°Rozdział 26°

2.1K 75 31
                                    

- Dzwonię w sprawie Patryka..- spojrzeliśmy z Maćkiem na siebie w tym samym momencie...

- Słucham.- powiedziałam.
- Wiem, że jest późna godzina, jednak myślę, że akurat tę informację chce pani teraz usłyszeć.- odparł.- A więc, dosłownie 10 minut temu, Patryk obudził się.- dodał.
- O..obudził się?- zapytałam, chcąc upewnić się, czy dobrze usłyszałam.
- Tak, obudził się i od razu po przebudzeniu powiedział: "Gdzie jest Paulinka?" i jak mniemam chodziło o Panią, dlatego dzwonię.- na te słowa, łzy napłynęły mi do oczu i zrobiło mi się ciepło na serduszku.

Boziu, Patryś...

- Dziękuję Panie doktorze. Bardzo się cieszę, że pan zadzwonił. Jeszcze raz dziękuję za tę wiadomość.- mówiłam, zapłakana.
- Nie ma za co, życzę dobrej nocy. Do widzenia.- odparł.
- Do widzenia.- pożegnałam lekarza.

Odstawiłam telefon i popatrzyłam na Maćka. Był cały zalany łzami, podobnie jak ja. Patrzyliśmy się na siebie z uśmiechami na ustach i zapłakanymi oczami, aż w końcu, rzuciłam się na niego i najmocniej jak potrafiłam, przytuliłam.

- Tak się cieszę.- wyszeptał.
- Nawet nie wiesz, jak ja się cieszę.- odszeptałam.

Siedzieliśmy tak przytuleni, aż znowu usłyszałam dźwięk dzwoniącego telefonu. Spojrzałam na ekran i zobaczyłam, że Patryk dzwoni na kamerce. Zdzwiłam się, przecież niedawno się obudził. Skąd on ma tyle siły, żeby do nas dzwonić? Odebrałam.

- Hejka.- powiedział zadowolony Patryk.
- Boże Patryś.- powiedziałam, znowu czując napływające łzy do oczu.
- Siema duża cholero.- powiedział Patriko ze śmiechem.
- Czyli jednak słyszałeś.- powiedział Maciek.
- No jasne. Słyszałem wszyściutko co mówiliście i ciebie też Paula, jak czytałaś mi książkę.- dodał Patryk.
- Już się bałam, że będę musiała ją dłużej czytać sama.- odparłam.
- Na twoje nieszczęście, teraz będziemy ją razem czytać, bo zaintrygowała mnie.- powiedział cały czas uśmiechając się.
- Chyba chciałeś powiedzieć na całe szczęście.- poprawiłam go.
- Panie Patryku, proszę odpoczywać.- usłyszałam głos doktora.
- Dobrze Panie Doktorze.- zwrócił się do niego Patryk.- Dobra, to ja lecę, czekam na was jutro, buziaki.- powiedział i wysłał nam buziaka.
- Przyjedziemy jak najszybciej się da, buziaki.- powiedziałam i zrobiłam to samo.

Rozłączyłam się. Powiedziałam Maćkowi, żebyśmy poszli teraz spać, żeby jutro nadeszło szybciej, mimo, że w sumie już było jutro, bo była 00:20. Oczywiście zgodził się, szybko się umyliśmy i poszliśmy spać.

Następny dzień

Wstałam o 7, pełna energii. Nigdy mi się to nie zdarza, jednak takie wydarzenie sprawiło, że nie chcę spać, tylko chcę jak najszybciej być blisko Patryka. Zrobiłam szybkie śniadanie i po prostu nie mogłam wysiedzieć na miejscu, tak bardzo chciałam już jechać. Maciek był równie przepełniony dobrą energią, jednak widziałam, że śmieszyło go moje zachowanie.

- No co?- zapytałam, jedząc płatki z mlekiem.
- Słodkie to jest jak się tak spieszysz, żeby tylko wyjść z domu.
- Ja chcę do Patryka, już, teraz.- odparłam.
- Właśnie widzę, dlatego ubieraj buty i jedziemy.- zaśmiał się.
- W końcu.- powiedziałam.

Po dosłownie 20 sekundach siedziałam w samochodzie i tylko przez okno, pospieszałam Maćka, żeby w końcu wsiadł.

- Maciek, szybciej.- krzyczałam, kiedy ten ubierał buty.
- No już, czekaj, muszę jeszcze iść po klucze na górę.- odparł.
- Bożeee.- powiedziałam zrezygnowanym głosem.- Tylko szybko.

Nie odpowiedział tylko pobiegł na górę. Mnie już od środka roznosiło, bo wiedziałam, że po tylu przepłakanych tygodniach, tylu tygodniach jeżdżenia do szpitala tylko po to żeby zobaczyć jak leży bez ruchu i potrzymać chwilę go za rękę, zobaczę jego uśmiech, porozmawiam z nim, przytulę. Po prostu najszczęśliwszy dzień w moim życiu.

Na szczęście po chwili Maciek przybiegł i mogliśmy wreszcie jechać. Co chwilę go pospieszałam, a on odpowiadał, że zaraz mandat przeze mnie dostanie.

Dojechaliśmy po paru minutach i dosłownie wystrzeliłam jak z rakiety z samochodu. Biegłam do szpitala i zobaczyłam znajomego lekarza.

- Dz...dzień dobry Panie doktorze.- powiedziałam zdyszana.- Gdzie leży Patryk?- zapytałam od razu.
- Dzień dobry, leży w tej sali.- wskazał drzwi za sobą.
- Dziękuję.- odparłam i szybkim krokiem tam poszłam.

Weszłam do środka i zobaczyłam mojego Patrysia, mojego małego chłopczyka. Podbiegłam i od razu go przytuliłam.

- Paula, jesteś.- powiedział z uśmiechem.
- Jak dawno chciałam to zrobić.- powiedziałam płacząc i ciesząc się w tym samym momencie.- Nie zostawiaj mnie więcej.- dodałam.
- Nigdy więcej.- powiedział i posadził mnie sobie rozkrokiem na kolanach.

Cały czas się przytulaliśmy, aż w końcu przyszedł Maciek.

- Nie mogłem znaleźć sali.- powiedział zmęczony.- Halo, ja tu jestem.- powiedział, a ja z Patrykiem nadal się przytulaliśmy.

Kątem oka popatrzyłam na niego i wyciągnęłam rękę w jego stronę. Złapał ją, a ja pociągnęłam go, przez co dołączył do naszego przytulania. Po chwili oderwaliśmy się od siebie, wytarliśmy łzy szczęścia i zaczęliśmy rozmawiać.

Cały czas leżałam na Patryku, a on mnie obejmował. W głowie mieliśmy, jedno zasadnicze pytanie, kiedy Patryk będzie mógł wyjść do domu? Opowiadaliśmy Patrykowi, wszystko co robiliśmy jak spał. Maciek nagrywał filmy na Daily przeważnie, a ja siedziałam od rana do wieczora w szpitalu.

W końcu przyszedł lekarz. Podszedł do nas, więc zeszłam z Patryka.

- Dzień dobry Państwu, widzę, że humorki dopisują.- zaśmiał się.
- Jeszcze jak.- odparłam.
- Weźmiemy teraz Pana na jedno badanie, które zajmie dosłownie chwilkę i będzie Pan mógł tu wrócić.
- Dobrze, to zróbmy to jak najszybciej.- odparł Patryk.
- Panie doktorze, a kiedy Patryk będzie mógł wyjść do domu?- zapytałam.
- Będzie mógł wyjść....

~Kto by się spodziewał~ |Patryk Skóbel|✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz