★ 10 ★

1.6K 127 41
                                    

Czekając przy bramie, niespokojnie bawiłem się końcówką zielono-srebrnego szalika, wypatrując w nadchodzących uczniach czupryny ciemnowłosego.

Czy ja naprawdę wczoraj przyznałem, że on mi się podoba? Ale, że naprawdę praktycznie to zrobiłem?

— Na Merlina, Harry — parsknąłem do siebie, kręcąc głową, a na moich policzkach pojawił się krwisty rumieniec, niekoniecznie od zimna — ale ty jesteś głupi, Potter.

— Czegoś chcesz, Moore? — czarnowłosy chłopak, który akurat przechodził obok mnie, spojrzał się na mnie krzywo — czy bawi cię wyzywanie innych bez powodu?

Zgłupiałem. Nie sądziłem, że gadałem tak głośno, że ktoś mógł mnie usłyszeć. I że musiał być to akurat przeklęty Potter. Uśmiechnąłem się grzecznie, ale po moich plecach spłynął pot. 

Nagle poczułem jak ktoś kładzie mi dłoń na ramieniu i czując znajomy zapach, odetchnąłem.

— Jestem pewien, że Harry'emu chodziło o twoje buty Fleamoncie — głos ciemnowłosego wywołał dreszcze na moim ciele — założyłeś dwie inne pary.

Spojrzałem się w dół i zauważyłem, że buty Pottera faktycznie się od siebie różnią. Chłopak podążył za moim wzrokiem, po czym roześmiał się lekko i posłał mi szeroki uśmiech. W moim sercu coś zakuło; jego twarz była taka podobna do mojego ojca.

— Merlinie, dzięki Riddle, gdybym wszedł tak do Hogsmeade, byłby wstyd — po raz ostatni posłał mi szczery uśmiech, po czym pognał do wieży Gryffindoru.

Tom odwrócił mnie w swoją stronę z podniesioną brwią. Przygryzłem wargę, czując wściekłość na samego siebie. Po pierwsze dlatego, że znów byłem nieostrożny i prawdopodobnie znów jestem na celowniku pytań ślizgona, po drugie, bo od kiedy wewnętrznie przyznałem, że mi się podoba, dzieją się ze mną dziwne rzeczy. Rzeczy, które nie zawsze potrafię kontrolować.

— Długo musiałem na ciebie czekać, Riddle — mruknąłem, odwracając wzrok i wbijając go w jezioro.

Nie miałem odwagi spojrzeć mu w oczy, jednak kilka sekund później i tak musiałem to zrobić, bo jakaś niewidzialna siła przekręciła moją głowę w jego stronę.

— To zależy Moore — zaśmiał się cicho, a ja wciągnąłem ze świstem powietrze, nie potrafiąc oderwać od niego wzroku — jeśli przyszedłeś przed czasem to oczywiste, że czekałeś dosyć długo.

Miał na sobie długi bawełniany płaszcz a pod nim czarną satynową koszulę i równie czarne spodnie. Nie sądziłem, że mamy ubrać się jakoś bardziej elegancko, jednak na szczęście i ja założyłem koszulę, tyle, że kremowo-białą oraz ciemne jeansy. Może one nie były zbytnio eleganckie, ale nie miałem już czasu na zmiany. W końcu Riddle praktycznie cały czas nosił się elegancko.

— Nie odwracaj kota ogonem — mruknąłem, marszcząc brwi i posyłając mu zirytowane spojrzenie, na co on parsknął pod nosem, a jego usta rozciągnęły się w lekkim uśmiechu, który odegnał całą moją złość — idziemy?

Tom kiwnął głową, odwołując czar, po czym ruszyliśmy w stronę wioski. W jej przypadku praktycznie wszystko było inne, a jednocześnie takie same. Rozmieszczenie domów, sklepów i barów było niemal identyczne, jednak czułem, że nie jest to ta sama wioska.

Chłopak pociągnął mnie do Miodowego Królestwa z kąśliwym uśmieszkiem na twarzy. Gdy złapałem go za rękaw, odwrócił się w moją stronę i uniósł brew.

— Coś nie tak? Nie miałem kupić ci słodyczy a potem zabrać na kremowe piwo? — na moich policzkach znów powstały płonące rumieńce — chodź, jestem pewien, że coś na pewno cię zainteresuje.

ɦเรƭσɾเα ℓµɓเ รเε̨ ρσωƭαɾƶαć || ƭσɱαɾɾყOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz