THEN - A M O R T E N C I A

731 48 6
                                    

Kiedy wszystko zaczęło rozkwitać, uczniom Hogwartu coś uderzyło do głowy. Wszyscy nagle stali się tacy pogodni i życzliwi, aż mnie mdliło. Nawet Ślizgoni uśmiechali się jakoś częściej. Mi i Draco w żaden sposób nie udzielała się ta atmosfera. Nasza dwójka patrzyła na to wszystko sceptycznie i kąśliwie komentowaliśmy zachowania niektórych osób.

— Jesteśmy okropni — parsknęłam cicho, kręcąc głową. Malfoy właśnie bezlitośnie zbeształ jakiegoś Puchona, a ja mu przyklasnęłam.

— Fakt, jesteśmy — zgodził się, nieprzerwanie idąc przed siebie jednym z korytarzy, ramię w ramię ze mną. — Ale nie wiem jak tobie, mi to nie przeszkadza.

— Czasami zastanawiam się, czy nie powinnam być milsza — przyznałam. — Ale ostatecznie zawsze stwierdzam, że wolę być sobą.

— Kiedy ktoś mówi mi, że mnie nie lubi, ja czerpię z tego satysfakcję — wyznał ze wzruszeniem ramion.

Merlinie, byliśmy tacy sami. Żadne z nas nie szukało przyjaciół, czuliśmy się dobrze w swoim zamkniętym gronie ludzi, którzy zaskarbili sobie naszą sympatię, przed którymi odważyliśmy się pokazać inną, tę bardziej troskliwą, wrażliwą stronę. Żadne z nas nie chciało, żeby wszyscy wokół nas kochali. Było nam dobrze ze świadomością, że jesteśmy znani z bycia wrednymi. Budowaliśmy respekt i uwalnialiśmy się od męczących znajomych. Nikt niczego od nas nie chciał. To było bardzo wygodne.

Pamiętam moment, w którym pierwszy raz zobaczyłam Draco. To było pierwszego dnia szkoły, byliśmy wtedy dziećmi, ale on już na wszystkich patrzył z góry. Przez moje pierwsze lata nauki w Hogwarcie nie lubiłam go. Dopiero kiedy ja sama zaczęłam się zmieniać, zrozumiałam jego i jakimś dziwnym trafem wzbudził moją sympatię.

Na początku, kiedy tylko ze sobą sypialiśmy, przez pierwsze tygodnie tej dziwnej znajomości, nic o nim nie wiedziałam, praktycznie wcale go nie znałam. Wiedziałam, jak ma na imię i jeszcze, że jest zarozumiałym dupkiem. Potem zaczęliśmy spędzać ze sobą trochę więcej czasu i Malfoy pokazał mi cechy, o jakie bym go nie posądzała.

Potrafił być troskliwy i wrażliwy, umiał rozmawiać na przeróżne tematy, o ile nie dotyczyły jego uczuć, ponieważ był też szaleńczo zamknięty w sobie.

— Dokąd idziesz? — zapytał, kiedy rano wstałam szybciej, niż powinnam. Właściwie, wymykałam się z jego pokoju w środku nocy.

Ubierałam swój mundurek w ciszy, licząc na to, że Dracon się nie obudzi, ale niestety, miał płytki sen.

Westchnęłam i zmusiłam się do uśmiechu. Zawiązałam krawat, przygładziłam włosy, a potem obdarzyłam go spojrzeniem. Wyglądał niezwykle pociągająco, taki rozespany, leżący półnagi w plątaninie swojej satynowej pościeli.

Oblizałam usta koniuszkiem języka.

— Do siebie — skłamałam. — Nie mogę spać, pouczę się trochę na... eliksiry.

— Mhm, okej — rzucił. — W takim razie do zobaczenia na śniadaniu.

— Do zobaczenia — odpowiedziałam, po czym wyszłam z jego pokoju.

Powód mojej pobudki niewiele miał wspólnego z nauką, ale z eliksirami już troszkę tak. Ruszyłam do klasy, gdzie od września urzędował Slughorm. Skradałam się, licząc na to, że nikt mnie nie przyłapie.

— Lumos — szepnęłam, a kiedy słabe światło mojej różdżki wypełniło pomieszczenie, zagryzłam ją w zębach, ponieważ potrzebowałam obu rąk wolnych.

Wygrzebałam z szafki jakiś stary podręcznik i odnalazłam odpowiednią stronę. Pospiesznie wykonywałam instrukcję, ponieważ wiedziałam, że nie mam za dużo czasu i z każdą następną minutą byłam coraz bardziej zestresowana.

Kiedy eliksir był gotowy, patrzyłam na niego z prawdziwym lękiem. Wiedziałam, że cokolwiek się stanie, nie będzie odwrotu i nagle zwątpiłam w to, czy jestem gotowa, by wiedzieć na pewno.

Zacisnęłam powieki. W końcu nie po to przychodziłam tutaj przed wschodem słońca, żeby wycofywać się w ostatnim momencie.

Wzięłam głęboki wdech, starając się uspokoić.

Drżącą ręką podsunęłam sobie flakonik pod nos, by potem zaciągnąć się jego zapachem.

Może nie wierzyłam w Amortencję jakoś bardzo, ale od kiedy powąchałam wodę kolońską Draco w Hogsmeade, ta sprawa nie dawała mi spokoju.

Czy naprawdę mogłam go kochać?

To brzmiało absurdalnie, ale na myśl, że tak właśnie może być, w oczach zbierały mi się łzy. Głównie dlatego, że wiedziałam, że moje uczucia wówczas byłyby jednostronne.

Powąchałam eliksir, mocno zaciskając zęby.

Nadal czułam te same perfumy, ale teraz, gdzieś w tle tego zapachu, przebijała się nutka mięty. Takiej samej, jaką czułam za każdym razem, gdy Malfoy rano mył zęby. I jeszcze szampon do włosów. Niby każdy mógł używać takie szamponu, ale... ale Draco też.

Odłożyłam flakonik, wzdychając ciężko. Przestałam oszukiwać sobie samą, że to była pomyłka. Przestałam wmawiać sobie, że to ciepło, które czuję za każdym razem, kiedy Dracon jest w pobliżu, jest czymś innym niż miłością.

Otarłam z policzków łzy i przygryzłam wargi. Jednym zaklęciem posprzątałam po sobie klasę, a potem wyszłam z niej już z mniejszą uwagą, niż do niej weszłam. Postanowiłam udać się na zewnątrz, na świeże powietrze, żeby trochę pooddychać, ochłonąć i poużalać się nad sobą w spokoju.

Nic więcej mi nie pozostało.

---

Hej, słońca!

Cieszę się ogromnym odzewem z Waszej strony i nie macie pojęcia, jak pokrzepiające są dla mnie Wasze komentarze oraz wszystkie te miłe słowa.

Staram się publikować rozdziały codziennie, więc nie są one długie, ale coś za coś, niestety. Musicie jednak wiedzieć, że przy mojej pracy z nieustabilizowanymi godzinami, bywają dni, kiedy ciężko jest mi coś napisać, dlatego nie zawsze pojawiają się rozdziały, co musicie mi wybaczyć.

Jakiś czas temu pisałam o Drarrym i jestem w trakcie przygotowywania fabuły takiego ff, więc możecie spodziewać się go za jakiś czas, ponieważ najpierw chcę dokończyć to fanfiction i dopisać kilka rozdziałów do "Lost Letter" (na które też Was zapraszam c;) 

Btw, jeśli podoba Wam się mój styl pisania, a lubicie czytać coś poza tematyką Pottera, to musicie wiedzieć, że wydałam trzy książki, które serdecznie Wam polecam ♥ Zainteresowanym więcej opowiem w komentarzu ;)

Przesyłam miłość <3 

✔ Fidelius |D.M. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz