...wygrywa...
Pov. Paula
-...wygrywa...- obydwoje byliśmy trochę zestresowani. Mimo, że to była tylko zabawa, to los przegranej osoby, jest w rękach wygranej, a znając nas to damy sobie najgorsze kary jakie mogły tylko wymyślić nasze szare komórki.-...nikt nie wygrywa! Jest remis!- powiedział Pan Piotr, a ja z Maćkiem popatrzyliśmy się na sobie, nie wiedząc, co tak naprawdę to dla nas oznacza.
- Jak to remis?- zapytał Maciek.
- Po podsumowaniu sekund ze wszystkich rund, wychodzi na to, że jechaliście dokładnie tyle samo.
- No cóż w takim razie gratulacje Maciuś.- wzruszyłam ramionami i podałam chłopakowi rękę.
- Gratuluję.- odparł, uścisnąwszy moją rękę.- Dziękujemy również Panu za poświęcenie swojego czasu.- dodał i również podał temu Panu rękę, po czym ja zrobiłam to samo.- A z wami widzę się już jutro o godzinie 15, trzymajcie się, bless.- Maciek powiedział swoją regułkę i razem "uderzyliśmy" kamerę.Wyszliśmy z budynku i nadal zastanawialiśmy się, co właściwie mamy zrobić z naszym zakładem, skoro nie ma osoby wygranej, ani przegranej.
- Dobra mam pomysł.- odpalił się Maciek.- Co ty na to, żeby nasz sukces opić?- zapytał, patrząc na mnie z nadzieją w oczach.
- Masz na myśli, żeby napierdolić się jak świnie?- poprawiłam go, unosząc jedną brew do góry.
- O tak.- odparł, zacierając ręce.
- Piszę się na to na 100%.Wsiedliśmy do auta, gdy nagle zaczął wibrować telefon. Odruchowo obydwoje wyciągnęliśmy swoje telefony, sprawdzając, z którego dochodzi ten dźwięk.
- To mój.- oznajmił Maciek.- Co tam stary?- zaczął. Domyśliłam się, że to Góralek, albo Snejki.- Serio? Nie gadaj. Ale teraz? To zajebiście.- Byłam mega ciekawa, o co chodzi.- Zaraz wracam z Paulą. No widzimy się, część.- powiedział, po czym rozłączył się.
- Kto to był?- od razu zapytałam.
- Góralek. Właśnie wracają do domu i zostało im 10 minut drogi.- odparł, przekręcając kluczyk.
- O, czyli będzie więcej napierdolonych osób?- zaśmiałam się.- Mam nadzieję, że nie zaśniecie znowu, tak jak poprzednio, bo ja was nosić nie będę, grubaski.- dodałam i poklepałam Maćka po brzuchu.
- Ej no, może ostatnio zaniedbałem siłownię, ale od nowego roku biorę się za siebie.- powiedział z dumą w głosie.
- Jest sierpień.- odparłam.- Rozumiem, że masz zamiar pół roku, chlać i obżerać się?
- Dokładnie.- przytaknął.
- Ja też.- odparłam, opierając się głową na fotelu.Zaśmialiśmy się i tak minęło nam pół godziny jazdy. Ja nie wiem kiedy to zleciało, ale w sumie dobrze, bo przynajmniej mi się nie nudziło.
Po drodze do domku, wstąpiliśmy oczywiście do monopolowego po różne trunki i mieliśmy wyjebane, co bierzemy, ważne żeby zajebiście siadło.
Kiedy dojechaliśmy do domu, zobaczyliśmy samochód prawdopodobnie Snejkiego. Ucieszyliśmy się i tanecznym krokiem weszliśmy do domku.
- Chłopcyska zielono!- krzyknął Maciek, jak tylko zobaczył chłopaków.
- A wy co takie dobre humorki?- zapytał Snejki.
- Mamy zamiar napierdolić się w cztery dupy, więc Maciej się cieszy.- wzruszyłam ramionami, udając obojętną.- No, ale kurde, chłopaki ile to ja was nie widziałam.- dodałam i przytuliłam tą dwójkę.
- Typowy Maciej aka Rembol.- powiedział Góralek przed przytulasem.- A ty mała, coś się tak stęskniła?- zapytał.
- Dziwisz się? Jesteśmy przyjaciółmi, więc brakowało mi was.
- Ooo, ale słodzinka.- wzruszył się Wojtek.- My też się mega stęskniliśmy.Poszliśmy do salonu i zaczęliśmy powoli opróżniać zawartość, każdej z butelek. Po 2 godzinach lataliśmy wszyscy konkretnie.
- A jak, jak z Patryczkiem?- zapytał Snejki.
- Jutro wychodzi.- odparłam, pijąc trzecie piwo (oczywiście wcześniej weszły mocniejsze trunki różnego pochodzenia).
- To pewnie się cieszysz?- pytał dalej.
- Bardzo.- odparłam. Nie to, że się nie cieszę, że jest zdrowy, jednak zabolała mnie ta sytuacja z tą laską i niekoniecznie chcę się z nim spotykać teraz.
CZYTASZ
~Kto by się spodziewał~ |Patryk Skóbel|✓
RomantikDwie osoby. Dwa charaktery. Inne, a może takie same? On przystojny, popularny, przyjaciel YouTubera. Ona zwykła dziewczyna, chodzi do szkoły i ma przyjaciół, jak każdy inny. Czy ich drogi się połączą? Będą przyjaciółmi, a może wrogami. Zapraszam do...