NOW - S L Y T H E R I N

813 50 8
                                    

— Mam coś dla ciebie — usłyszałam, kiedy tylko przekroczyłam próg pokoju Draco.

Spojrzałam na niego z zaciekawieniem. Stał do mnie tyłem i nie wiedziałam, skąd miał pewność, że to ja. Czy już rozpoznawał moje kroki na korytarzu? Wiedział, jak pachną moje perfumy? Nie zależało mi na tym, byłam tylko ciekawa.

— Co to takiego? — zapytałam, podchodząc bliżej.

Położyłam dłoń na ramieniu chłopaka, na materiale jego białej koszuli i zsunęłam ją niżej po jego ręce, by spleść ze sobą nasze palce. Draco odwrócił się przez ramie i spojrzał na mnie. Uśmiechnął się, a zaraz potem wykradł mi szybkiego całusa.

Wyśliznął się z mojego uścisku, po czym skierował się do szafki, stojącej obok biurka. Wyjął z niej coś owiniętego w szary papier przewiązany zieloną wstążką i po chwili podał mi. Z pakunkiem w rękach, usiadłam na materacu jego łóżka.

Ostrożnie rozwinęłam kokardkę, a potem rozwinęłam papier. Kiedy zobaczyłam, co takiego dał mi Draco, bezwolnie uniosłam jedną dłoń do ust.

— Żartujesz — wydusiłam z siebie, zerkając to na niego, to na prezent, jaki mi ofiarował.

— W żadnym wypadku. — Podszedł bliżej i przykucnął przede mną, chyba po to, żeby spojrzeć mi w oczy. — W pełni na to zasłużyłaś. Pociągnąłem za kilka sznurków, rozmawiałem z ojcem... Wiesz, że dla nas nie istnieją rzeczy nie do załatwienia, Rose.

W przypływie wzruszenia, zarzuciłam mu ramiona na kark. Wtuliłam twarz w zagięcie jego szyi i po prostu trwałam tak, wdychając jego przyjemny zapach.

Malfoy chyba nie wiedział, jak ma zareagować, ale już po chwili poczułam jego silne ręce oplatające moją talię.

— Dziękuję — wydusiłam.

— Nie dziękuj. Idź przymierzyć.

Odsunęłam się i jeszcze przez kilka sekund patrzyłam mu w oczy. Wyglądały tak spokojnie i kojąco, jak mało kiedy wyglądają oczy Dracona. Przywykłam do tego, że widzę w nich furię lub frustrację, ekscytację lub pożądanie. Naprawdę rzadko Draco patrzył na mnie ze zwyczajnym spokojem.

Nie musiał powtarzać swoich słów. Sięgnęłam po pakunek i pognałam do jego łazienki, żeby sprawdzić, czy wybrał dla mnie dobry rozmiar. Znam każdy cal mojego ciała, więc powinien umiejętnie wybrać mi ubranie.

Kiedy stanęłam przed lustrem, nie mogłam wyjść z zachwytu. Nowiutki mundurek leżał na mnie, jakby był szyty na miarę. Jednak nie to było w tym wszystkim najlepsze. Najlepszy był zielony krawat z połyskującymi, srebrnymi nitkami, który zawiązałam dość ciasno pod szyją.

Nie mogłam uwierzyć, że dzięki Draco już jutro miałam zasiąść przy stole Ślizgonów jako jedna z nich, nie mogłam uwierzyć, że dzięki temu chłopakowi, w końcu poczuję się lepiej w tej szkole, w końcu będę mogła być sobą. Wiedziałam, że jego ojciec byłby w stanie porozmawiać z kilkoma odpowiednimi ludźmi i mi to zapewnić, ale nigdy nie prosiłam, ponieważ nigdy nie chciałam, żeby młody Malfoy myślał, że wykorzystuję naszą znajomość. My dwoje już i tak wystarczająco wykorzystywaliśmy siebie nawzajem, by czerpać z tego jeszcze jakieś dodatkowe profity.

Weszłam do jego sypialni, uśmiechając się szeroko. Nie pamiętałam, kiedy byłam równie szczęśliwa. Chciałam, żeby wszyscy już wiedzieli, co się stało, chciałam widzieć miny tych wszystkich ludzi, kiedy jutro przed śniadaniem, dumnie wkroczę do Wielkiej Sali i zajmę miejsce obok Draco.

Chciałam, żeby wszyscy patrzyli na moje szczęście i osiągnięty cel.

— I jak? — zapytałam, nie kryjąc ekscytacji.

✔ Fidelius |D.M. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz