Że Co?

1.7K 67 2
                                    

Od samego rana humor dopisywał zarówno Draco jak i Hermionie.

Podczas śniadania wciąż się do siebie uśmiechali. Hermiona oblizała właśnie łyżeczkę po swoim truskawkowym jogurcie, kiedy blondyn posłał jej dość dwuznaczne spojrzenie.

-No co? - Zachichotała kobieta.

- Nic, nic tylko patrzę co potrafią te twoje słodkie usteczka.

Powiedział mężczyzna szarmancko się uśmiechając.

Hermiona zrobiła się czerwona jak dorodna piwonia.

- Jesteś niepoważny... - Wyznała zawstydzona.

Draco już chciał dodać coś co jeszcze bardziej wprawi ją w zakłopotanie, gdy ktoś głośno piszcząc dosłownie się na niego rzucił.

- Dracuś. - Pisnęła blondynka, która bez ogródek podbiegła do niego i złożyła namiętny pocałunek na jego ustach. - Tak się cieszę, że cię widzę!

Blondyn był wciąż w konkretnym szoku. Nie mógł pojąć co się dzieje.

Hermiona tylko patrzyła z wybałuszonymi oczami na całą scenę.

- Daphne nie strasz go chłopak wygląda, jakby ktoś go ogłuszył.

Hermiona odwróciła się w kierunku autora słów. W ich kierunku zmierzał nie kto inny jak Blaise Zabini.

Oczywiście jak zwykle nonszalancki i zniewalający.

- Witaj Smoku. - Skierował powitanie w stronę przyjaciela, po czym spojrzał na oszołomioną brunetkę. - Witaj panno Granger, jakże pięknie dzisiaj wyglądasz.

Hermiona nie wiedziała co ma powiedzieć uśmiechnęła się lekko w stronę Zabiniego i skinęła głową.

Draco jakby obudzony z transu, zepchnął z siebie Greengrass i zapytał.

- Co tutaj robicie Diable? Ta kwatera miała być ściśle tajna.

- No cóż mam nadzieję, że nie zapomniałeś o urodzinach swojego najlepszego przyjaciela?

A z racji, iż jesteś najlepszym kompanem do picia, poprosiłem Notta by móc się tu dostać i zrobić małą imprezkę. Przyda ci się trochę zabawy.

- A co tu robi Daphne?

Blondyn wskazał dłonią na blondynkę, która już zajęła miejsce przy stole.

- No jak to co przecież przed przyjazdem tutaj byliście ze sobą dość blisko więc... - Czarnowłosy zamilkł widząc mordercze spojrzenie blondyna, świadczące o tym by nie poruszać tego tematu. - Pansy powinna zaraz tu być, podobnie jak Nott, który uparł się, że musi wszystkiego dopilnować.

- Świetnie. - Wysyczał przez zęby Draco.

- Spokojnie kochanie, myślę, że będziemy się świetnie bawić.

Powiedziała Greengrass wodząc palcami po jego szyi.

- Blaise może usiądziesz i zjecie śniadanie, szef kuchni to prawdziwy wirtuoz kulinarny?

Zapytała wreszcie Hermiona. Przerywając niezręczną sytuację.

- Chętnie. - Skwitował Zabini siadając na krześle tuż obok niej. - Więc co porabialiście przez ten cały czas gołąbeczki?

Mężczyzna wyszczerzył zęby oczekując, na jakże pikantne historyjki.

- W sumie to poza tym, że Malfoya wczoraj zaatakował smok, który przedostał się przez barierę i omal go nie zabił to nic takiego. - Uśmiechnęła się ironicznie po czym skierowała swoje słowa do Daphne. - Ale na twoim miejscu Greengrass nie napastowałabym go tak, bo odniósł dość poważne rany.

Blondynka spiorunowała ją wzrokiem jednak odsunęła się od arystokraty i zajęła miejsce obok niego.

Zabini parsknął śmiechem a Malfoy patrzył z podziwem w stronę Granger. Mógłby przysiąc, że wyczuł w jej głosie nutę zazdrości.

- Serio stary walczyłeś ze smokiem i co zabiłeś go?

Zapytał zaciekawiony mulat, patrząc przy tym z zachwytem na faszerowane jajka przyniesione właśnie przez skrzaty.

- Nie do końca. - Przyznał blondyn. - Granger przybyła z odsieczą i uśpiła to paskudztwo, gdyby nie ona byłbym martwy.

Przez chwilę spojrzenia Hermiony i Malfoya się skrzyżowały. Powstała między nimi magiczna więź, którą przerwał piskliwy głos Daphne.

- Och Dracuś jaki ty byłeś dzielny, że stanąłeś do walki z tym potworem.

Bardzo cię boli? Pewnie tak, mój ty bohaterze.

- Daphne skończ nie jestem żadnym bohaterem.

Wtrącił zdenerwowany blondyn.

-Ależ jesteś, jesteś... - blondynka kontynuowała swój monolog.

Draco miał już serdecznie dość jej paplaniny, więc spojrzał błagalnie w stronę Blaise, by ten sprawił, aby choć na chwile zamilkła.

- Granger muszę przyznać, że wyładniałaś przez te kilka lat. Jak to mówią mugole "kobieta jak wino im starsza tym lepsza". Dlatego nie uganiam się za młodymi, lecz wolę seksowne mamuśki, ale dla Ciebie mała gryfoneczko mógłbym zrobić wyjątek i nawet oddać Ci moją cnotę.

Hermiona na jego słowa szczerze się roześmiała a Draco tylko parsknął pod nosem po czym dodał.

- Och Diable jak mnie pamięć nie myli swoją cnotę oddałeś gdzieś na piątym roku w łazience perfektów.

Obdarował przyjaciela szczerym uśmiechem popijając kawę.

- To były czasy. - Powiedział rozmarzony Blaise. - Dziewczyny pchały się do nas drzwiami i oknami. Pamiętasz Smoku?

- Och wielcy książęta slyterinu jak zwykle słynący z ogromnej skromności.

Granger skutecznie przytemperowała obydwu panów. Draco był pod wrażeniem, żadna inna kobieta nigdy nie podważała jego autorytetu oraz nie wyrażała tak otwarcie swojego zdania na forum.

- Odezwała się słynąca z ogromnej sławy bohaterka wojenna, wybawicielka świata magii, osoba dorównująca intelektem samej Rowenie Ravenclaw.

Parsknął Draco.

- Skończyłeś, czy chciałbyś jeszcze coś dodać?

Hermiona uniosła brew ku górze, tak chciał pogrywać. No to bardzo proszę.

Draco widocznie nie zamierzał już nic dodać.

- A co myliłam się? - Posłała mu pewne spojrzenie. - Olśniewający i nieziemsko przystojny książę slyterinu, na którego widok mdleją z zachwytu wszystkie panny. Dziedzic fortuny, który ma tyle galeonów, że sam nie potrafi ich zliczyć.

- Na gacie Merlina, przestańcie wreszcie i dajcie mi w spokoju zjeść.

Powiedział wreszcie zdegustowany ich wymianą zdań mulat.

Nie było mu dane jednak w spokoju skonsumować śniadania, bo Greengrass musiała dorzucić swoje trzy grosze.

- Och biedny Dracuś. Jak ty wytrzymałeś tyle czasu pod jednym dachem z tą pyskatą, brudną dziewuchą?

- Coś ty powiedziała?

Uniosła się Hermiona, gotowa rzucić się na wścibską blondynkę.

- Tylko tyle, że Draco musiał się strasznie nudzić nie mógł nawet popatrzeć na prawdziwą kobietę, bo pod ręką miał tylko brzydką, nic nie wartą szlamę.

W pomieszczeniu zapanowała głucha cisza. Panowie patrzyli na siebie przerażeni i zdziwieni całą sytuacją.

Hermiona była zarazem wściekła jak i załamana. Niewiedziała czemu, ale odczuła, że słowa Greengrass były w pewnym stopniu prawdąi właśnie to ją tak zabolało. Mogła udawać, że jest inaczej, że czuje sięważna, piękna i kobieca, ale w rzeczywistości było inaczej. Stało przed niąuosobienie kobiecości. Piękna, wysoka, smukła blondynka z twarzą bogini towłaśnie takimi 

Dramione - Duchy przeszłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz