Siadaj za kółkiem

414 7 0
                                    

Dean zatrzasnął za sobą drzwi do motelowego pokoju z twarzą czerwoną z gniewu. Sam spojrzał na niego spod ręcznika, wciąż susząc sobie włosy.

- Jakiś problem? – zapytał.

- Samochód zniknął! Stał zaparkowany zaraz z przodu i teraz go nie ma! – krzyknął Dean. – Ktoś mi podpieprzył moją dziecinkę!

Sam zawiesił sobie ręcznik na szyi i skrzywił się.

- Hej. Spokojnie, najpierw musimy...

- Musimy co? – Dean przeorał sobie palcami włosy. – Zgłosić to na policję? Ma fałszywe tablice, Sam! Sprawdzą je i jesteśmy udupieni.

- Tak, wiem, ja tylko... - Sam założył koszulę i podniósł się z łóżka. – Przemyślmy to, okej? Może parking ma kamerę.

- Cholera, jeśli otworzą bagażnik, mamy przesrane – jęknął Dean przesuwając sobie dłonią po ustach. – Zapomnij o tych gadających domach czy co tam do diabła dzieje się w tym głupim mieście. Musimy odzyskać Impalę tak szybko, jak to możliwe.

Sam odetchnął przez nos.

- Dean, to nie są gadające domy, mówiłem ci, to...

Po pokoju echem rozniosło się głośne pukanie. Dean i Sam ucichli, jednocześnie zwracając głowy w stronę drzwi.

- Poprosiłeś Bobby'ego o pomoc w tej sprawie? – warknął cicho Dean.

- Nie – Sam przełknął. – Czy to mógłby być Cas? Kolejne pukanie, tym razem głośniejsze.

Dean pokręcił głową.

- Anioły nie pukają – sięgnął po broń wsuniętą za pasek dżinsów. Sam podniósł swoją spłaszczoną poduszkę i wyciągnął ząbkowany nóż.

Winchesterowie ustawili się po obu stronach drzwi, Dean zajął miejsce z dłonią na klamce. Szepnął bezgłośnie do Sama: RAZ. DWA...

Na TRZY Dean gwałtownie otwarł drzwi i wycelował broń w...

- Cześć chłopaki – jakiś facet, wysoki, z ciemnymi włosami i jasnymi, niebieskimi oczami, uniósł zatłuszczoną papierową torbę. – Śniadanie?

- Nie jesteś samochodem – powiedział Dean chyba po raz dziesiąty. – Jesteś FACETEM. Chłopak spojrzał sponad swego styropianowego pojemnika z biszkoptami i sosem, po czym jakby z głębokim namysłem oblizał swoją widelcołyżkę. Siedział odprężony na krawędzi łóżka Deana, zginając długie nogi.

- Teraz jestem facetem – spojrzał na siebie, na swoje ciało ubrane w całości na czarno: czarne buty, czarne dżinsy, czarną koszulkę pod czarną skórzaną kurtką. – Ale zeszłej nocy byłem Chevroletem Impalą rocznik 1967, którą ty – pokazał na Deana swoim plastikowym sztućcem – znałeś jako Dziecinkę.

Bezradny Dean zwrócił się do młodszego brata, otwierając i zamykając usta, jakby nie był w stanie sformułować słów.

- Nie pytaj mnie – powiedział nieznajomy wzruszając ramionami. – Nie mam pojęcia. W jednej chwili jestem samochodem, tak, jak zawsze, a w następnej mam ludzkie ciało. Do tego, jak sądzę, całkiem niezłe, ale jednak.

- Oż do kurwy nędzy – stęknął Dean.

- Dean, a co, jeśli on mówi prawdę? – zapytał ostrożnie Sam. – Klątwa antropomorficzna mogłaby wyjaśniać, dlaczego te wszystkie ofiary twierdziły, iż rozmawiały z rzeczami, które, wiesz, nie powinny gadać.

- Nie. Nie. Nie – Dean pokręcił głową gapiąc się na nowoprzybyłego. – Domy nie zamieniają się w wielkie, wściekłe kobiety i nie duszą ludzi. Motory nie biją dzieciaków w ciemnych alejkach. A moja dziecinka nie jest jakimś... - niewyraźnie wskazał gestem na mężczyznę na łóżku, który wciąż zajadał ze smakiem. – Jakimś...

Oneshoty DESTIELOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz