★ 12 ★

1.7K 120 52
                                    

*WARNING*

Gdy obudziłem się następnego ranka, a wspomnienia z wczorajszego wieczoru z powrotem zagościły w mojej pamięci, miałem ochotę zapaść się pod ziemię. Otworzyłem jedno oko tylko po to, by spotkać wpatrzone w siebie ciemne tęczówki chłopaka.

Zakryłem się kocem pod samą brodę, co wywołało uśmiech na twarzy Toma. Naprawdę, nie miałem bladego pojęcia jak ten chłopak może różnić się od przyszłego mordercy. Co musiało się stać, że z przyjaznego ucznia stał się maszyną do zabijania.

— Dzień dobry Moore — powiedział, a w jego oczach błysnęła radość — mam nadzieję, że dobrze spałeś.

Prychnąłem pod nosem, jednocześnie marszcząc nos. Chłopak najwidoczniej chciał zacząć temat wczorajszego dnia, ale ja nie zamierzałem mu tego ułatwiać.

— Jestem głodny, chodźmy na śniadanie — powiedziałem, podnosząc się i robiąc trzy kroki w stronę łazienki, po czym przed moimi oczami pokazały się mroczki.

Tom na szczęście miał dobry refleks, bo złapał mnie i przytrzymał, kładąc dłonie na moich biodrach. Jak tylko mój wzrok powrócił do normalności, zauważyłem, że na jego ustach widnieje szeroki, niemal figlarny uśmiech. Przysunął mnie bliżej siebie, nachylając nad moim uchem.

— No proszę Moore, nie sądziłem, że możesz wpaść mi w ramiona tak szybko — moje policzki poróżowiały, a ja starając się oswobodzić, położyłem dłonie na jego klatce. 

Nachylił się nad moimi ustami, wpatrując się w moje tęczówki, jakby szukał tam odpowiedzi. W końcu na kilka krótkich sekund jego wargi przylgnęły do moich, po czym odsunął się z lekkim uśmiechem.

— Uroczy.

Zmarszczyłem nos, korzystając z okazji i idąc do łazienki. Spojrzałem na siebie w lustrze, po czym omal nie krzyknąłem. Moje włosy były rozczochrane, policzki płonęły, a oczy skrzyły się radośnie. Nie pamiętam już kiedy widziałem u siebie takie szczęście bijące z oczu. 

Westchnąłem cicho, biorąc szybki prysznic. Łazienka znów była przesiąknięta jego zapachem, czyli był tutaj tylko kilka minut przede mną. Przywołałem swoje ubrania, zakładając je i wychodząc. Tom zeskanował mnie wzrokiem, posyłając mi kąśliwy uśmieszek. Zanim zorientowałem się o co chodzi, chłopak przyciągnął mnie do siebie za pomocą mojej talii, i razem wyszliśmy z jego dormitorium.

— Zdajesz sobie sprawę, że masz na sobie moją koszulę Moore? — roześmiał się z mojej miny i nie pozwalając mi się cofnąć, poprowadził do Wielkiej Sali.

Tuż przed drzwiami puścił mnie, przybierając na twarz oziębłą maskę. Nie od dzisiaj wiem, że tak robi, jednak dlaczego tym razem zabolało mnie to bardziej? 

Ludzie jak zwykle gapili się na nas jak na jakieś zwierzątka na wystawie. Ślizgoni oczywiście nie pozostali w tyle, robili to jednak o wiele dyskretniej. Siadając obok Oriona, nałożyłem sobie zieloną sałatkę, obserwując jak Tom robi to samo. 

Ucieszyłem się z tego. W końcu chłopak praktycznie nie jadał śniadań. 

— I jak poszła randka z Riddle'm? — usłyszałem głos czarnowłosego, o mało nie strącając szklanki z sokiem.

Rzuciłem mu szybkie spojrzenie, przełykając ślinę i uderzając go lekko w ramię.

— O czym ty gadasz? — Abraxas wtrącił się do rozmowy z lekki uśmieszkiem.

— Moore, inni widzieli was razem w Hogsmeade, a my widzieliśmy przecież jak zostajesz u niego na noc — zmarszczyłem brwi, kątem oka spoglądając na Toma, który wyjątkowo zajęty był rozmową z jednym ze śmierciożerców — więc jak tam randka?

ɦเรƭσɾเα ℓµɓเ รเε̨ ρσωƭαɾƶαć || ƭσɱαɾɾყOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz