Uśmiechnąłem się niewinnie, jednak od razu podskoczyłem z podekscytowania, bo drzwi właśnie się otworzyły, a do sali weszła pierwsza delegacja.
Grupa uczniów ubrana była w szaty niemal niczym nie różniące się od naszych. Jedynie spódniczki dziewczyn i spodnie chłopców zamiast być w grafitowym kolorze, były w ciemnoczerwoną kratkę. Dziesięcioro siedmiorocznych i postawny mężczyzna podeszli do stołu nauczycielskiego, kłaniając się. Dyrektor niemal nie pękł z radości na widok drugiego mężczyzny, podchodząc do niego i ściskając przyjacielsko. Chwilę później podszedł do swojej ambony i z uśmiechem przedstawił nam przybyszów.
— Moi drodzy, powitajcie proszę dyrektora szkoły Ilvermorny, James'a Steward'a, oraz jego najlepszych uczniów, z których czwórka tutaj pozostanie.
Amerykańscy uczniowie, po chwili gromkich oklasków, usiedli przy stole z Ravenclaw'em, praktycznie od razu zagłębiając się w rozmowie na temat nauki. Wywróciłem oczami, po czym poczułem jak Tom szczypie mój policzek. Odwróciłem się w jego stronę z wyrzutem, rozcierając miejsce, które zaczęło mnie niemiłosiernie piec.
— Nie bądź złośliwy Moore, i oni i krukoni lubią się uczyć — zmarszczyłem nos, chcąc mu odpowiedzieć, ale przerwał mi dźwięk otwieranych drzwi.
Tym razem uczniowie przypominali mi kolorowe papugi. Ich stroje były w przeróżnych kolorach, od jaskrawych różów po ciemną żółć. Ich skóra również różniła się od naszej, ponieważ większość z nich była po prostu czarna. Z dziesięciorga uczniów tylko trójka miała delikatniejszy odcień brązu, ale mimo wszystko wyglądali obłędnie. Ich dyrektorka podeszła pewnym krokiem do Dippet'a, uśmiechając się do niego lekko.
— A teraz, dyrektorka szkoły Uagadou, Babajide Akingbade — brawa rozbrzmiały w całej sali, a ciemnoskórzy uczniowie jakby odetchnęli z ulgą — jestem rad, że mogę gościć cię w moich skromnych progach, Babajide.
Kobieta skłoniła głowę, a gdy machnęła dłonią, jej bransolety zadzwoniły przyjemnym dla ucha brzdękiem.
— Nie bądź taki skromny, ty masz ogromny zamek, a my tylko wykutą w skale jaskinię — kilku z jej uczniów wyprostowało się, jakby chciało powiedzieć, że ich szkoła jest równie dobra jak Hogwart, ale Dumbledore ich uprzedził.
— Nie uwłaczaj swojej szkole Babajide, macie po stokroć lepszy wystrój niż my. Mieliście udaną podróż? Tutaj w Szkocji pogoda jest o wiele zimniejsza niż w waszych rejonach.
Wywróciłem oczami, śledząc uczniów afrykańskiej szkoły jak siadają z puchonami, którzy od razu zaczynają z nimi rozmawiać. Udało mi się usłyszeć kilka wymian zdań, ale ze zdziwieniem nie zrozumiałem ani słowa. Na szczęście z pomocą przyszedł mi brunet, który jak tylko spostrzegł moją zdezorientowaną minę, zaśmiał się i szybko wytłumaczył nam ten fenomen.
— Ilvermorny jest w Ameryce, dlatego umieją angielski i nie mieli problemów z dogadaniem się, ale Uagadou mieści się w Afryce, a tam nie posługują się językiem angielskim. Mimo to uczą się go, by porozumiewać się z innymi szkołami, jednak dla nich, tak samo jak dla uczniów Mahoutokoro jest to dosyć ciężkie.
Westchnąłem cicho, wpatrując się jeszcze przez kilka sekund w kolorowe szaty ciemnoskórych uczniów, którzy wydawali się już być rozluźnieni. Ciekawe dlaczego Dumbledore nie kontynuował tych wymian. Czy w tym roku stało się coś tak okropnego, że później tego zaniechał?
Moje rozmyślania przerwał cichy stukot butów o posadzkę. Uniosłem głowę, wbijając spojrzenie w szaty koloru złotego, żółtego i kilku zielonych. Zmarszczyłem brwi, nie wiedząc co to za szkoła, ale w tym samym momencie przypomniała mi się opowieść Toma. Szkoła Mahoutokoro ma mundurki, które zmieniają kolor w zależności od nabytych umiejętności.
CZYTASZ
ɦเรƭσɾเα ℓµɓเ รเε̨ ρσωƭαɾƶαć || ƭσɱαɾɾყ
De Todo#zakończone# Harry Potter: Chłopiec-Który-Przeżył-By-Nie-Być-W-Stanie-Zabić-Czarnego-Pana. Takie nagłówki widnieją w każdej z gazet. Harry ma już ich dość, więc postanawia coś zrobić, tyle że jak to zwykle bywa z naszym Złotym Chłopcem, nie za bardz...