THEN - P U M P K I N E A T E R

555 46 46
                                    

Upewnij się, że przeczytałaś poprzedni rozdział, bo publikuję 2 w ciągu jednego dnia.

Po pierwsze, mimo że ta książka jest oznaczona jako dla dorosłych, to i tak informuję o niewielkiej ilości perwersji w tym rozdziale.

A po drugie, wyjaśnijcie mi proszę, od czego to zależy, że kiedy napiszę Wam, że fajnie będzie i miło mi się zrobi, jeśli skomentujecie, dostaję 50 komentarzy, a jeśli nie dodam takiej notki, komentarzy znajdzie się może 5? Nie chcę, żeby to brzmiało pretensjonalnie, ja jestem po prostu ciekawa tej zależności.

Anyway, enjoy!
***

Draco zszedł ze swoimi gorącymi pocałunkami niżej, pod mój biust, a ja jęknęłam z przyjemnością, kiedy zassał skórę na moim żebrze. Zacisnęłam palce na jego jasnych włosach, przyglądając mu się spod przymkniętych powiek.

Przesunął palcami po wilgotnym materiale mojej bielizny, przez co mocniej zacisnęłam dłoń.

— Zaraz powyrywasz mi włosy — mruknął z nutą rozbawienia, odrywając się od mojego brzucha. Przeniósł się wyżej, by spojrzeć mi w oczy, więc zarzuciłam swoje ręce na jego kark, a potem przesunęłam niżej, na plecy, które zaczęłam gładzić niespiesznie. Miał taką doskonałą cerę, gładką i miękką skórę.

— Pozwól mi być na górze — szepnęłam mu na ucho, po czym przygryzłam jego płatek i koniuszkiem języka przesunęłam po małżowinie. — Zobaczysz, będzie fajnie.

— Nie ma takiej opcji, dziewczynko — zaprzeczył, a jedna z jego rąk zacisnęła się lekko na mojej piersi.

Westchnęłam głośno.

— Nienawidzę cię — wyznałam cicho. — Tak cholernie cię...

— Grzeczne dziewczynki nie używają przekleństw — zganił mnie z małym, wrednym uśmieszkiem. — Chyba nie chcesz dostać klapsa?

Szczerze mówiąc, chyba chciałam.

Przygryzłam wargę, już i tak zupełnie zmiażdżoną przez usta Dracona.

— Kurewsko cię nienawidzę.

— Oj, Rosemary, nie wolno tak robić — zaśmiał się chrapliwie.

Jednym zwinnym ruchem odwrócił mnie na brzuch, przez co poczułam rosnące we mnie podniecenie. Malfoy był taki gorący w każdym geście, jaki wykonywał.

Jego silna dłoń już po chwili uderzyła w mój pośladek, nie za mocno. Potem posunął rękę wyżej, wzdłuż mojego kręgosłupa, aż w końcu to on zacisnął długie, szczupłe palce na moich włosach. Przystawił usta do mojego ucha i bardzo, bardzo cicho odezwał się do mnie.

— Czyja jesteś?

— Twoja — sapnęłam.

Miałam przyspieszone tętno i oddech. Każde słowo tego chłopaka sprawiało, że pragnęłam go bardziej.

— Co?

— Jestem twoja, Draco — poprawiłam się.

Puścił moje włosy, żeby przesunąć dłoń na moje majtki. Odsunął ich krawędź i jednym sprytnym ruchem wsunął we mnie dwa palce. Orientacyjnie podkuliłam nogi, wciągając powietrze przez nos z cichym świstem.

— Będziesz skomleć i błagać mnie, żebym pozwolił ci skończyć — oświadczył.

I miał rację.

Tej nocy Dracon bawił się mną przez długie godziny i sprawił, że kiedy skończyliśmy, byłam po prostu wyczerpana. Nogi wciąż trzęsły mi się z nadmiaru przyjemności, jaką mnie uraczył. Leżałam na jego łóżku i wpatrywałam się w sufit, starając się unormować tętno.

On już spał. Wyglądał przy tym bardzo słodko, tak... chłopięco. Miał rozczochrane włosy, rumiane policzki i rozchylone usta, zaschniętą ślinę w ich kąciku.

Uśmiechnęłam się do siebie na ten widok i ostrożnie, żeby go nie obudzić, odsunęłam mu grzywkę z oczu.

Następnego dnia nie miało wydarzyć się nic ciekawego, to miał być wtorek jak każdy inny. Kilka lekcji, obiad, a potem wieczór z Malfoyem, unikanie Lazarusa i jego drugiej połówki, może trochę nauki w dormitorium albo wyjście z przyjaciółmi na błonia.

Okazało się jednak, że ten wtorek nie należy do normalnych, kiedy w czasie eliksirów Cho wybiegła z klasy z płaczem.

Na początku lekcji Slughorm rozdał każdemu niewielką fiolkę z dziwnie wyglądającym płynem i powiedział, że nie umrzemy od tego, ale wyłącznie odważni mogą się z tego napić. Byłam odważna, ale nie mogłam nazwać się ryzykantką. Nie miałam zamiaru niczego nikomu udowadniać. Cóż, Cho Chang miała odmienne zdanie i jako jedna z nielicznych napiła się tej przedziwnej mikstury. Wszyscy, którzy jej spróbowali, zostali poproszeni o wystąpienie na środek klasy i dopiero, gdy ustawili się w równym rzędzie, profesor oznajmił, że spożyli właśnie eliksir prawdy i przez całe zajęcia nie będą w stanie skłamać. Na tę informację, oni wszyscy, jak jeden, pobledli.

Nauczyciel zapytał, kto chciałby zadać naszym śmiałkom jakieś pytania, więc kilka osób, w tym ja i Lazarus, podnieśliśmy ręce.

Ja na swoją ofiarę wybrałam Harry'ego Pottera. Zapytałam go, czy kiedykolwiek wykorzystał do swoich własnych celów to, że jest Wybrańcem, a on przyznał, że zdarzyło się to kilka razy. Kiedy tylko to powiedział, Draco popatrzył na mnie, a na jego twarzy wymalował się usatysfakcjonowany uśmiech.

Ktoś zapytał Hermionę Granger, dlaczego tak bardzo zależy jej na najlepszych stopniach, a ona odpowiedziała, że chce udowodnić, że można być doskonałym czarodziejem, nawet gdy pochodzi się z mugolskiej rodziny.

Lazarus spojrzał swojej dziewczynie w oczy i zapytał, czy jest coś, co przed nim ukrywa.

Słowa, które wtedy padły, uderzyły nawet we mnie. Poczułam się zażenowana i domyślałam się, że dla mojego przyjaciela był to niezły cios.

— Tak — odpowiedziała bez chwili wahania, ale za to z tęgą miną. — Zaczęłam spotykać się z tobą, żeby Oliver Wood zwrócił na mnie uwagę.

Zaraz zakryła sobie usta obiema dłońmi, a jej oczy zaszły łzami. Oliver wydał się zaskoczony i zmieszany, patrzył na nią z niedowierzaniem, chyba nie wiedząc, co ma w tej sytuacji zrobić, jak zareagować.

— Okej. — Odchrząknął Laz. — Oliverze, mam nadzieję, że zwróciłeś wystarczająco dużo uwagi na Cho, żebym już mógł z nią zerwać.

Zaczęłam kaszleć, żeby ukryć nerwowy śmiech. Lazarus wydał się taki spokojny i opanowany, zdystansowany i zimny, ale ja znałam go wystarczająco dobrze, by wiedzieć, że w środku siebie przechodzi właśnie załamanie nerwowe.

— Panie, Lazarus Midway znowu do wzięcia — mówił dalej, tak sarkastycznie. — Proszę nie pchać się drzwiami i oknami, najlepiej ustawcie się w kolejce. CV przyjmuję w porach lunchu.

Draco prychnął pod nosem, kręcąc głową z niedowierzaniem.

— Widać, że się z tobą przyjaźni — szepnął do mnie. — Ironiczne suki trzymają się razem.

Uderzyłam go łokciem w żebra, ale nie potrafiłam powstrzymać uśmiechu.

Cho rzuciła się do drzwi, chyba nie mogąc wytrzymać tych oceniających spojrzeń, które się na nią skierowały.

Postukałam palcem wskazującym w blat ławki, wydymając wargi. Reszta lekcji już w ogóle mnie nie obchodziła. Zaczęłam zastanawiać się, jak poprawić humor mojemu przyjacielowi, który teraz, przygaszony i smutny, siedział na swoim miejscu i udawał wielce obojętnego.

Dobrze go wyszkoliłam.

* tytuł rozdziału wziął się z rymowanki "cheater cheater pumpkin eater", co na polski oznacza "zdrajca zdrajca zjadacz dyni" i w sumie nie ma sensu, ale nie mogłam się powstrzymać.

✔ Fidelius |D.M. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz