Mokry

479 13 0
                                    

Dean usłyszał to, kiedy tylko dotarł do pomieszczenia z prysznicami: te powolne, zdyszane dźwięki, brzmiące miękko pod szumem wody. Parsknął cicho, przewracając oczami i gotów dociąć Samowi za to, że tamten nie zostawił skarpetki na drzwiach - DUPKU, DZIĘKI ZA OSTRZEŻENIE - ale przypomniał sobie, że jakieś dziesięć minut temu widział Sama w bibliotece, przygarbionego nad wielką stertą książek i niczym gigantyczny palant czytającego napisany po aramejsku zwój na temat opętań przez demony.

A to znaczyło...

- Och, och...

...Cas.

Dean przystanął, ściskając owijający go w talii ręcznik, podczas gdy gwałtowne gorąco spłynęło mu na kark i zaczęło kłuć go w okolice szczęki. Tego się nie spodziewał; był środek popołudnia, a Cas zazwyczaj brał prysznic w nocy. Teraz, gdy nie był już aniołem, musiał sypiać dłużej, ale czasami miał z tym problemy, a gorąca woda, jak mówił, pomagała mu się odprężyć.

Cas jęknął znowu, tym razem głośniej; dźwięk rwał mu się w gardle i Dean przygryzł sobie usta, usiłując zignorować drganie swego fiuta pod ręcznikiem. Powinien... tak. Powinien sobie iść, zostawić Casa w spokoju. Cas, poza Samem, był jego najlepszym przyjacielem na świecie, a najlepsi przyjaciele... nie robią tego. Po prostu nie robią.

Kolejny pożądliwy, niski jęk odbił się głuchym echem od płytek i Dean, nie mogąc się powstrzymać, wsunął głowę przez drzwi. Poczuł, jak coś nieprzyzwoicie gorącego zwinęło mu się w brzuchu, kiedy poprawił na sobie ręcznik i oparł się barkiem o futrynę. To było straszne... ON był straszny... ale Cas stał tam mokry i nagi, odsłaniając ciepłą skórę, której Dean nigdy nie

widział, i dotykał się, jedną ze swych wielkich dłoni pocierając sobie fiuta. Jedno szybkie zerknięcie wystarczyłoby, aby Dean miał zapas materiału do fantazjowania na resztę życia. Prysznice były ustawione niczym w staroświeckiej szatni, z długiej, wyłożonej płytkami ściany wystawał rząd główek. Cas korzystał z trzeciej od drzwi; mokre włosy lepiły mu się do czoła, skóra poróżowiała mu z gorąca, a on sam stał jakoś nieznacznie pod kątem, wystarczająco, aby Dean mógł wszystko widzieć, rozstawione nogi Casa i doskonałą linię jego kręgosłupa, kształt jego tyłka i ciężko sterczącego fiuta, spływające mu po piersi strumyczki wody oraz to, jak mięśnie ud napinały mu się i rozluźniały, gdy posuwał własną rękę. Zajmował się sobą ostro i szybko, przy suwie w górę obracając nadgarstkiem i przeciągając kciukiem po główce, zanim znowu zsunąłby się w dół, i Dean chciał mu powiedzieć, żeby zwolnił, by się tym cieszył, POZWÓL MI, PO PROSTU MI POZWÓL...

Musiał sobie iść. Castiel pięknie teraz wyglądał, miał zamknięte oczy i otwierał usta, gładząc sobie sutek kciukiem, ale Dean już za długo mu się przyglądał, w ogóle nie powinien był tego robić.

Fiuta miał tak twardego, że aż bolało, czuł to, kiedy narząd muskał ręcznik, a im dłużej tam stał, tym gorzej się czuł, wstyd ciążył mu w brzuchu i zostawiał kwaśny posmak w ustach.

- Dean.

Dean zamarł, niezdolny oddychać, a serce waliło mu jak młotem, kiedy usiłował sformułować przeprosiny wystarczająco poważne na to, by wystarczyły na ten poziom skurwysyństwa; PRZEPRASZAM, ŻE NICZYM JAKIŚ ZBOL PODGLĄDAŁEM CIĘ ROBIĄCEGO SOBIE

DOBRZE POD PRYSZNICEM. Cas go znienawidzi. Cas nawrzeszczy na niego i przywali mu w twarz, po czym zapragnie wyprowadzić się z bunkra, nie, żeby Dean go o to obwiniał, nie, kiedy...

- Och... och, Dean...

Był to erotyczny dźwięk, gardłowy i pierwotny, trochę chrapliwy, i wbił się w coś, co tkwiło pod skórą Deana, w ten niespokojny, rozedrgany żar czający mu się u podstawy kręgosłupa. Kiedy Dean spojrzał ponownie, uświadomił sobie, iż Cas nie miał pojęcia o jego obecności; nadal się dotykał, tym razem kierując się ku wodzie, wolną ręką opierał się o płytki, a mokre włosy spadały mu na oczy. Jęczał za każdym razem, kiedy ruszał biodrami, za każdym razem, kiedy wpychał sobie fiuta w garść.

Oneshoty DESTIELOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz