Z powrotem siedziałem na miejscu obok Toma, z czego Slughorn był niezmiernie zadowolony. Następnego dnia po tym, jak Nott mnie napastował, a Tom odebrał mi zdolność poprawnego myślenia, obudziłem się, zauważając jak brunet siedzi w fotelu obok, czytając książkę. Po tym jak spostrzegł, że już nie śpię, odłożył ją i zaproponował, żebyśmy dzisiaj pouczyli się trochę magii niewerbalnej. Skorzystałem z okazji i spytałem dlaczego mogę używać jej w mowie węży, a on odparł, że jest to po prostu magia węży.
Tak więc tuż po śniadaniu wróciliśmy do niego i ćwiczyliśmy przeróżne zaklęcia. W końcu jednak nastał zmierzch, a ja nie chcąc nadciągać jego uprzejmości, udałem się do mojego dormitorium. Tam na szczęście nie spotkałem Nott'a, więc bez strachu położyłem się spać. W śnie ukazał mi się brunet z czerwonymi oczami, co nie było ani trochę przerażające.
Pokręciłem głową, z powrotem wpatrując się w skupiony profil Toma. Przez ten cały czas z nim spędzony, zdałem sobie sprawę, że mimo że jest on naprawdę inteligentny, zdolny i często zna aktualnie przerabianą lekcję, nie okazuje braku szacunku nie słuchając profesorów. Mimo, że coś już umie, nadal słucha i ćwiczy razem z innymi. Dumbledore powiedział, że młodzieńczy Riddle był arogancki i noszalancki, czego ja w ogóle nie zauważam. Coraz bardziej zastanawiam się, czy starzec nie zmodyfikował swoich wspomnień, które mi pokazał, na swoją korzyść.
- Moore, skup się - szepnął, spoglądając na mnie kątem oka, przez co moje policzki poróżowiały odrobinę - wypalasz we mnie dziurę tym wzrokiem.
Wydukałem ciche przeprosiny, przerzucając się na niebieskookiego profesora, który właśnie tłumaczył coś grupce gryfonów. Tom machnął dłonią, a moja twarz magicznie zwróciła się znów w jego kierunku.
- Moore - powiedział cicho, przez co przez moje ciało przeszły dreszcze - masz się skupić, a nie...
- Ah, panie Riddle - powiedział Dumbledore, podchodząc do naszej dwójki i taksując mnie przenikliwym spojrzeniem, przez co od razu odwróciłem wzrok; starzec był bardzo dobry w legilimencji; - proszę, proszę pokazać klasie jak poprawnie zmienić kolor swoich oczu.
Tom spojrzał na mnie z pytającym wyrazem twarzy, po czym uśmiechnął się lekko, gdy postukałem palcem w czerwony podręcznik.
Chłopak zamknął oczy, po sekundzie je otwierając. Westchnąłem bezgłośnie, wpatrując się w jego krwistoczerwone tęczówki. Mimo wszystko mu one pasowały.
- Dobrze, dobrze, tak - mruknął starzec, odwracając się do niego plecami, jakby był co najmniej zniesmaczony - a teraz...
W tym samym momencie zabrzmiał dzwon, a lekcja się skończyła. Wyszedłem z Tomem, kierując się w stronę sali eliksirów. Dopiero, gdy usiedliśmy na naszym miejscu, jego tęczówki powróciły do normalnego stanu. Podparłem policzek na dłoni, wpatrując się w niego z lekką zazdrością.
- Też bym chciał umieć to zaklęcie - mruknąłem, a on uśmiechnął się delikatnie po czym pogłaskał mnie po głowie - mógłbym wtedy zmienić kolor oczu na bardziej pospolity.
- Twoje oczy są śliczne - szepnął, zbliżając się do mojej twarzy i przejeżdżając palcem po moim policzku - nie musisz ich zmieniać.
Zarumieniłem się ogniście, przygryzając wargę, a chłopak uśmiechnął się zalotnie, odsuwając się i z powrotem zamieniając w pilnego ucznia. Sapnąłem cicho, znów wpatrując się w jego profil.
- No dobrze, dzisiaj ważymy Amortencję moi drodzy - powiedział Slughorn, wchodząc energicznie do sali i nadal widząc nas razem, uśmiechnął się szeroko - ah, Tom! Powiedz wszystkim co to, na dalej, nie wstydź się.
CZYTASZ
ɦเรƭσɾเα ℓµɓเ รเε̨ ρσωƭαɾƶαć || ƭσɱαɾɾყ
Random#zakończone# Harry Potter: Chłopiec-Który-Przeżył-By-Nie-Być-W-Stanie-Zabić-Czarnego-Pana. Takie nagłówki widnieją w każdej z gazet. Harry ma już ich dość, więc postanawia coś zrobić, tyle że jak to zwykle bywa z naszym Złotym Chłopcem, nie za bardz...