Dzień za dniem mijały mi spokojnie.
Tak długo powtarzałam sama sobie, że nie kocham Draco i że wcale nie czuję do niego nic poza pożądaniem, aż chyba w końcu sama to uwierzyłam, a każdą wątpliwość odrzucałam na sam tył głowy.
Zwyczajnie nie pozwoliłam sobie na myślenie o nim w ten wyjątkowy, specjalny sposób. Nie chciałam cierpieć, więc nie mogłam go kochać, ponieważ wiedziałam, że on nigdy nie będzie w stanie odwzajemnić moich uczuć. Sam powiedział mi to na kolacji w Hogsmeade. Powiedział, że nie potrafi nikogo obdarzyć tak silnym uczuciem. Dlatego już po tygodniu czy dwóch wmawiania sobie, że Malfoy jest co najwyżej moim kolegą, naprawdę w to uwierzyłam. A przynajmniej tak myślałam do któregoś zwyczajnego popołudnia w bibliotece.
— Tu powinna być Leviosa, nie Lumos — zwrócił mi uwagę Lazarus.
Spojrzałam na swój pergamin z dezorientacją, po czym poprawiłam błąd.
Tego dnia razem odrabialiśmy zadania w czytelni, ale ja nie mogłam na niczym się skupić. Byłam wyraźnie rozkojarzona i niewyspana. I obie te sprawy były winą Dracona, ale tylko do jednej chciałam się przyznawać.
— Dzięki — wymamrotałam, pochylając się nad następnym pytaniem.
Cicho modliłam się, żeby był już piątek. Potrzebowałam odrobiny odpoczynku w swoim własnym łóżku, a później wyjścia ze znajomymi. Musiałam się odstresować, napić się kremowego piwa i rozluźnić wszystkie mięśnie oraz pozbyć się uciążliwych myśli, co obecnie nie było łatwe.
— Napisałaś Expecto przez podwójne „P" — wytknął mi przyjaciel.
Westchnęłam, poprawiając błąd. Oparłam policzek na dłoni i niemal położyłam się na stole, bazgrząc niewyraźne litery na zadaniu domowym. Najchętniej w ogóle bym go nie robiła, ale moja ambicja mi na to nie pozwalała. Czułam wewnętrzną potrzebę, by być jedną z najlepszych w tej szkole.
Nawet w tak beznadziejnym nastroju i sytuacji, w jakich się znajdowałam.
Krzesło dwa miejsca dalej zaskrzypiało, ale nawet nie odwróciłam wzroku od koślawych literek, które wypisywałam z ogromną niechęcią i ociąganiem.
Dopiero po chwili otulił mnie znajomy zapach.
— Draco — szepnęłam bardziej do siebie, aniżeli do niego i w tym samym czasie podniosłam głowę.
— Dlaczego mnie unikasz, Rose? — zapytał bez zbędnych wstępów, a ja spięłam się na jego słowa.
Nie chciałam, żeby to było aż tak widać. W ogóle nie chciałam, żeby się zorientował.
— Wcale cię nie unikam — skłamałam. — Ja po prostu, ugh. Mamy sporo nauki, a ja nie radzę z nią sobie tak łatwo, jak ty.
— Racja — poparł mnie Laz, a Draco raczył na niego spojrzeć. — Przed chwilą pomyliła Lumos z Leviosą.
— To dlatego, że zaczynają się na tę samą literę! — Wydawałam się szczerze przejęta i zawstydzona, chociaż tak naprawdę nie byłam. Miałam to raczej gdzieś, bo wiedziałam, że i tak poradzę sobie na egzaminach. Byłam zdolna i ambitna, ostatecznie miałabym ładne wyniki.
— Czyli nie masz nic przeciwko, żeby spotkać się ze mną dzisiaj? — drążył Malfoy.
Musieliśmy wyglądać przekomicznie, kiedy oboje wychylaliśmy się za Lazarusa, żeby zamienić ze sobą kilka słów. Jednak było mi to na rękę. Obawiałam się bliskości Dracona i tego, w jaki sposób zareaguję na jego dotyk lub oddech, odbijający się od mojej skóry. Bałam się, że mój organizm mnie zdradzi, Draco dowie się, że może coś do niego czuję i zechce zakończyć naszą relację.
— Jeśli tylko uwinę się ze wszystkimi zadaniami, to wpadnę. — Zgodnie pokiwałam głową, siląc się na uśmiech.
Merlinie, dlaczego on musiał być tak piekielnie przystojny? Tak bardzo, że na jego widok miękły mi kolana, a zęby same podskubywały wargi. Za każdym razem.
— W porządku. W takim razie liczę na to, że się zobaczymy. A teraz wybaczcie, mam trening quidditcha za kwadrans.
Powiedziawszy to, oparł się obiema dłońmi o blat stołu i wstał z pełną gracja i zadziwiającą lekkością. Patrzyłam, jak czarny golf doskonale opina mu pierś i westchnęłam tęsknie, nieświadomi nawijając kosmyk włosów na palec.
Odprowadziłam go wzrokiem do wyjścia, a kiedy drzwi się za nim zamknęły, głośno wypuściłam powietrze z płuc, bezsilnie opadając na krzesło. Zsunęłam się na nim, lekko zapadając w sobie. Niedługo jednak trwał mój spokój, ponieważ Lazarus pochylił się nade mną z miną wręcz krzyczącą „musimy porozmawiać!".
Zamknęłam oczy zbierając się na odwagę.
— A więc dlatego jesteś taka rozkojarzona — odezwał się mój przyjaciel. — Wiedziałem, że coś musi być na rzeczy, ale nie sądziłem, że Malfoy może być w to zamieszany. No, Rose, gadaj. Ale już.
Przesunęłam dłonią po twarzy, jęcząc z niezadowoleniem, ale opowiedziałam mu wszystko, zaczynając od pierwszych zajęć z Amortencją, przez wycieczkę do perfumerii, po moje próby odtworzenia eliksiru.
— Masz przechlapane — podsumował chłopak.
Spojrzałam na niego z rezygnacją zmieszaną z zażenowaniem.
— Co ty nie powiesz? — burknęłam, po czym zaczęłam bawić się swoimi palcami pod stołem.
— Wiesz, co powinnaś teraz zrobić?
— Wiem.
— Ale nie zrobisz tego, prawda?
— Nie. — Obojętnie wzruszyłam ramionami.
Oczywiście, że nie przestanę sypiać z Draco, chociaż tak byłoby dla wszystkich najlepiej. Zamiast tego nadal będę wmawiać sobie, że nic do niego nie czuję, aż w końcu sama naprawdę w to uwierzę.
CZYTASZ
✔ Fidelius |D.M. ✔
FanficF I D E L I U S - zaklęcie powierzające tajemnicę. *** - Dlaczego w ogóle wciąż tu jesteś, Rose? - zapytał, świdrując mnie swoimi przygaszonymi, szarymi oczami. - Każdy normalny człowiek dałby sobie spokój, przecież ja jestem już spisany na straty. ...