3 lata po bitwie o Hogwart.
Kolejne przyjęcie, na które Hermiona Granger musiała pójść- bo tak wypadało. Molly Weasley często tłumaczyła, że pozycja w towarzystwie jest bardzo ważna. Szczególnie po tym jak zasłynęli sławą w całej społeczności czarodziejów.
Choć od bitwy o Hogwart minęły już trzy lata, popularność złotej trójcy wcale nie malała. Harremu to nie przeszkadzało, dostał stanowisko, o jakim od zawsze marzył, do tego zaręczony z Ginny, pieniądze, sława, podróże po świecie oraz branie udziału w takich szopkach jak ta. Ginewra świetnie odnajdywała się w towarzystwie, była wytworna i wyrafinowana. Po dawnej Ginni zniknął ślad, wojna zabiła w niej radość i dowcip. Jako przyszła pani Potter musiała, zaskarbiać sobie wpływy różnych grup społecznych z czym nie miała większego problemu. Ron też nie gardził sławą, od zawsze uwielbiał być przecież w centrum uwagi. Wywiady do proroka codziennego, zdjęcia na plakatach czy też spojrzenia pełne podziwu podbudowywały jego ego.
Hermiona wolała się trzymać na uboczu. Nie lubiła, gdy ktoś wtyka nos w jej życie. Podjęła pracę w ministerstwie, to nie był szczyt jej marzeń, ale była jeszcze młoda a rynek pracy stał przed nią otworem. Przynajmniej tak sobie wmawiała.
Z zamyślenia wyrwał ją Ron. Podszedł do stolika, o który właśnie się opierała i spojrzał na nią podejrzliwie.
- Wszystko w porządku Mionka?
- Tak, tak w jak najlepszym, idź porozmawiać z Harrym szukał cię- skłamała, posyłając mu jeden ze swoich najszerszych fałszywych uśmiechów.
Nie mówiąc nic więcej mężczyzna pomknął w stronę czarnowłosego przyjaciela. Brunetka upiła łyk drogiego szampana. Tak naprawdę, nie było w porządku. Ich związek sypał się od jakiegoś czasu, nie było w nim już płomiennego uczucia. Ron po bitwie przerażony, tym, że mógł ją stracić na zawsze, zamknął ją w złotej klatce, tylko po to by już nic jej nie groziło.
Nie była typem człowieka, który da się stłamsić. Kochała go, ale się dusiła.
Nie mogła tego ciągnąć w nieskończoność, nie mogła oszukiwać jego, a przede wszystkim samej siebie.
Rozejrzała się po ogromnej sali bankietowej, w której odbywało się przyjęcie bożonarodzeniowe, zorganizowane przez jej przełożoną. Wszędzie były porozwieszane dekoracje świąteczne a atmosferę podkręcał chór cicho przyśpiewujący piosenki tematyczne. Goście byli ubrani w piękne eleganckie stroje. Od wykwintnych sukni wieczorowych noszonych przez panie, do garniturów i fraków prezentowanych przez panów. Hermiona spojrzała na swoją długą białą suknię z głębokim dekoltem i choć strojem nie wyróżniała się wśród zgromadzonych czuła, że tu nie pasuje.
Kolejny raz przemknęła wzrokiem po gościach i coś wywołało w jej sercu niepokój a może nawet lekkie przerażenie. Mężczyzna z burzą jasnych włosów stał oparty o kolumnę i żywo rozmawiał o czymś z grupą znajomych. Czasem widywała go na różnych bankietach i przyjęciach. Fakt, że przez trzy lata nie spotkała go choćby na ulicy lub w którymś z barów wydawał się jej bardzo dziwny. Zawsze formalnie ubrany i przepełniony naturalnym wdziękiem. Nigdy nie rozmawiali, kończyło się tylko na przelotnych spojrzeniach.
Nigdy nie dowiedziała się co tak naprawdę stało się podczas bitwy i dlaczego wciąż żyje. Jedno było pewne, że Draco Malfoy tam był i wiedział coś, co jej pamięć starała się wymazać. Kobieta dopiero teraz zorientowała się, że przez cały ten czas wpatrywała się w jego osobę. Malfoy musiał to dostrzec, ponieważ teraz i on śledził ją spojrzeniem stalowych soczewek.
-Och, kochana tu jesteś. Szukałam Cię musimy porozmawiać z bardzo wpływowymi gośćmi, chodź- ponagliła ją starsza, może o kilka lat kobieta, miała na imię Mariet i przypominała wyglądem potulną osóbkę, jednak należała do osób których Hermiona bała się najbardziej. Spełniła polecenie przełożonej i ruszyła za nią w głąb sali. Kiedy stanęły tuż obok niewielkiej grupki dyskutujących osób, Mariet zabrała głos.
- Moi drodzy z przyjemnością pragnę wam przedstawić pannę Hermionę Granger, głównego członka organu ścigania przestępców w ministerstwie. - kobieta przedstawiła Hermionę każdemu z osobna. Ciężko jej było skojarzyć większość osób, ale jednego z nich znała na wskroś dobrze.
- A i o to pan Dracon Malfoy, tajny agent ministerstwa a zarazem dziedzic ogromnej fortuny- kobieta przedstawiła blondyna, uśmiechając się zalotnie.
Draco posłał jej oczko, a Mariet zarumieniła się jak dorodny pomidor.
Hermiona była zażenowana całą tą sytuacją.
- My się już znamy, prawda Granger? - Skwitował blondyn, wertując wzrokiem czarownicę.
Lekko się uśmiechnął, na co była gryfonki wzdrygnęła się oczywiście, że się znają gnębił ją przez wszystkie lata w Hogwarcie.
-Cudownie! - Klasnęła w dłonie zachwycona Mariet. - Jak wiecie z doniesień wynika, że śmierciożercy coś knują, znów zbierają szeregi. Ministerstwo musi się dowiedzieć co się dzieje, dlatego właśnie wasza dwójka została wybrana by podjąć się temu zadaniu.
CZYTASZ
Dramione - Duchy przeszłości
FanfictionAkcja toczy się 3 lata po zakończeniu wojny. Wszystko powoli wraca do normy. Ale czy na pewno? Hermiona Granger czuje się stłamszona, ma dość bycia maskotką w rękach innych osób, ponadto śmierciożercy werbują ludzi do swoich szeregów, by znów zaatak...