THEN - E X A M S

549 45 11
                                    

Czerwiec tego roku był dla mnie chyba najtrudniejszym miesiącem w życiu.

Nie tylko dowiedziałam się, że Draco prowadza się z Pansy, z czym ona zaczęła niemożliwe się obnosić, od kiedy pokłóciłam się z Malfoyem, ale też nauka do egzaminów sprawiała mi ogromne kłopoty, bo w ogóle nie mogłam się skupić.

Lazarus motywował mnie i próbował pomagać, ale ja już całkiem się poddałam. Cieszyłam się, że przyłożyłam się do tego, kiedy jeszcze jakiekolwiek informacje wchodziły mi do głowy.

Teraz jedyne, na co miałam ochotę, to butelka ognistej whisky albo kilka(naście) kufli kremowego piwa.

Niestety wszyscy ślęczeli nad książkami, a wiedziałam, że gdybym zaczęła pić sama, źle by się to dla mnie skończyło. Zapłakana, poszłabym do Dracona, tracąc całą godność.

Westchnęłam, przewracając stronę w książce. I tak nie wiedziałam, co było napisane kartkę wcześniej, mimo że to przeczytałam.

Zerknęłam na przyjaciela, siedzącego naprzeciw, przy stole w czytelni i korzystając z jego nieuwagi, przestałam wmawiać sobie, że faktycznie skupiam się na lekturze.

Podparłam policzek o dłoń i przymknęłam oczy.

Pod powiekami odtwarzałam w kółko jedno wspomnienie.

Szłam przez korytarze Hogwartu w stronę wyjścia, taka zdenerwowana i nawet nie zauważyłam, kiedy Lazarus przygarnął mnie do siebie.

Czując się bezpiecznie w jego ramionach, wybuchnęłam płaczem.

Przyjaciel zabrał mnie na błonia, żeby ludzie nie patrzyli na mnie, żeby potem nie wytykali mi chwili słabości i żeby porozmawiać spokojnie.

Długo zajęło mi opanowanie nerwów, ale kiedy w końcu byłam w stanie mówić, to i tak Laz odezwał się pierwszy.

- Co on ci zrobił?

Zabawne, że wiedział, że płaczę przez Draco. Nie kochałam go, a przynajmniej tak sobie powtarzałam, ale i tak poczułam się paskudnie zdradzona.

Opowiedziałam wszystko mojemu przyjacielowi, a on wtedy pokręcił głową z dezaprobatą i zmowu przygarnął mnie do siebie.

- Rose! - cichy syk Lazarusa sprowadził mnie na ziemię i sprawił, że podskoczyłam w miejscu. - Nie śpij. Poczytaj trochę o tej transmutacji. Udowodnij Malfoyowi, że jesteś w stanie osiągnąć świetne wyniki bez jego pomocy.

Faktycznie była to dla mnie jakaś motywacja, dlatego powróciłam spojrzeniem do tekstu.

Teraz za wszelką cenę chciałam udowodnić Draco, że do niczego nie jest mi potrzebny, że doskonale radzę sobie bez niego.

Niestety chciałam udowodnić mu coś, co nie było prawdą, bo przecież ja prawie wcale sobie nie radziłam.

Egzaminy w końcu nadeszły, a ja byłam ogromnie wdzięczna, że mam je z głowy, kiedy faktycznie napisałam je wszystkie.

Ten ogromny stres, którego również się wypierałam, wreszcie ze mnie zszedł, a i wszyscy wokół się wyluzowali.

Wreszcie mogłam wyciągnąć kogoś z pokoju lub biblioteki na kremowe piwo.

Nie chciałam urządzać imprezy w dormitorium, tym bardziej, że niestety wciąż dzieliłam pokój między innimi z Pansy, a ona raczej nie była mile widziana. Jeszcze sprowadziłaby Draco i tego bym już nie przeżyła.

Dlatego wyciągnęłam Lazarusa, Notta i Blaise'a do Hogsmeade już w pierwszy weekend po testach.

W Trzech Miotłach było wtedy pełno uczniów, którzy świętowali to, że te potworne sprawdziny mają już za sobą.

Rozejrzałam się w poszukiwaniu wolnego stolika, ale można bylo tylko pomarzyć o takim, dlatego we czwórkę dosiedliśmy się do jakiejś grupki Krukonów.

Laz przedstawił nam ich, ale ze wszystkich zwróciłam uwagę i zapamiętałam tylko drobną blondynkę, Lunę. Była osobliwa, wydawała się nie udawać nikogo, nie starała się dopasować. Chyba właśnie dlatego ją polubiłam.

Po czterech kuflach miałam dość. Kręciło mi się w głowie, krok miałam chwiejny, a słowa plątały mi się na języku. Lazarus oczywiście był bardziej odpowiedzialny i zadeklarował, że wróci ze mną do Hogwartu, pilnując przy okazji, żeby nic mi się nie stało.

Nie wiem, co ja bym bez niego zrobiła.

Był dla mnie jak starszy brat.

Kochałam go ogromnie, ale na wspomnienie nas jako pary odrobinę chciało mi się śmiać. W ogóle nie pasowaliśmy do siebie pod tym kątem.

Laz doprowadził mnie pod wejście do pokoju wspólnego Ślizgonów, gdzie kazał mi obiecać, że pójdę prosto do łóżka.

Swojego łóżka.

Naprawdę chciałam tak zrobić, jednak w salonie zatrzymał mnie głos Crabba, więc odwróciłam się w jego stronę, podparta o ścianę, żeby nie upaść.

Siedział tam z Goylem i Draco. Grali w kary. Albo raczej Malfoy ogrywał ich w karty.

- Gdzie byłaś? - zapytał mnie osiłek.

Uśmiechnęłam się, ponieważ wiedziałam, że gówno go to obchodzi. To Dracon kazał mu zapytać.

- Tam, gdzie wszyscy - odparłam bełkotliwie. - Opijałam zakończenie egzaminóe w Trzech Miotłach. Poznałam masę świetnych ludzi. - Aż Lunę. - Powinieneś żałować, Crabb, że siedzisz tutaj, a nie bawisz się tam. A teraz, wybaczcie, chłopcy, ale idę spać, bo Theodor wymęczył mnie na śmierć - rzuciłam, pozostawiając im to luźne zdanie do własnej interpretacj.

Tak naprawdę przecież nic nie stało się między mną, a Nottem.

Usatysfakcjonowana, że chociaż trochę dopiekłam Draco, wróciłam do dormitorium. Na szczęście pustego.

Zrzuciłam z siebie ubrania i opadłam na łóżko, szczęśliwa i zakochana w mojej poduszce.

Już za tydzień wakacje, Rose. Dasz radę.

✔ Fidelius |D.M. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz