NOW - C H O I C E

780 52 5
                                    

Czerwiec miał to do siebie, że atmosfera w Hogwarcie robiła się dużo przyjemniejsza. Nauki już praktycznie nie było, odbywał się ostatni mecz Qudditcha, walczono o ostatnie, rozstrzygające punkty w Pucharze Domów. Ludzie też robili się bardziej wyluzowani i przyjemniejsi.

Siedziałam na kanapie w pokoju wspólnym, spędzając ostatnią noc w tym roku szkolnym w zamku. Uczniowie dokoła mnie śmiali się, pili, tańczyli do muzyki, która leciała w tle. Ja przyglądałam im się z uśmiechem, powoli sącząc ognistą whisky. Ostatnie dni były dla mnie trudne i cieszyłam się, że w końcu mogę się rozluźnić.

Wcześniej dużo płakałam, rozczulałam się nad sobą i zaprzątałam sobie myśli nieodpowiednią osobą. Teraz postanowiłam, że już wystarczy. Miałam dość myślenia o Draco. Skoro najwidoczniej nic dla niego nie znaczyłam, nie był wart tego, bym traciła na niego swój czas, energię i łzy.

- Rosemary! - zawołał Nott i machnął ręką, żebym do niego podeszła.

Pokręciłam głową z uśmiechem, po czym uniosłam do góry szklankę z drinkiem.

- Najpierw wypiję! - odkrzyknęłam, na co posłał mi całusa w powietrzu przez długoś pokoju.

Cieszyłam się, że przynajmniej w tym domu mam z kim porozmawiać lub spędzić czas. Lubiłam tych ludzi, lubiłam bycie Ślizgonką, ale nie mogłam przeżyć tego, że zawdzięczam wszystko Draconowi. Gdyby nie on, teraz siedziałabym sama w swojej sypialni w dormitorium Gryfonek, bo ich imprezy zupełnie mnie nie bawiły.

Z rozmyślań wyrwała mnie sylwetka, stająca nade mną.

Uniosłam wzrok, by napotkać spojrzenie stalowoszarych tęczówek, śledzących uważnie każdy mój ruch.

W tej chwili pożałowałam, że nie wstałam do Theodora sekundę wcześniej. To była moja pierwsza konfrontacja z Malfoyem od prawie tygodnia i jakoś nie czułam się na siłach, żeby z nim rozmawiać.

- Czego chcesz? - fuknęłam, kiedy on przez dłuższą chwilę nie poruszył się nawet o milimetr mimo mojej wyraźnej ignorancji.

- Spałaś z Zabinim? - zapytał, chociaż w gruncie rzeczy brzmiało to bardziej jak stwierdzenie.

Uśmiechnęłam się kąśliwie, zadowolona, że w końcu te wieści do niego dotarły.

- Tak - powiedziałam odważnie, bez cienia emocji patrząc mu prosto w oczy.

Kiedy tylko usłyszał odpowiedź, jego tęczówki pociemniały, a na czole pokazała się niewielka zmarszczka przez to, że ściągnął brwi.

- Dlaczego?

- Cóż, to nie twój pieprzony interes - zaśmiałam się, odgarniając włosy na łopatki. - Ale jeśli koniecznie chcesz wiedzieć... miałam na to ochotę. I wiesz co? Blaise jest o wiele lepszy niż ty.

Blefowałam. Nikt, z kim kiedykolwiek spałam, nie był tak doskonały jak Draco. Malfoy uzależniał, sprawiał, że chciałam więcej każdego dnia, sprawiał, że patrząc na niego, czułam pulsowanie w każdej żyle i naczynku, cała trzęsłam się z pożądania i kiedy zamykałam oczy, widziałam jego spoconą twarz, jego roztrzepane włosy. Rozchylone usta, szybko poruszające się skrzydełka nosa i oczy. Głębokie oczy o spojrzeniu tak magnetycznym, że przyciągało mnie z drugiego końca klasy, kiedy tylko przyłapałam go na patrzeniu się na mnie.

Nie spodziewałam się, że aż tak bardzo wkurzę Dracona swoją odpowiedzią, ale tak się stało. Jego długie palce boleśnie wbiły się w moje ramię, a jego twarz nagle znalazła się na wysokości mojej.

Udawałam, że mnie to nie rusza, jednak przyspieszyło mi tętno.

- Kłamiesz - warknął. - Przespałaś się z nim, żeby zrobić mi na złość i mówisz, że jest lepszy, również tylko po to, żeby mnie zdenerwować.

- Nigdy się nie dowiesz - odpowiedziałam spokojnie, z uśmiechem, co tylko bardziej go denerwowało.

Wyprostował się i pociągnął mnie za ramię w górę, żebym stanęła na nogi. Bez słowa popchnął mnie w stronę dormitoriów. Słyszałam jego świszczący oddech, co okropnie mnie satysfakcjonowało. Zasłużył sobie na to. Jego złość i nieporadność były dla mnie czystą muzyką.

Na pustym korytarzu przyszpilił mnie do ściany, a mi zakręciło się w głowie. Nie przez uderzenie, ponieważ Draco, mimo swojej agresji, wciąż pilnował, by mnie nie skrzywdzić. Był brutalny, ale w sposób, jaki nie sprawiał mi bólu, w sposób, jaki naprawdę lubiłam.

- Co ty sobie wyobrażasz? - syknął, stojąc zaledwie centymetry ode mnie. Kiedy nasze klatki unosiły się w jednym momencie, stykaliśmy się nimi, był tak blisko.

- Słucham? - prychnęłam z kpiną. - Co ja sobie wyobrażam? To ty sypiałeś ze mną, mając cholerną dziewczynę!

Ciśnienie mi się podniosło i warknęłam na niego o oktawę za głośno, przez co złość jeszcze bardziej pochłonęła jego oczy. Nienawidził, kiedy ktoś na niego krzyczał.

- Zamknij się, bo cię, kurwa, zabiję - wysyczał przez zaciśnięte zęby.

- No dalej, spróbuj - kpiłam, wywracając oczami.

Byłam do bólu arogancka i bezczelna, celowo doprowadzając go do szału.

Jednym sprawnym ruchem odwrócił mnie przodem do ściany i już po chwili poczułam jego dłoń na moim pośladku.

Nie mogłam uwierzyć, że on naprawdę dał mi klapsa.

- Bądź grzeczną dziewczynką - warknął mi na ucho, po czym odgarnął moje włosy i złożył długi, mocny pocałunek za nim, doskonale znając moją słabość do tego miejsca. Zagryzłam policzek, żeby nie jęknąć z przyjemności.

Nie mogłam przecież ot tak pozwolić mu na to wszystko po tym, jak mnie potraktował.

- Nie sądzisz, że powinieneś powiedzieć swojej dziewczynie, że masz zamiar właśnie przelecieć inną? - wymamrotałam, oddychając ciężej.

Kątem oka widziałam twarz Draco, jego zamknięte z przyjemności oczy, kiedy pocałunkami schodził niżej, na moją szyję. Jego ręka wciąż spoczywała na moim pośladku, pod materiałem spódniczki. Merlinie, jak ja nienawidziłam tego, jak on na mnie działał, jak każdy mój mięsień spinał się pod jego dotykiem, a serce zaczynało bić mi szybciej.

- Pansy nie jest już moją dziewczyną - wymamrotał, po czym przygryzł skórę na mojej szyi.

Nie żeby przeszkadzało mi, że robi mi malinki, gdyby nie to, że następnego dnia miałam wrócić do domu, do rodziców.

- Jak to nie jest już twoją dziewczyną?

Stanął za mną i mocno naparł na mnie swoim ciałem. Czułam jego pierś przy swoich plecach, jego kolana na moich udach i brodę przy policzku.

Miał lekki zarost, którym drażnił mnie i sprawiał, że miękłam. Wiedziałam od początku, ze w końcu mu ulegnę, nie sądziłam jednak, że stanie się to tak szybko.

- Zrozumiałem, kochanie, że nie mogę mieć ciastka i jednocześnie zjeść ciastka, dlatego wybrałem ciebie - wyszeptał.

Serce zabiło mi jeszcze szybciej, chociaż myślałam, że to niemożliwe.

- Dlaczego? - wydusiłam z siebie, ponieważ zupełnie nie rozumiałam jego postępowań.

- Kiedyś ci to wyjaśnię, ale to jeszcze nie ten moment - oznajmił, po czym położył dłoń na moim ramieniu. Wsunął ją w dół, do mojej dłoni, by spleść ze sobą nasze palce, a następnie pocałować moje kostki. - A teraz idziemy do mnie. Udowodnię ci, że nikt, a już na pewno Blaise, nie jest lepszy ode mnie. Przysięgam, Rose, będziesz przepraszać mnie na kolanach.

Odwrócił mnie przodem do siebie, przesunął dłoń z mojego pośladka na udo, a potem wyżej, żeby zapleść palec wskazujący na mojej koronkowej bieliźnie.

Przez chwilę patrzył mi w oczy, żeby ostatecznie pochylić się do pocałunku.

Byłam go tak stęskniona, że chwytałam każdy jego całus i oddech, niemal mdlejąc przez uczucia, jakie mnie przepełniały.

✔ Fidelius |D.M. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz