— Nie zakochałam się w tobie, Draco — wydukałam, czując, jak drętwieje mi język. — Po prostu bardzo mi ciebie brakowało. Musiałam pościć przez ponad miesiąc, czy ty wiesz, ile to jest czasu? — zaśmiałam się nerwowo i żeby zając czymś dłonie, założyłam włosy za uszy.
— Mam nadzieję, że nie kłamiesz — westchnął. — Bo jeśli kłamiesz, będę musiał cię ukarać — dodał już bardziej perwersyjnie, przez co odrobinę się rozluźniłam.
— Przysięgam, że byłam grzeczna — zażartowałam.
Draco nie odpowiedział nic. Patrzył na mnie przez chwilę, jakby analizował to wszystko, co właśnie się stało. Jakby oceniał, czy mówiłam prawdę.
A ja... ja sama nie wiedziałam już, co jest prawdą.
Nagle w tej ciszy rozbrzmiał dźwięk mikrofali. Kolacja skończyła się odgrzewać.
Malfoy bez chwili zastanowienia cofnął się i sięgnął po talerze, które już czekały na wierzchu.
Nie pofatygowałam się, patrzyłam, jak to on rozkłada zapiekankę mojej mamy i tak mu się przyglądając, pomyślałam bezwiednie, że częściej mogłabym widzieć go w takim wydaniu.
W moim pokoju Blaise już rozgościł się na dywanie z butelką wódki. Postawiłam obok dwa soki, a Dracon podał mu talerz.
Na początku rozmawialiśmy luźno, opowiadając sobie, jak mijają nam wakacje, ale kiedy trochę się upiliśmy, zdecydowaliśmy, że gra w Nigdy Przenigdy jest idealna na ten wieczór i szczerze mówiąc, nie mogliśmy dokonać gorszego wyboru.
— Nigdy przenigdy nie byłem zakochany — oświadczył Malfoy, więc razem z Zabinim wypiliśmy po szocie.
Szybko popiłam alkohol sokiem, krzywiąc się przy tym, a potem skierowałam się do przyjaciela.
— W kim? — zapytałam bezpośrednio.
Kątem oka dostrzegłam, jak Draco uśmiecha się krzywo. On wiedział.
— Daj spokój, to było dawno i było głupie — jęknął Blaise, wywracając oczami, ale ja nie dałam za wygraną i męczyłam go tak długo, aż przyznał się do swojego obiektu westchnień. — Dobra! Nailia Porter.
— Gryfonka?! — krzyknęłam. — Kurwa, co tam Gryfonka! Akurat Nailia? Przecież to najbardziej irytująca osoba na świecie. Zaraz po Draco.
— Co ty powiedziałaś?
Przygryzłam wargi, starają się nie uśmiechać.
— Ja? Nic.
— Przeprosisz mnie za to, Rosemary.
Serce zabiło mi szybciej. Nie powinnam, ale chciałam się z nim podroczyć, dlatego dalej udawałam głupią.
— Nie mam pojęcia, o co ci chodzi, skarbie — zaprzeczyłam, kręcąc głową.
Informacja o tym, że mój ślizgoński przyjaciel był zauroczony moją byłą współlokatorką zeszła już na drugi plan, ale zapamiętałam, by zapytać go o to, kiedy wytrzeźwiejemy. Teraz cała moja uwaga skupiła się na Malfoyu i jego stalowych oczach, zgniatających moją osobę swoją mocą.
— Porozmawiamy o tym potem — stwierdził poważnie.
— Dobrze — przystałam na to, po czym puściłam mu oczko. — Jak sobie życzysz, tatusiu.
— Merlinei, ja naprawdę nie chcę wiedzieć, jak bawicie się w łóżku — jęknął Zabini, przez co parsknęłam cichym śmiechem. — Może teraz ty, Rose?
Zastanowiłam się przez chwilę. Lubiłam korzystać z życia, dlatego mało było rzeczy, których naprawdę nigdy nie robiłam. Spojrzałam na chłopców, siedzących obok, tak zupełnie pijanych, jak ja i zastanowiłam się, czego oni mogli nie robić. Oboje byli przystojny, inteligentni i zabawni, za obojgiem uganiała się masa dziewczyn, czemu kompletnie się nie dziwiłam.
CZYTASZ
✔ Fidelius |D.M. ✔
FanfictionF I D E L I U S - zaklęcie powierzające tajemnicę. *** - Dlaczego w ogóle wciąż tu jesteś, Rose? - zapytał, świdrując mnie swoimi przygaszonymi, szarymi oczami. - Każdy normalny człowiek dałby sobie spokój, przecież ja jestem już spisany na straty. ...