NOW - H E A R T B R E A K

614 53 67
                                    

Hej, nie żebym żebrała o komentarze, ale ten rozdział jest wart komentowania, a przynajmniej tak mi się wydaje...
***

Do końca życia zapamiętam ten dzień, będzie śnił mi się po nocach jako najgorszy koszmar i za kilka lat będę wspominać to, leżąc w łóżku i nawet wtedy będzie zalewać mnie fala zażenowania.

Weszłam do sypialni Draco, jak każdego czwartku. Malfoy stał w oknie, oparty o jego framugę i patrzył na wodę za szybą. Wydawał się zamyślony i nieobecny, ale to od kilku dni mnie nie dziwiło. Ciągle nad czymś rozmyślał, ale nie chciał przyznać, co chodzi mu po głowie. Zgadywałam, że ma to coś wspólnego z Mrocznym Znakiem na jego przedramieniu, który tak skrzętnie zakrywał, bo nie chciał, żeby ludzie w szkole bali się go w taki sposób. On nie był zły, nie chciał być postrzegany jako morderca.

Ułożyłam dłoń na jego ramieniu i wspięłam się na palce, by złożyć pocałunek na jego bladym policzku. Bledszym, niż zawsze, bardziej szarym.

Wiedziałam, że Dracon słabo sypiał i mniej jadł, zwyczajnie ostatnim czasem nie czuł się dobrze, a ja kompletnie go rozumiałam. Na jego miejscu pewnie postępowałabym podobnie.

Jego ręka oplotła się wokół mojej talii i chłopak ukrył nos w zagięciu mojej szyi.

Ciepły oddech odbijał się od mojej skóry, przyprawiając mnie o dreszcze i szybsze bicie serca.

Nic nie mogłam poradzić na sposób, w jaki moje ciało reagowało na bliskość Malfoya.

Nieraz wspominałam czasy, kiedy Draco wydawał się bardziej beztroski. Jasne, zawsze był taki poważny, groźny i wyniosły, ale ostatnio stał się po prostu smutny i milczący. Już nie łapał mnie na korytarzu między zajęciami, żeby zostawić mi na szyi kilka krwistych śladów, już wcale się nie śmiał, a nasz seks z nieco agresywnego, pełnego perwersyjnych wyrazów i spontanicznego, zmienił się w powolny, dokładny, a nawet delikatny.

Było mi przykro, widząc blondyna w takim stanie. Nie zasługiwał na to.

— O czym myślisz? — zapytałam cicho, ostrożnie przeczesując palcami jego jasne włosy.

— Nie mogę ci powiedzieć — odszepnął, po czym wyprostował się powoli. — To coś, z czym muszę uporać się sam.

— Z niczym nie musisz być sam — zaprzeczyłam, naprawdę w to wierząc.

Pokręcił głową, wzdychając cicho.

— Dlaczego w ogóle wciąż tu jesteś, Rose? — zapytał, świdrując mnie swoimi przygaszonymi, szarymi oczami. — Każdy normalny człowiek dałby sobie sposób, przecież ja jestem już spisany na straty.

— Nie jesteś — wydukałam, po czym opuściłam wzrok.

Nie byłam jednak w stanie odpowiedzieć na jego pytanie. Nie chciałam na nie odpowiadać. Te słowa były w stanie nas pozabijać.

— Dlaczego, Rose? — drążył. — Myślałem o tym ostatnio.

— Tak?

— Mhm. Wydaje mi się, że wiem, ale bardzo chciałbym się mylić.

Zacisnęłam usta w wąską linię. Moje serce przyspieszyło, a do oczu zaczęły napływać łzy. Czułam się tak, jakby wymierzył mi policzek. Nie mogłam się przemóc, by na niego spojrzeć. Wiedziałam, że stał tam, dwa kroki ode mnie, wysoki, przystojny, zniszczony. Ubrany w białą koszulę, na której tak ładnie grało zielone światło, wpadające przez okno.

Zanim wypowiedział następne słowa, podszedł do mnie. Jego duża, silna dłoń znalazła się na moim policzku, moje ucho między jego palcami, podbródek na poduszeczce pod kciukiem. Czułam chłód jego srebrnego sygnetu. Zmusił mnie, żebym spojrzała mu w oczy.

— To prawda? — zapytał, zagubionym spojrzeniem szukając czegoś w moich oczach.

— Tak — przyznałam bełkotliwie.

— Powiedz to.

— Kocham cię, Draco.

Gwałtownie zabrał rękę, tak, że aż zarzuciło moją głową.

— Prosiłem cię! — krzyknął, odsunąwszy się. — Miałaś tego nie robić!

— Trzeba było pomyśleć o tym, zanim pierwszy raz zaciągnąłeś mnie do łóżka! — odkrzyknęłam. — Trzeba było pomyśleć o tym, kiedy otwierałeś się przede mną, kiedy robiłeś dla mnie te wszystkie rzeczy!

— Wolałaś, żebym tylko cię pieprzył? — syknął przez zaciśnięte zęby. — Nie rozmawiał z tobą, nie wyświadczał ci przysług?

— Tobie byłoby to na rękę, wtedy przynajmniej nie musiałbyś znosić tego, że jesteś dla kogoś ważny!

Serce mnie bolało i w ogóle nie miałam już siły na ukrywanie łez. Płakałam przez Draco, nie pierwszy i pewnie nie ostatni raz.

Dlaczego, Merlinie, miałam takie cholerne skłonności do toksycznych relacji, dlaczego ciągnęło mnie do ludzi, którzy sprawiali, że cierpiałam i zamykałam się w sobie? Którzy zwyczajnie mnie niszczyli?

— Jesteś kretynką — warknął.

Prychnęłam z ironia, wywracając załzawionymi oczami.

— Jestem kretynką, bo się zakochałam. Tak, masz rację. Czuję się jak największa kretynka, Dracon. Nigdy nie liczyłam na nic z twojej strony i nawet nie sądziłam, że kiedykolwiek się dowiesz.

— Jak długo to trwa? — zapytał spokojniej, ale w jego głosie wciąż pobrzmiewała nuta wrogości.

Już miałam przyznać, że od wiosny, ale w ostatnim momencie ugryzłam się w język.

— To bez znaczenia. Chyba oboje wiemy, co teraz się stanie — rzuciłam z udawaną obojętnością.

Obrzucił mnie zimnym spojrzeniem, które tak potwornie mnie bolało.

W porządku, mogłam być osobą z paskudną osobowością, która czerpała przyjemność z tego, że ktoś jej nie lubi, że uważa ją za wredną, ale ja też... ja też miałam serce. I to serce aktualnie znajdowało się w kawałkach.

— Tak — zgodził się, potakując skinieniem głowy. — Najlepiej będzie, jeśli zaczniemy udawać, że nigdy nic nas nie łączyło.

— Jak sobie życzysz — mruknęłam.

Nie miałam już nic do dodania. Odwróciłam się i wyszłam.

Nie byłam jednak w stanie dojść do swojej sypialni. W pokoju wspólnym straciłam całą moc. Korzystając z tego, że nikogo nie ma w pobliżu, osunęłam się po ścianie i pozwoliłam sobie na płacz.

W sposób w jaki nigdy nie chciałam, stałam się dziewczyną ze złamanym sercem, jaką nigdy nie chciałam być i to przez chłopca, którego nigdy nie chciałam kochać.

✔ Fidelius |D.M. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz