★ 38 ★

612 57 10
                                    

Rozejrzałem się. Przed nami była ogromna, zdobiona brama, a za nią rozciągał się ogromny ogród. Gdybym nie był tutaj po raz drugi, nie potrafiłbym oderwać od niego wzroku.

Odwróciłem się w stronę Regulusa, który rzucił mi zdezorientowane spojrzenie. Zanim jednak zdążyłem zapytać o co chodzi, brama otworzyła się, a w niej stanął wysoki blondyn.

— Lucjuszu. — Czarnowłosy kiwnął głową w stronę mężczyzny, a drugi odwzajemnił gest.

— Regulusie. Co cię tutaj sprowadza? Dlaczego przyprowadziłeś tutaj — Spojrzał się w naszą stronę i na kilka sekund zaniemówił. — Czy to Potter i jego.. przyjaciele?

Potaknąłem, a jego oczy zaświeciły. Podszedł do mnie, chwytając mnie za szczękę, po czym uśmiechnął się zimno.

— Dobra robota Regulusie. Zaraz poinformuję naszego Pana, że przyprowadziłeś Pottera. — Puścił mnie, a ja zmarszczyłem brwi.

— Nie ma go. — Powiedziałem, a oczy Lucjusza wbiły się we mnie jak igły.

— Co powiedziałeś? 

Nie zwracałem na niego większej uwagi, teraz najbardziej zależało mi na tym, by znaleźć Czarnego Pana, ale go tutaj nie było. Nie potrafiłem wyczuć jego obecności. Regulus jednak mnie zrozumiał, popychając moich przyjaciół w stronę posiadłości.

Jak tylko zamkną ich w lochu, Regulus ich wyciągnie i aportuje z powrotem do Hogwartu. Byłem pewien, że moje pojawienie się tutaj spowoduje, że Voldemort zechce zaatakować szkołę, dlatego muszę zakończyć to tutaj.

Malfoy złapał mnie pod ramię, prowadząc do środka, a czarnowłosy w tym samym momencie szedł z Ronem i Hermioną. Jak tylko znaleźliśmy się w holu, Regulus skręcił w lewo, a blondyn poprowadził mnie na górę. 

Mijałem wiele portretów, każda twarz była do siebie podobna, jednak jedna wyróżniała się dla mnie na tyle, że przystanąłem. Abraxas spojrzał się na mnie, po czym jego oczy rozszerzyły się w niemym szoku. 

— Rusz się Potter. — Uśmiechnąłem się w stronę starszego, który spojrzał na swojego syna z niezrozumienem.

— Czekaj Lucjuszu. — Blondyn zatrzymał się w pół kroku, wpatrując się w swojego ojca wyczekująco.

— Jak się nazywasz chłopcze. — Spytał, a ja uśmiechnąłem się szeroko.

— Jestem Harry. — Mężczyzna uniósł brew, po czym uśmiechnął się delikatnie. — Po prostu Harry.

— W końcu wróciłeś, po prostu Harry. — Roześmiałem się, wzruszając ramionami, jednak w tym samym momencie Lucjusz popchnął mnie w przód. — Mam nadzieję, że uda ci się go przywrócić.

Westchnąłem.

Jak też mam taką nadzieję. 

Blondyn wepchnął mnie do gabinetu z taką siłą, że upadłem na ziemię, sycząc z bólu. Rzucił na mnie zaklęcie paraliżujące, odbierając moją różdżkę i wpatrując się we mnie z kpiną. Usłyszałem krzyk Hermiony, a po nim Rona. Coś jest nie tak.

— Wielki Chłopiec-Który-Przeżył. Zdany na łaskę Czarnego Pana, jak się z tym czujesz? — Wywróciłem oczami, uśmiechając się do niego uprzejmie. Krzyki ustały, ale uczucie niepewności nie opuszczało mnie na krok.

— Wysłałeś mu wiadomość, że tu jestem? Kiedy się tu zjawi? — Mężczyzna zmarszczył brwi, po czym wstał, machając różdżką.

— Zatrzymajcie Blacka, to pułapka. — Rozszerzyłem oczy w szoku, obserwując jak na jego usta powraca chłodny uśmiech. — Naprawdę myślałeś, że się nie zorientuję? Że nie byłbyś przerażony spotkaniem z Czarnym Panem? Jesteś tylko dzieckiem Potter. 

ɦเรƭσɾเα ℓµɓเ รเε̨ ρσωƭαɾƶαć || ƭσɱαɾɾყOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz