Panie Czysta Krew

1.9K 69 3
                                    


Tajna kwatera okazała się niewielką rezydencją na prowincji.

Był piękny zimowy poranek.

Przy dość sporym stole w jadalni siedziała dwójka młodych ludzi. W

Wokół panowała jedynie głucha cisza.

- Może zjadłaby panienka jeszcze jeden tost? - Zapytała jedna z domowych skrzatek.

- Nie dziękuję Iskierko jestem pełna.

-Przyznała Hermiona popijając łyk herbaty. Draco cicho parsknął.

- Co Cię tak bawi Malfoy? - Uniosła jedną brew.

- Nic Granger, porostu z dnia na dzień jest Cię coraz mniej, zaczynam się niepokoić, że w końcu nam znikniesz.

- Ja po prostu mam te straszne kosz... - Zorientowała się, że powiedziała mu stosunkowo za dużo. Znów powróciła do picia gorącego napoju.

- Co takiego masz? - Zaciekawił się blondyn, nie spuszczając z niej wzroku.

- Och, Nic! To nie twoja sprawa, dobrze Malfoy!

Blondyn mimo, iż strasznie chciał się dowiedzieć co się dzieje, wiedział, że gdy będzie naciskał, spłoszy ją. Więc zwyczajnie odpuścił.

- O 9.00 w sali głównej Granger. Zrobimy sobie trening, muszę Cię nauczyć jak się bronić bez użycia różdżki.

Hermiona spojrzała na niego z niedowierzaniem.

- Ty naprawdę chcesz mnie nauczyć walki? Ale dlaczego? Nie szkoda Ci czasu na głupią szlamę?

Wypluła z siebie jadowite słowa.

- Nie mów tak.

Powiedział nadal spokojny Malfoy.

- Przecież to ty mnie tak nazywałeś przez całe sześć lat nauki w Hogwarcie, czyż tak nie było Panie czysta krew ponad wszystkich mugolaków?

- Granger wiem, jak wyglądała nasza przeszłość. Nie musisz mi przypominać, kim byłem i co robiłem, ale teraz tak nie myślę. Wszystko się zmieniło rozumiesz?

- Nie wierzę byś potrafił się aż tak zmienić.

- O 9.00 w sali głównej Granger!

Warknął po czym wyszedł z jadalni.

Ubrana w czarne getry i bluzkę treningową Hermiona czekała na blondyna w wielkiej sali.

- Proszę, proszę przyszłaś.

Powiedział Draco trzymając w ręku dwa kije.

- Przyszłam i to punktualnie, nie to co poniektórzy.

Hermiona starała nie patrzeć się na jego mięśnie rysujące się pod materiałem białego T-shirtu.

- Nie marudź Granger tylko bierz się do roboty.

Kilka tygodni później.

- Musisz cały czas osłaniać twarz. W przeciwnym wypadku przeciwnik powali cię jednym ciosem!

Blondyn krzyknął, gdy piąty raz popełniła ten sam błąd.

Znów ruszył w jej stronę. Z początku odparła atak, jednak, gdy podciął jej nogi z hukiem runęła na podłogę.

Usiadł na niej i chwycił za nadgarstki.

- Widzisz teraz mógłbym zrobić z tobą co tylko bym chciał. - Spojrzał na nią ze złością wymalowaną w stalowych oczach. - Postaraj się! Dzisiaj jesteś do niczego!

Brunetka szarpała się pod nim, lecz jej starania nic nie dawały.

- Jestem zmęczona. Zróbmy przerwę.

Wyszeptała zaprzestając dalszym próbą wyswobodzenia się.

- Czy ty nie rozumiesz, że w walce nie będziesz mogła zrobić sobie przerwy!

Hermiona nie rozumiała czemu blondyn się tak zachowuje. Od samego rana był opryskliwy i gburowaty.

- Malfoy puść mnie do jasnej cholery!

- Zawsze myślałem, że jesteś choć trochę mądrzejsza niż inni. A ty jesteś tak samo głupią szla... - W ostatniej chwili się opamiętał i zamilkł.

- Kim jestem? Proszę bardzo powtórz! - Brunetka była wściekła. - Szlamą to chciałeś powiedzieć tak!

Mężczyzna podniósł się powoli.

Hermiona wstała szybko z posadzki stanęła przed nim i wysyczała mu w twarz.

- Nie będę się dłużej użerała z takim dupkiem jak ty! Wsadź sobie te treningi w twoją arystokratyczną dupę i nawet nie waż się do mnie odzywać!

Spoliczkowała go, po czym ruszyła w stronę swojego pokoju.

Blondyn od pewnego momentu zaczął zauważać, iż jego relacje z Hermiona uległy znacznej poprawie. Jeszcze kilka miesięcy temu, ten fakt by go wielce ucieszył. Jednak nie teraz. Nie w momencie, w którym jego ojciec jest na wolności a co za tym idzie wszyscy jego przyjaciele są w niebezpieczeństwie. Musiał trzymać ją z dala, jednak to nie było takie łatwe. Dzisiaj od samego rana starał się jej unikać.

Podczas treningu przesadził, dobrze o tym wiedział. Zadziałało choć widząc jak kobieta prawie płacze, poczuł niesamowicie bolesne uczucie w miejscu, gdzie dawno temu było serce.

Czując siarczysty policzek wymierzony ze strony brunetki potwierdziły się jego najgorsze przeczucia. Wreszcie mu się udało. W jej oczach znów zapłonęła nienawiść.

Wracał ponurym, mrocznym korytarzem do swojego pokoju, gdy usłyszał głośny wybuch, a potem przeraźliwy ryk.

Popędził ku źródłu.

Dramione - Duchy przeszłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz