THEN - P A C T

799 47 11
                                    

Od naszej małej konfrontacji w pociągu, nie rozmawiałam z Draco. Mijałam go kilka razy na korytarzu, ale za każdym razem wydawał się okropnie spieszyć lub ja nie miałam czasu, żeby z nim pogadać. Lazarus kilka razy szturchał mnie w czasie jakichś zajęć, żeby przekazać mi, że Malfoy się na mnie patrzy, ale udawałam, że mnie to nie rusza.

Wpadliśmy na siebie dopiero na początku lutego. Wracałam z biblioteki z toną książek w rękach. Snape zadał nam niemożliwe do wykonania zadanie, ale ja zamierzałam pokazać mu, że oddam ten przeklęty referat i dostanę z niego dobrą ocenę. Wbrew wszystkiemu, lubiłam jego zajęcia.

Nie widziałam Dracona, który szedł w przeciwnym kierunku, bo skupiłam się na trzymaniu wszystkich tych książek w rękach. Zderzyliśmy się i wszystkie podręczniki wypadły mi na podłogę. Zaklęłam pod nosem, ogarniając wzrokiem ten bałagan, ale nie schyliłam się, żeby to pozbierać. Popatrzyłam na Draco i zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, wyjęłam swoją różdżkę, żeby ułożyć podręczniki w stosik. Potem westchnęłam cicho i ponownie popatrzyłam na chłopaka.

Uniósł brwi, jakby czekał, aż się odezwę, a ja wyłącznie wzruszyłam ramionami. Milczeliśmy przez chwilę, patrząc na siebie.

To było dziwne, ale nie niezręczne. W gruncie rzeczy ta cisza mi pasowała. Malfoy miał w sobie coś takiego, że nie czułam potrzeby, by koniecznie rozmawiać z nim, żeby czuć, że się dogadaliśmy.

Tak było też tym razem.

— To wpadnij do mnie wieczorem — odezwał się w końcu, kiedy już odbyliśmy tę niemą rozmowę na spojrzenia.

— Nie. — Pokręciłam głową, po czym wskazałam na książki, stojące pod ścianą. — Dzisiaj mam referat do napisania. Spotkajmy się jutro w czasie obiadu.

— Niech będzie — przystał na to i w sumie nie miał innej opcji, ponieważ ja wcale nie pytałam go o zdanie.

Wzięłam swoje książki i ruszyłam dalej, nie czekając, aż Draco się ze mną pożegna. Ja też nie powiedziałam mu nawet głupiego „cześć". Nie czułam, żeby to było nam potrzebne.

Nie przemyślałam jednak tego, że następnego dnia, po nieprzespanej nocy, spędzonej nad wypracowaniem Snape'a, będę ledwo żywa i mało kontaktowa.

Umowa była jednak umową, a ja dotrzymywałam danego słowa.

— Dokąd się wybierasz? — zapytał Lazarus, kiedy wstałam od stołu, trzymając w ręku zielone jabłko.

Zerknęłam na Draco, który właśnie kierował się do wyjścia, a Laz powędrował za moim wzrokiem i skinął ze zrozumieniem.

— Tylko obiecaj mi, że nie zostanę wujkiem — rzucił ze śmiechem. — Jestem na to za piękny i za młody.

Wywróciłam oczami, ale uśmiechnęłam się. Laz zawsze wiedział, jak ze mną rozmawiać.

Malfoy czekał na mnie przed wejściem, oparty o ścianę, kiedy jednak zobaczył, że się pojawiłam, ruszył przed siebie bez słowa, a ja poszłam za nim. Zgadzałam się w tym, że główny korytarz nie jest najlepszym miejscem do takiej rozmowy, jaką my mieliśmy odbyć.

Okazało się, że Draco zaprowadził mnie do toalety dla chłopców na szóstym piętrze. Weszłam tam bez wzruszenia i usiadłam na umywalce, kończąc jabłko, które wzięłam ze sobą.

— Czyżbyś się nie wyspała, Rosemary? — zapytał.

Miał ręce splecione na piersi, opierał się o ścianę i nogi krzyżował w kostkach. Jego biała koszula tak dobrze opinała mu ramiona, a ciasno zawiązany krawat aż prosił się, żeby zacisnąć na nim rękę i przyciągnąć jego właściciela bliżej.

Oblizałam usta koniuszkiem języka na to wyobrażenie.

— Odrobinę — zgodziłam się.

— Powinnaś się przyzwyczaić — mruknął. — Jeśli jesteś pewna, że zgadzasz się na moją propozycję, częściej będziesz nie przesypać nocy.

Założyłam nogę na nogę, świadoma tego, że spódniczka obsunęła mi się i odsłoniła więcej, niż powinna.

Przekrzywiłam głowę, w milczeniu i z lekkim uśmiechem przyglądając się chłopakowi.

— Seks jest fajniejszy niż odrabianie lekcji — zauważyłam.

Dracon prychnął pod nosem i pokręcił głową.

— Masz rację — zgodził się, a na jego twarzy przez sekundę albo dwie widniał uśmiech.

— Więc? — zapytałam, ciekawa, co jeszcze ma mi do powiedzenia. — Powiedziałeś, że moglibyśmy ze sobą sypiać. Niezobowiązująco. Coś więcej? Jakieś konkretne... zasady?

— Nie. Chodzi tylko o zabawę, Rosemary. Chyba że ty coś proponujesz. To musi być układ, z którego oboje będziemy zadowoleni.

Zastanowiłam się przez chwilę. Czy ja mogłabym chcieć czegoś od Draco? Czy on mógł w ogóle zaoferować mi cokolwiek poza fizycznym spełnieniem? Nie sądziłam. Uważałam Malfoya za cholernie pociągającego, to fakt, ale poza tym, nie miał on dla mnie żadnych wartości jako człowiek. Był dumny, był arogancki i snobistyczny. Byliśmy w gruncie rzeczy podobni, dlatego nie sądziłam, bym mogła cokolwiek się od niego nauczyć lub cokolwiek otrzymać.

— Nie. Twoja propozycja jest dobra.

Skinął, po czym odepchnął się od ściany. Podszedł do mnie i wyciągnął dłoń.

Spojrzałam na jego rękę, a potem uniosłam wzrok na jego twarz i prychnęłam z kpiną. Zeskoczyłam z umywalki, żeby stanąć z chłopakiem twarzą w twarz.

— To umowa o seks, nie pakt biznesowy — szepnęłam, patrząc mu w oczy, po czym bez ostrzeżenia wpiłam się w jego usta.

Przygryzł moją wargę i odciągnął ją, a ja mimowolnie jęknęłam cicho z zadowoleniem.

Skoro tak dobrze całował, nie chciałam wiedzieć, co będzie w stanie zrobić ze mną później.

Udało mi się wrócić do Wielkiej Sali pod koniec obiadu. Przez kilka minut poprawiałam swoje włosy, które Draco rozczochrał swoimi palcami, kiedy za nie pociągał. Musiałam też od nowa malować usta, ponieważ niewiele zostało z mojej pomadki. Wydawało mi się, że wyglądam dobrze, normalnie, ale uśmiech Lazarusa, który zagościł na jego ustach, kiedy tylko weszłam do środka, sprawił, że zrozumiałam, że jestem w błędzie.

Podeszłam do stołu Krukonów, żeby zamienić kilka słów z przyjacielem.

— I jak? — dopytał.

— Zajebiście — przyznałam z westchnieniem, a moje spojrzenie podążało za Malfoyem, który pojawił się w Sali kilka chwil po mnie. Nie chcieliśmy w końcu wydawać zbyt podejrzanie.

Umówmy się: romans, nawet niezobowiązujący, między Ślizgonem, a Gryfonką nie byłby dobrze postrzegany przez żadną ze stron.

— Rozbierasz go wzrokiem — skomentował Laz.

— Mhm. Dziś wieczorem nie tylko wzrokiem.

Mój przyjaciel zagwizdał, a potem wyciągnął rękę w moją stronę, więc przybiłam mu piątkę.

Mimo tego, że wszystko to brzmiało tak wspaniale, tak łatwo i przyjemnie, ja miałam dziwne przeczucia, że nie skończy się to równie pozytywnie... Ale póki co, nie zamierzałam się martwić. Byłam młoda, chciałam korzystać z tego, co oferowało mi życie. Chciałam popełnić ten błąd.

✔ Fidelius |D.M. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz