★ 11 ★

1.7K 122 63
                                    

- I tak później wyciągnę z ciebie więcej Moore - wyszeptał, a mnie przeszły dreszcze, gdy zauważyłem jego wzrok - ale dobrze, możemy w coś zagrać. Znasz może coś takiego jak pocky game?

Pokręciłem głową, a przez jego twarz przebiegła tajemnicza nuta zadowolenia. Czyżby chciał się przede mną popisać?

- Wiesz, że oprócz Hogwartu są też inne szkoły, prawda? - potaknąłem, a on rozłożył się wygodnie na kocu, wpatrując w niebo - poczytałem na ich temat, bo wydawało mi się to ciekawe. Tak więc w Ameryce jest Ilvermorny, w Brazylii Castelobruxo, Skandynawii Durmstrang, Francji Beaxbatons, Afryce Uagadou, i w końcu w Japonii jest Mahoutokoro. To śmieszne, bo cały czas myślałem, że istnieje tylko Hogwart. Ale do rzeczy.

Rzucił mi szybkie spojrzenie, gdy kładłem się obok niego.

- Mahoutokoro jest położona na wyspie wulkanicznej i ma te same zaklęcia ochronne co Hogwart. Uczniowie zaczynają uczyć się tam od siedmiu lat i uczą się około dziesięć. Jednakże dopiero od jedenastu mogą używać szkoły jako internatu, tak jak my. Ich ubranie jest zaprojektowane tak, by rosło wraz z wiekiem i zmieniało kolory im wyższe są ich umiejętności, zaczynając od bladego różu.

Słuchałem go z zapartym tchem. Ja sam na początku też myślałem, że Hogwart jest jedyną magiczną szkołą. Ale to nie to wzbudziło mój podziw, a jego zainteresowanie. Opowiadał to z takim podnieceniem, że niemal czułem jego ekscytację.

Chłopak odwrócił się na bok tak, by być ze mną twarzą w twarz. Ulokował głowę na swojej dłoni, a łokieć położył na kolorowym kocu.

- Ale to nadal nie to, co chciałbym ci powiedzieć - mruknął, a w jego oczach zapaliły się ogniki rozbawienia - poczytałem trochę o japońskiej kulturze i obyczajach, gdy byłem w sierocińcu. Nigdy nie lubiłem tam przebywać, więc uciekałem jak najczęściej się dało. Oczywiście nigdy nie obyło się to bez kary, ale to opowieść na kiedy indziej, teraz zagramy w pewną grę.

Rozpakował czekoladowe różdżki, które pstryknięciem palca zamienił na takiej samej długości, ale o wiele cieńsze paluszki. Były one pokryte czekoladą, ale tylko do 2/3 długości. Zmarszczyłem brwi, ale on włożył mi czubek do ust, uśmiechając się przy tym złośliwie.

- Grają tam bardzo często w coś co nazywa się pocky game - powiedział, oblizując wargi - ten patyczek oblany czekoladą to pocky, są ich różne smaki, ale standardowa wersja jest najlepsza. Dwie osoby biorą do ust przeciwległe końce patyczka i zjadają po jego kawałku, a ich usta jednocześnie się do siebie zbliżają. Ten, który odsunie się pierwszy, przegrywa.

Zanim szok zdążył opanować moje ciało, Tom miał już w ustach drugi koniec pocky, czy jak tam się to nazywa. Ugryzłem kawałek, stwierdzając, że jest rzeczywiście dobre, ale widząc jak Tom robi to samo, jednocześnie przybliża się do mnie. Nie mogąc się powstrzymać, spojrzałem w jego oczy. Były one wypełnione ciekawością jaką ma dziecko, gdy robi coś po raz pierwszy. Ale i czymś, czego nie potrafiłem nazwać, jednak właśnie ten błysk spowodował, że zrobiło mi się gorąco.

Chrup. Kolejny kawałek wylądował w moich ustach, tak samo jak i Toma. Nasze twarze były już w odległości praktycznie pięciu centymetrów. Do moich nozdrzy dotarł zapach perfum ciemnowłosego. Wanilia i piżmo, dodatkowo jeszcze nutka pomarańczy.

Chrup. Moje policzki zaczęły pokrywać się różem. O dziwo skóra Toma również przybrała pudrowy odcień, jednak jego oczy nadal błyszczały tym dziwnym blaskiem. Moje dłonie zadrżały, a w pamięci ukazała mi się pewna scena.

Jednak wiedziałem co to pocky game. Gdy byłem jeszcze w mugolskiej szkole, starsze dziewczyny grały w to z innymi dziewczynami, jednak o wiele częściej z chłopakami. I dochodziło tam zawsze do pocałunku. W tej grze. O ile oczywiście nie brzydziłeś się i się nie odsunąłeś. Znów nie doceniłem inteligencji Toma. Gdybym się odsunął, doszedłby do wniosku, że nic do niego nie czuję, odsunąłby mnie od siebie. Jednak jeśli się nie odsunę, czeka mnie żenujący pocałunek z księciem Slytherinu.

ɦเรƭσɾเα ℓµɓเ รเε̨ ρσωƭαɾƶαć || ƭσɱαɾɾყOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz