THEN - R E C A P I T U L A T I O N

561 44 6
                                    

Hej, kociaki. Po pierwsze, nie wiem, czy zwróciliście uwagę, ale wczoraj późniejszym wieczorem zaktualizowałam pierwszy "rozdział" aka protagonistów i antagonistów, więc jeśli chcecie, możecie zapoznać się z nowym bohaterem ;). Po drugie - również wczoraj, ale trochę wcześniejszym wieczorem, dodałam na swoją tablicę informację odnośnie rozdziałów we wszystkich moich fikach o Dracze, również o tym, więc jeśli jesteście zainteresowani, polecam zerknąć. O, a jeśli macie tiktoka, to na moim koncie wczoraj pojawił się filmik o tym, jak wygląda pisanie tego ff przeze mnie ;).
No i za kilka chwil wleci też rozdział na Contrast (do którego zmieniłam okładkę).
To chyba wszystko z przedrozdziałowej pogadanki, trzymajcie się cieplutko xxx.

****

Podróż do Hogwartu nigdy nie dłużyła mi się aż tak. Miałam wrażenie, że jedziemy latami. Może było to spowodowane tym, że nie mogłam się doczekać, żeby wreszcie wysiąść. Bardzo lubiłam towarzystwo Lazarusa, ale chciałam już zobaczyć się z Draco. Tęskniłam za nim przez ostatnie tygodnie wakacji, a w ciągu kilku poprzednich nocy śniło mi się nasze spotkanie.

— Nie możesz po prostu przejść się do jego przedziału? — zapytał Laz, zerkając na mnie znad książki, kiedy po raz kolejny westchnęłam ciężko, próbując znaleźć sobie miejsce oraz wygodną pozycję do spania.

Stwierdziłam, że przecież czas najszybciej minie mi, kiedy się zdrzemnę.

— Nie — mruknęłam. — Nie chcę, żeby pomyślał, że mi zależy.

— Ale przecież ci zależy.

Położyłam sobie bluzę pod głowę i zamknęłam oczy.

— No i co z tego? — wymamrotałam. — On nie powinien o tym wiedzieć.

Mój przyjaciel powtórzył kilkukrotnie moje imię z dezaprobatą i pewnie pokręcił przy tym głową, ale nie widziałam tego, bo z przymkniętymi powiekami powtarzałam sobie, że muszę iść spać.

Kiedy się obudziłam, byliśmy już blisko Hogwartu, zrozumiałam to, bo za oknami było ciemno. Ten fakt ogromnie mnie cieszył. Naprawdę chciałam już wysiąść z tego pociągu. Chciałam usiąść koło Malfoya na kolacji i zapytać, jak minęło mu lata.

Niestety Draco nie przyszedł do Wielkiej Sali, a od razu udał się do dormitorium. Kiedy odwiedziłam go potem, a on opowiedział mi o swojej ciotce Bellatrix i o wszystkim, co działo się w jego domu, zrozumiałam, że może faktycznie lepiej, że zobaczyliśmy się sam na sam, a nie przy wszystkich tych ludziach.

Następne tygodnie były dla mnie trudne. Nie tylko dlatego, że nauczyciele ciągle powtarzali nam, że musimy skupić się na nauce w ostatnim roku szkoły, bo nasz materiał jest bardzo zaawansowany i wymagający, ale głównie przez to, że widziałam, w jak wielkiej rozsypce jest chłopak, którego kochałam. Ciężko było mi patrzeć na jego cierpienie.

Kilka razy złapałam go na tym, jak wpatrywał się w wypalony na jego bladej skórze Mroczny Znak ze łzami w oczach, jak wbijał w swoje przedramię palce drugiej ręki, jakby chciał zedrzeć to znamię ze swojego ciała.

Dużo czasu spędzałam z Draconem, teraz już rzadziej ze sobą sypialiśmy, a często po prostu leżałam z nim w łóżku, tuląc się do niego. Przeczesywałam jego jasne włosy i milczałam razem z nim, kiedy po jego szarej twarzy skapywały łzy. Bardzo chciałam mu pomóc, ale nie miałam pojęcia, co mogę dla niego zrobić.

Kiedy po kilku tygodniach Draco zrobił mi awanturę przez to, że się w nim zakochałam, czego dowiedział się, chociaż nigdy nie powinien, mój świat stał się jeszcze bardziej ponury.

Widziałam, jak Malfoy zapada się w sobie. Chudł, jego włosy stały się matowe, a spojrzenie płytkie. Zawsze pamiętałam go jako chłopca, który swoim wzrokiem mógł odebrać mowę, tymczasem teraz wyglądał tak, jakby wypłakał ze swoich oczu cały blask. Jego cera nie przypominała kolorem ludzkiej skóry, na jego dłoniach uwydatniły się ścięgna, a kości policzkowe miał wyraźniejsze niż kiedykolwiek wcześniej.

Wiedziałam też, że płacze.

A najgorsze dla mnie w tym wszystkim było to, że nie mogłam już nawet go przytulić i powiedzieć, że wszystko jakoś się ułoży. Nie mogłam być dla niego wsparciem, ponieważ on sam mnie odrzucił. Może nie powinnam go żałować, może powinnam zobojętnieć na jego ból, ale ja nie potrafiłam, ponieważ tak bardzo go kochałam. I zamiast oddalić się od niego, ja czułam rosnące we mnie uczucia względem jego osoby. Chciałam, żeby w końcu był szczęśliwy, ze mną lub beze mnie.

Dlatego kiedy tuż przed przerwą świąteczną starliśmy się na korytarzu, a ja w swojej największej desperacji błagałam go, żeby poświęcił mi chociaż minutę swojej uwagi, wykorzystując mnie, jak tylko mu się podobało, poczułam się lepiej.

Wiedziałam, że dla niego to niewiele znaczy, ale moje serce rwało się do niego i nic nie mogłam na to poradzić. Poza tym miałam świadomość tego, że przez noc spędzoną ze mną, chociaż na chwilę oderwie się myślami od wszystkich spraw związanych z byciem Śmierciożercą, a widać było, jak bardzo tego potrzebuje.

Czasami żałowałam, że następnego poranka uciekłam z jego sypialni bez rozmowy, ale zabrakło mi odwagi.

Zanim wyszłam, pochyliłam się nad nim i ostrożnie, żeby go nie obudzić, pocałowałam jego policzek.

— Możesz mnie ranić, ale ja nie przestanę cię kochać przez jeden błąd, który popełnisz — szepnęłam, wiedząc, że śpi.

Jak okazało się dużo potem, nie spał i słyszał moje słowa, które ruszyły jego serce i tylko upewniły go w przekonaniu, że również mnie kocha.

Cholernie długo zajęło mu dojście do tego. Przez jego zaborczość całe Boże Narodzenie spędziłam, licząc na to, że jeszcze kiedyś będzie między nami tak, jak dawniej, a kiedy piłam ognistą whisky z kuzynem, w głowie krążyło mi pytanie, które zadał mi po wyjściu z pociągu. „Czy mogę cię pocałować?" Nie zgodziłam się i chociaż wiedziałam, że to słuszne, żałowałam, ponieważ tak bardzo tęskniłam za jego ustami.

Cholera, Malfoy, co ty ze mną robisz...

✔ Fidelius |D.M. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz