoty, które pojawiły się lub dopiero pojawią się na moim profilu. Rozwiązanie ma na celu ułatwienie mi publikacji (inaczej szukam godzinę wszystkiego wśród wersji roboczych). Kocham!