JOGAZM

373 13 2
                                        

Dean Smith nosił ładną, wyprasowaną, jasnoniebieską koszulkę polo, schludnie wsuniętą w wykrochmalone spodnie w kolorze khaki. Krążył nerwowo po swoim wygodnym mieszkaniu, po każdym przejściu obok lustra rutynowo sprawdzając, czy włosy miał zaczesane, jak trzeba.

Znowu.

Nie powinien być tak zdenerwowany. W końcu była to tylko randka. Ale zważywszy na okoliczności poprzedzające ten moment, lekka nerwowość nie była może niczym dziwnym... Na dźwięk łagodnego pukania do drzwi Dean niemal wyskoczył ze skóry. Jeszcze raz spojrzał w lustro, po czym podszedł do drzwi i je otwarł. Mężczyzna stojący przed Deanem nosił luźno dopasowane ciuchy. Jego lekka, liliowa koszula z długimi rękawami otwierała mu się na środku piersi; jego ciemnozielone, przewiewne spodnie miały dziurę na udzie; nosił podniszczone, brudne mokasyny. Był nieuczesany i nieogolony.

- Hej, Cas – powiedział Dean, w ogóle się nie przejmując uderzającym kontrastem w ich wyglądzie.

- Witaj, Dean – przywitał się Castiel; wyglądał, jakby zaraz miał nie zapanować nad uśmiechem.

Wystroiłeś się.

Dean złożył ramiona na piersi i oparł się o futrynę.

- To randka, trzeba się ubrać. Za to ty jesteś niedostrojony. Castiel machnął ręką, odpędzając komentarz Deana.

- Wydajesz się być spięty – powiedział, przysuwając się i kładąc dłoń na barku Deana. Zaczął ugniatać mięśnie ramienia. – Ciężki dzień w pracy?

Dean przewrócił oczami.

- NIE masz pojęcia. Ten technik był dzisiaj prawdziwym wrzodem na dupie.

- Cóż, chyba wiem, jak moglibyśmy cię rozluźnić – powiedział Cas ze złośliwym błyskiem w oku.

Dean niemal zadrżał na sam ten widok, przywołując wspomnienia. Przysunął się bliżej i pocałował Castiela, obejmując go za kark. Cas opuścił ramiona na talię Deana i przytulił się do niego. Dean przerwał pocałunek z wyszczerzem na ustach.

- Po kolacji – powiedział, omiatając oddechem twarz Castiela. – Musiałem pociągnąć za kilka sznurków, by zdobyć tę rezerwację, więc tego NIE zmarnujemy.

Dean Smith prowadził uregulowany tryb życia. Pracował od 9-17.00 w Sandover Bridge & Iron Inc. Miał ładne mieszkanie w zwykłym kompleksie mieszkalnym. Przed pójściem do łóżka oglądał wiadomości o 22.00 i nagrywał sobie The Late Late Show, aby obejrzeć go następnego ranka. Pociągały go kobiety, o ile można było w to wierzyć; nigdy, przenigdy w życiu nie poszedł na randkę z mężczyzną.

O wszystko obwiniał Lisę Braeden. Dzięki Bogu za Lisę Braeden.

Dean był dość aktywnym facetem. Co jakiś czas chodził na siłownie, korzystał z bieżni, podnosił ciężary. Lubił być zdrów i sprawny. Zazwyczaj robił to wszystko w dni robocze, po pracy, ale pewnego sobotniego poranka naprawdę nie miał co robić. Skończył pracę, a w telewizji nie było nic ciekawego, więc postanowił pójść na siłownię.

Korzystał właśnie z bieżni, kiedy zobaczył najbardziej zapierającą dech, najpiękniejszą kobietę wychodzącą z pokoju tuż przy głównej sali. Miała czarne oczy z bursztynową nutką, a ciemne włosy, lekko wilgotne od potu, w lokach spływały jej po plecach. I jej CIAŁO. Musiała tu często przychodzić, chociaż Dean nigdy wcześniej jej tu nie widział.

Dean natychmiast zeskoczył z bieżni i podszedł do niej. Szukała czegoś w swojej torbie, a kiedy się podniosła, otwierała właśnie butelkę wody.

Oneshoty DESTIELOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz