Castiel pracuje nad nowym wzorem, kiedy słyszy pikanie ze swojego komputera, informujące go, że właśnie dostał kolejnego maila. Uśmiecha się do siebie mając nadzieję, że to nowe zamówienie indywidualne; odkłada na chwilę szkicownik i idzie do komputera, który stoi po drugiej stronie pokoju. Sprawdza folder, w którym mail zapisuje się automatycznie, i tak, to nowe zamówienie indywidualne; to dobrze, bo akurat jednego potrzebował. Ten miesiąc się ciągnął, a on musi zapłacić czynsz za mały sklep i mieszkanie nad nim, i chociaż na to mu starczy, to zawsze jest miło NAPRAWDĘ coś zarobić.
Nie skarży się jednak – Castiel kocha swoją pracę. Nie jest to dokładnie ten rodzaj samozatrudnienia, który daje wysokie zyski, ale wciąż nie zamieniłby się na nic innego. Nawet, jeśli jest to jeden z powodów, dla których już nie rozmawia z rodziną, ale z drugiej strony, projektowanie i nadrukowywanie koszulek jako sposób na życie nie było czymś, czego chcieli dla niego rodzice.
Tak naprawdę jego ojciec pragnął, aby Castiel poszedł w jego ślady – to znaczy został pastorem i odziedziczył parafię w małym mieście, z którego pochodzi. I chociaż Castiel wierzy w Boga i regularnie chodzi do kościoła (jednak nie w niedziele czy na msze – woli być wtedy sam), to zostać pastorem nie było jego życiowym marzeniem. Chciał być artystą, zanim poróżnił się z rodziną. Wzmiankowane poróżnienie było długim, chaotycznym i niespecjalnie przyjemnym wydarzeniem, a Castiel przez większość czasu próbuje o tym nie myśleć; stało się tak nie tylko dlatego, że Castiel chciał studiować sztukę zamiast iść do seminarium, było również wiele innych powodów. Jak na przykład jego matka znajdująca ulotki jego licealnej grupy LGBT w trakcie sprzątania jego pokoju i Castiel zmuszony się przyznać, że od jakiegoś czasu chodził na ich spotkania.
Skończyło się tym, że złapał autobus do San Francisco i zapukał do drzwi swojego starszego brata Gabriela, który wieki wcześniej został podobnie potraktowany, choć z innych powodów, i
którego Castiel nie widział od lat, ale który na szczęście okazał zrozumienie. Z drugiej jednak strony nie było pieniędzy na jakąkolwiek szkołę, plastyczną czy nie. Castiel znalazł pracę w studiu graficznym, gdzie spędzał 10 godzin dziennie fotoszopując reklamy. Pięć lat później przyszedł mu do głowy pomysł z koszulkami; w końcu, jak myślał, rysowanie miał we krwi, a spędziwszy tyle czasu w agencji nauczył się używać komputera tak, by coś ze sobą posklejać. Mógł wykorzystać swoje oszczędności, by wynająć mały sklep i kupić drukarkę, tak, by móc na własną rękę produkować koszulki i może drukować coś dla miejscowych z ich wzorami, gdyby tak sobie życzyli.
Tak też zrobił i, pięć lat później, nie mógł być szczęśliwszy, nawet jeśli ledwo wystarczało mu, aby zapłacić za czynsz, kupić jedzenie, odłożyć nieco czy może kupić sobie książki czy co jakiś czas iść do kina. Nie tylko sprzedaje swoje wzory – również drukuje koszulki dla ludzi, i wszyscy w okolicy przychodzą do niego. W większości dlatego, że ufają mu, iż wykona dobrą robotę, a także dlatego, że używa metody druku bezpośrednio na koszulkę - kosztuje to trochę więcej, ale efekty są trwalsze. Dla stałych klientów ma zniżki, zatem tak jest wygodniej dla wszystkich.
Jednocześnie prowadzi mały sklep online, w którym sprzedaje własne wzory. I są jeszcze zamówienia indywidualne – czyli to, co przynosi mu najwięcej zysków. Nie dostaje ich zbyt wiele, głównie dlatego, że opłata za nie jest znacząco wyższa, niż za resztę odzieży, ale to dlatego, że tak to działa, a nie dlatego, że używa kosztownej metody nadruku.
Cas poświęca ogromnie dużo uwagi każdemu otrzymywanemu zamówieniu – osobiście dostarcza wszystkie koszulki, każdą pakuje ręcznie i zawsze trzykrotnie sprawdza, czy nie jest uszkodzona. Wkłada też do środka karteczkę samoprzylepną z czymś miłym (coś jak „wszystkiego najlepszego"). Ale zamówienia indywidualne są inne. Oznaczają, że Castiel robi koszulkę na miarę, tylko i wyłącznie dla jednej osoby – pozostaje ona czymś unikalnym. Ludzie przysyłają mu zdjęcie oraz wymiary, a także listę rzeczy, którymi się interesują, lub też wiadomość, którą chcieliby komuś przekazać. Wtedy Castiel sporządza wzór, który pasowałby do wytycznych (wliczając kolorystykę). Następnie zamawia koszulkę zgodnie z podanymi wymiarami tego kogoś, kto ją zamówił, drukuje ją na własną rękę i wysyła w ręcznie zrobionym opakowaniu razem z liścikiem, który dla każdego jest inny. Nikt się jeszcze nie skarżył na tę usługę – przeciwnie, zawsze otrzymuje entuzjastyczne reakcje. Uwielbia robić zamówienia indywidualne; nigdy nie był zbyt towarzyski i nigdy nie miał wielu przyjaciół (a jeszcze mniej, od kiedy się przeprowadził – jedynym prawdziwym, jakiego obecnie ma, jest Baltazar, właściciel seks-shopu naprzeciwko jego sklepu), ale zawsze uwielbiał obserwować ludzi i zgadywać po ich zachowaniu, co lubią. Lubi zamówienia indywidualne, ponieważ dzięki temu czuje, że zbliża się do ludzi, dla których je robi, i lubi ich uszczęśliwiać. Dzięki temu czuje, jakby robił dla kogoś coś dobrego, a zważywszy, że nie ma czasu na jakikolwiek inny wolontariat, jest to miłe doznanie.
CZYTASZ
Oneshoty DESTIEL
FanficCześć! Tu będą publikowane wszystkie oneshoty, które pojawiły się lub dopiero pojawią się na moim profilu. Rozwiązanie ma na celu ułatwienie mi publikacji (inaczej szukam godzinę wszystkiego wśród wersji roboczych). Kocham!