★ 28 ★

815 65 9
                                    

Sytuacja z Grindelwaldem stawała się coraz gorętsza. Teraz codziennie w Proroku na pierwszej stronie mieściło się jego zdjęcie i krótki nagłówek o aktualnej sytuacji. Wiele dzieciaków stawało się nerwowych, a nauczyciele na próżno wysyłali sowy do rodziców o nie zamartwianiu się, bo Hogwart jest najbezpieczniejszym miejscem w Brytanii. Pamiętam, że Dumbleodre również tak mówił, a potem śmierciożercy i tak wdarli się do środka. 

Moja przemiana idzie całkiem dobrze, Tom powtarza, że jeśli tak dalej pójdzie, powinienem być w stanie przejść pełną przemianę już za rok. Ale ja nie mam tyle czasu. Postanowiłem, że wrócę do przyszłości jak tylko Dumbledore złapie Grindelwalda. Mimo, że chciałbym zostać, muszę wrócić, by sprawdzić czy coś się zmieniło. 

Westchnąłem cicho, obserwując jak Theodore wpada do naszego dormitorium i niemal rzuca się na moje łóżko. 

— Harry, pomóż mi! Nie mam zielonego pojęcia co mógłbym dać mojej narzeczonej na Walentynki! — Zmarszczyłem brwi, dotykając dłonią czoła.

Faktycznie, za kilka dni są już Walentynki, jak mógłbym o tym zapomnieć. Odłożyłem księgę zielarstwa, przecierając twarz.

— Tak średnio mogę ci pomóc Theo, ja sam nie mam jeszcze nic dla Toma. — Chłopak jęknął z przerażenia, kładąc się wzdłuż mojego łóżka.

— Naprawdę nie wiem jak i dlaczego mi wybaczyła. Skrzywdziłem ją tyle razy, a ona nadal ma siłę, by ze mną być. — Pstryknąłem go w czoło, wbijając wzrok z sakurę na biurku. — A ja na dodatek nie potrafię jej się niczym odwdzięczyć.

— Czasami tak bywa, że osoby, które kochamy są dla nas zbyt ważne, by im nie wybaczać. Że wolimy być z nimi nawet gdy ci nas krzywdzą. — Theo pokiwał głową, odwracając się w stronę nadchodzącego Oriona.

— A ty co przyszykowałeś dla Walburgi stary? — Czarnowłosy uśmiechnął się lekko, po czym uniósł brew.

— Nie powiem ci, bo zrobisz to samo, znam cię. — Zachichotałem, kręcąc głową, po czym zmarszczyłem brwi, wpadając na pomysł.

— Słuchajcie, a gdyby tak urządzić cztery randki razem? — Zapytałem, a oczy Theo zaświeciły się jak jakieś błyskotki. — Oszczędzilibyśmy sobie czasu na planowanie no i miło by było zrobić coś razem.

— Harry, jesteś genialny! — Szatyn uśmiechnął się szeroko, a Orion pokiwał głową, siadając na swoim łóżku.

— Mówiąc cztery masz na myśli mnie, Theo, siebie i Abraxasa? — Potaknąłem, a czarnowłosy wzruszył ramionami. — Szczerze mówiąc, nie jest to głupie. Dawno nie robiliśmy wspólnego wypadu, a Abraxas ostatnio wspominał, że powinniśmy gdzieś wyjść.

Uśmiechnąłem się lekko, wzdychając. Każdemu przyda się teraz chwila spokoju od Grindelwalda czy po prostu nauki. Ja sam mimo, że polubiłem uczenie, mam tego dość. 

Spojrzałem na chłopaków, unosząc się i kierując się w stronę wyjścia z dormitorium.

— To przekażcie wtedy Abraxasowi, że mamy poczwórną randkę. Idę porozmawiać z Tomem.

Przystanąłem na moment tuż za wejściem do Pokoju Wspólnego, dotykając opuszkami palców mojej blizny na czole. Mój czas tutaj powoli dobiega końca. Nie jestem pewien czy uda mi się pomóc Tomowi na tyle, że Voldemort nie będzie przejmował nad nim kontroli, bo jeśli zawiodę, będzie to koniec magicznego świata.

Ruszyłem w stronę biblioteki, przypominając sobie, że to tam najprawdopodobniej spotkam Toma. Moje serce z każdym krokiem przyśpieszało swój bieg, sam nie wiem czemu. Jeszcze nigdy nie czułem się tak spokojnie i błogo przy nikim. Moje życie zawsze było wypełnione żalem i brakiem przywiązania, Moi jedyni przyjaciele odwrócili się ode mnie, mimo, że ja tak naprawdę nic im nie zrobiłem. 

ɦเรƭσɾเα ℓµɓเ รเε̨ ρσωƭαɾƶαć || ƭσɱαɾɾყOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz