Rok później
Zmęczona kobieta usiadła wreszcie w wygodnym fotelu i chwyciła książkę leżącą na stoliku. Nie sądziła, że macierzyństwo będzie tak ciężkie. Prawie w ogóle nie miała czasu wolnego, jednak, zupełnie jej to nie przeszkadzało. Jej malutki synek był jej całym światem. Jej szczęściem i darem z nieba.
Jedynie wygląd chłopczyka, od czasu do czasu powodował łzy w kącikach jej matczynych oczu.
Leo wyglądał, jak jego ojciec, czego nie dało się ukryć. Włosy, oczy, uśmiech odziedziczył wszystkie cechy wyglądu, które tak uwielbiała w Malfoyu.
Zatraciła się w lekturze, uśmiechając pod nosem na myśl, że synek słodko zasnął, tym samym dając matce wyciągnąć zbolałe kości.
Nagle w mieszkaniu rozbrzmiało głośne dzwonienie dzwonka.
Cholera, kogo znowu nosi! - Przeklęła w myślach Hermiona, wyrywając się z fotela. Zerknęła do sypialni, czy niespodziewany łobuz nie obudził przypadkiem malca. Odetchnęła z ulgą, gdy Leo spał w najlepsze, lekko pochrapując.
To pewnie znowu Evan, który od miesiąca desperacko, próbuje zaprosić ją na randkę - przewróciła oczami na myśl o natarczywym koledze z pracy. Ostatnim razem nawet zaproponował, że jego matka zostanie z Leo, podczas gdy oni pójdą na kolację. Hermiona szukała coraz to głupszych wymówek, tylko po to, żeby mężczyzna sobie odpuścił.
Otwierając drzwi nawet nie spojrzała na gościa.
- Evan, nie pójdę z Tobą na żadną kolację, zrozumiano?
- Hmmm... Liczyłem na inną odpowiedź. - Powiedział mężczyzna, nerwowo się śmiejąc. Granger na dźwięk jego głosu uniosła wzrok. Nie mogła uwierzyć własnym oczom. - A Ty pewnie liczyłaś na inną osobę.
Hermiona nie myśląc zbyt wiele, zdzieliła go mocno z liścia w twarz.
- Ty egoisto! - Wrzeszczała, wytykając go palcem. - Ty skończony idioto! Debilu! Ty... - Zaczęła płakać okładając go pięściami. - Myślałam, że nie żyjesz! Pozwoliłeś mi myśleć, że Cię straciłam! Pozwoliłeś bym cierpiała i wylewała morze łez z tęsknoty za Tobą!
Blondyn nawet nie próbował jej uspokoić. Wziął ją tylko w ramiona i mocno przytulił.
- Hermiono wszystko Ci wytłumaczę, ale nie tutaj. - Ujął jej twarz w dłonie. - Wejdźmy do środka.
Kobieta pojęła, że nie ma sensu robić przedstawienia na korytarzu. Była wściekła i roztrzęsiona, ale posłuchała Malfoya i weszła razem z nim do mieszkania.
Usiedli na kanapie. Granger zaczęła tym razem spokojniej.
- Wyjaśnisz mi co tu jest grane, cholera, na Merlina?
Draco westchnął głośno.
- Podczas walki ojciec trafił mnie paskudną klątwą, powinienem być martwy, jednak uratował mnie sługa rodu Malfoyów-Leopold. Leopold zajmował się mną, odkąd pamiętam. Jego rodzina służyła Malfoyom od wieków, jakiś dług krwi czy coś, sam nie wiem. Leopold znał się na pradawnej czarnej magii, dlatego też ojciec trzymał go zawsze blisko. Leopold mnie uratował, wywabiając z mojego ciała klątwę, jednak sam przypłacił to życiem. Długi czas byłem w śpiączce. Po przebudzeniu straciłem pamięć. Mieszkałem w Afryce nie mając pojęcia o dawnym życiu. Nie wróciłem, bo nie wiedziałem, że istniejesz. Byłem medykiem i pomagałem dzieciakom, nie wiedziałem nawet, że jestem czarodziejem. Około miesiąca temu miałem wypadek na morzu. Byłem oko w oko ze śmiercią, wtedy właśnie zobaczyłem twoją twarz i wspomnienia wróciły. Przybyłem do Anglii by Cię odnaleźć Hermiono.
Kobieta nie wiedziała, jak ma zareagować. Cierpiała tyle czasu, myśląc, że jej ukochany odszedł na zawsze. Myślała, że już nigdy nikogo nie pokocha, że jej synek będzie się wychowywał bez ojca.
Właśnie Leo! - Pomyślała, przerażona.
- Hermiono, proszę Cię. Wybacz mi. Wybacz mi, że tyle przeze mnie wycierpiałaś, naprawdę tego nie chciałem... - Draco uklęknął przed nią i położył głowę na jej kolanach.
Granger odruchowo zaczęła głaskać go po głowie i bawić się jedwabistymi kosmykami jego włosów.
-Kocham Cię Draco. - Wyznała cicho łkając. - Po prostu boję się, że mogłabym stracić Cię kolejny raz a tego bym nie zniosła.
Mężczyzna momentalnie uniósł głowę, tak, że teraz ich usta niemal się stykały.
- Bądź ze mną, na zawsze. - Wyszeptał prosto w jej wargi, po czym obydwoje zatonęli w namiętnym pocałunku.
Nagle Hermiona oderwała się nerwowo wstała, zagryzła wargę i powiedziała.
- A tak na marginesie to mamy syna.
Draco zrobił wielkie oczy.
- Że co? Hermiono to niemożliwe!
Niemalże krzyknął. Hermionę zdziwiła a nawet trochę zasmuciła jego reakcja, przez co uśmiech zniknął z jej twarzy. Dostrzegłszy to Malfoy, zreflektował się.
- Gdy miałem dziewięć lat, widziałem, jak ojciec kłóci się z jakąś kobietą, chodziło o jakieś zatargi albo długi. Kobieta ta była potężną wiedźmą, ojca to nie obchodziło, zmieszał ją z błotem jak, każdego. Ona zaś nie dała sobą gardzić i rzuciła klątwę na cały ród Malfoyów - mężczyzna westchnął głośno - klątwa ta miała sprawić, iż nasza gałąź przestanie się rozrastać a wraz z moją śmiercią wygaśnie cały ród.
Spojrzał w jej czekoladowe oczy.
- Hermiono zostałem przeklęty nie mogę mieć dzieci!
Granger bez słowa złapała go za rękę i poprowadziła do sypialni, gdzie słodko drzemał Leo.
Draco spojrzał na malca leżącego w kolebce i oniemiał.
-Teraz mi wierzysz, że to twój syn? - Zapytała brunetka. - Kiedy byłam w lochach Malfoy Manor, odwiedziła mnie dziwna kobieta miała wizję. Szeptała coś o klątwie i cudzie. Pielęgniarka powiedziała, że ktoś nałożył silne zaklęcie obronne na płód podejrzewam, że to była ona.
Draco nie mógł uwierzyć, że klątwa zniknęła a on stał naprzeciw dwóch najważniejszych osób w swoim życiu.
- Nazywa się Leone, Dracon... - Zaczęła Hermiona.
- Malfoy. - Wypowiedział dumnie Draco.
- Malfoy. - Powtórzyła Hermiona z uśmiechem na twarzy.
No i dobrnęliśmy do końca kochani mam nadzieję, że was nie zanudziłam 😊 No i bardzo dziękuję, że tu jesteście to naprawdę dużo dla mnie znaczy, a jak motywowało do pisania ❤️❤️
CZYTASZ
Dramione - Duchy przeszłości
FanfictionAkcja toczy się 3 lata po zakończeniu wojny. Wszystko powoli wraca do normy. Ale czy na pewno? Hermiona Granger czuje się stłamszona, ma dość bycia maskotką w rękach innych osób, ponadto śmierciożercy werbują ludzi do swoich szeregów, by znów zaatak...