Rozdział 6

5.9K 218 9
                                    

Blair

- Mamo? - przyszpilam ją wzrokiem, kompletnie wytrącona z równowagi. - Skąd ci to przyszło do głowy? - spoglądam na nią, doszukując się odpowiedzi.

- Zapomnij o tym, kochanie. - odwraca wzrok, starając się ukryć swoje emocje.

- Ty coś wiesz, prawda? - zbliżam się w jej stronę. Kiedy dostrzegam jak przecząco kręci głową, ciągnę dalej. - Mamo, nie rób mi tego, proszę. - łapie ją za rękę. - Ja muszę wiedzieć.

- Skarbie, to prawda. - patrzę na nią kompletnie zdezorientowana, nie rozumiejąc, co ma na myśli. - Falcone cię kocha. - gdy tylko wypowiada te słowa, momentalnie puszczam jej dłoń. Chciałam prawdy to ją mam...

Co za palant. Zamykam, dłonie w pieści, nie panując nad falą gniewu, która z każdą kolejną chwilą przybiera na sile.

- Mamo, ja przepraszam, ale to dla mnie zbyt wiele... - urywam, ledwo panując nad łzami, które napływają do oczu. - Muszę wyjść.

- Proszę Cię Blair. - słyszę za sobą. - Nie rób żadnych głupstw. - obawiam się, że na to już trochę za późno...

Wpadam do domu niczym tornado, zatrzaskując za sobą drzwi. Biorę z kuchni butelkę wina, gaszę światła i siadam po turecku na dywanie w salonie, opierając się plecami o zagłówek sofy.

Jestem wściekła. Jestem cholernie wściekła...

Już nawet nie wiem, czy na siebie, czy na niego. Przecież gdyby nie mama, nadal żyłabym w kłamstwach, za które odpowiedzialny jest nikt inny, tylko Vito Falcone...

Pieprzony drań! Nawet nie miał odwagi wyznać mi swoich uczuć... Przez cholerne cztery lata, żyłam w przekonaniu, że mężczyzna, z którym pracuje, czuję do mnie jedynie nienawiść, a dzisiaj? Dowiedziałam się, że mnie kocha...

Gdyby choć raz zachował się jak prawdziwy mężczyzna i wyznał mi całą prawdę, oszczędzając tego całego gówna, może wszystko potoczyłoby się inaczej, choć i tego nie jestem pewna... Bo nie potrafię zapomnieć. Pewnych rzeczy po prostu nie da się zapomnieć...

Nurtuje mnie jeszcze jedno ważne pytanie... Gdzie w tym wszystkim jest jego narzeczona, którą przyprowadził do mojego gabinetu? Ja pierdole... Ale ja jestem głupia. Od początku mogłam się domyślić, że to jego kolejna gierka, która, miała wzbudzić we mnie zazdrość...

No dobrze Falcone... Chcesz wojny? Będziesz ją miał. Zobaczymy, kto będzie górą...

Biorę ostatni łyk wina, odstawiam je na blat, podnoszę się z dywanu i idę wprost do łazienki, aby wziąć szybki prysznic. Kiedy kończę, wychodzę z kabiny, ocieram swoje ciało puszystym ręcznikiem, wkładam szlafrok i wchodzę do sypialni. Siadam przed dużą toaletką i wyciągam kosmetyki z szuflady. Nakładam cienie w kolorze różu i fioletu, tuszuje rzęsy pogrubiającym tuszem, muskam policzki różem, a na usta nakładam mocną bordową szminkę. Skończony makijaż spryskuje utrwalaczem, a następnie kieruję się w stronę dużej przestronnej garderoby, mając nadzieję, że znajdę coś piekielnie wyzywającego na dzisiejszy wieczór, aby wcielić swój plan w życie. Przeszukuje wieszaki w poszukiwaniu odpowiedniej kreacji, a kiedy w moje ręce wpada to krótkie tiulowe cudo, zadowolona uśmiecham się pod nosem. Sukienka jest w kolorze czerwieni, kończy się przed kolanem, ma głęboki dekolt i odkryte plecy. Ściągam ją z wieszaka, odkładam na fotel i otwieram szufladę z bielizną, w międzyczasie, zastanawiając się, czy na pewno ją ubierać.

Tu nie ma miejsca na sentymenty. Jeśli chce iść na całość, muszę wyglądać wiarygodnie.

Zamykam z powrotem szufladę, odrzucając pomysł z bielizną. Wkładam jedynie sukienkę, a następnie dobieram do tego, dwunastocentymetrowe czarne sandałki. Wchodzę z powrotem do sypialni, spryskuje się perfumami, zabieram torebkę i kieruję się do wyjścia.

Półtorej godziny później taksówka dowozi mnie pod podany wcześniej adres. Płacę kierowcy, otwieram drzwi i wychodzę na zewnątrz, od razu przyciągając uwagę, mężczyzn, którzy nawet jeszcze nie weszli do środka. Kieruję się przed siebie, a kiedy docieram do bramek, jeden z ochroniarzy wpuszcza mnie do środka, posyłając mi ciepły uśmiech.

- Dzięki, Luca. - szepcze mu do ucha.

Kiedy tylko przekraczam próg, moją uwagę od razu przyciągają tłumy bawiących się osób. Ciężko wzdycham i ruszam w stronę baru, słysząc pogwizdywanie i okrzyki.

Ja pierdole... Takiej reakcji to się nie spodziewałam.

Kiedy tylko siadam przed barem, Dawid gardłowo przełyka ślinę, lustrując moją twarz.

- Kurwa, Blair. - patrzy na mnie z przerażeniem w oczach. - Nie powinnaś tu przychodzić. Szef jest wściekły. - a co mnie to kurwa obchodzi? Przecież to nie ja zaczełam...

- Nie obchodzi mnie to. - odpowiadam z przekąsem. - Z tego co mi wiadomo, to ten klub nadal należy po części do mnie, więc chyba mam prawo tu przebywać? - zrezygnowany kręci głową. - Daj mi coś do picia.

- Nie mów później, że cię nie ostrzegałem. - odwraca się, aby przygotować mi drinka.

Rozglądam się po sali, poszukując, kogoś na kim mogę zawiesić oko i trochę się zabawić. Kiedy dostrzegam dość przystojnego bruneta siedzącego z trzema innymi facetami w loży VIP, biorę w rękę drinka, totalnie olewając Dawida, który próbuję mnie przed tym powstrzymać.

- Daj mi spokój, Dawid. - syczę przez zaciśnięte zęby i wstaję z krzesła, idąc prosto w stronę mężczyzny, który przypadł mi do gustu. Kiedy on i jego towarzysze na, których nie skupiam wzroku, dostrzegają moją osobę, wymieniają się spojrzeniami i szepczą między sobą. Gdy zauważam, że brunet, wstaję i podchodzi w moim kierunku, przybieram minę zimnej suki i udaje kompletnie niewzruszoną.

- Nigdy wcześniej cię tutaj nie widziałem. - łapie mnie od tyłu, dociskając swoją nabrzmiałą erekcję do mojej pupy. Gdyby nie to, że przyszłam tu, aby wkurwiać Falcone, ten koleś już dawno dostałby w ryj... Nawet się nie przedstawił do cholery, a już się do mnie przystawia... Co za prostak. - Jesteś tu pierwszy raz? - gdybyś wiedział, kim jestem, nawet nie śmiałbyś położyć na mnie swoich brudnych łapsk...

- I tak i nie. - obracam się do niego przodem, z trudem łapiąc go za barki. - Do zobaczenia. - całuję go w policzek, uśmiechając się sztucznie i wchodzę na jedną ze scen przeznaczonych dla tancerek.

Kiedy do moich uszu dociera klubowa muzyka, zaczynam poruszać się w jej rytm. Od razu przyciągam uwagę prawie wszystkich mężczyzn znajdujących się na parkiecie. Każdy z nich podchodzi w moim kierunku, pożerając mnie wzrokiem. Zamykam oczy, aby nie widzieć przed oczyma tych wszystkich obleśnych dziadów, którzy tylko utrudniają mi zadanie. Kiedy tylko mi się to udaje, w pełni oddaje się muzyce, machając przy tym włosami i przygryzając wargę. Może i zachowuje się jak tania dziwka, ale w tej sytuacji to i tak bez znaczenia...

Chwilę później czuję jak ktoś, klepie mnie w tyłek i dociska do siebie. Z przerażeniem otwieram oczy i obracam się w kierunku człowieka, który miał czelność mnie dotknąć. Kiedy tylko dostrzegam, że to ten sam mężczyzna, który zrobił to już wcześniej, oddalam się od niego, próbując zwiększyć dystans między nami.

- Jesteś naprawdę niezła. - zbliża się w moim kierunku, oblizując usta. Kiedy tylko przypiera mnie do rury i nachalnie wpija się w moje usta, chce mi się wymiotować. Bije go i gryzę, mając nadzieję, że w końcu uda mi się od niego uwolnić. Kiedy w końcu mnie puszcza, nachyla się w moim kierunku i dodaje sprośne. - Wypieprzę cię tutaj. Na tej scenie, suko. - kiedy moja ręka unosi się, aby wymierzyć mu policzek, czuję, jak ktoś na siłę pociąga mnie za talię i spadam ze sceny. Gdy moje ciało nie zdarza się z posadzką parkietu, a z silnym ciałem, z obawą otwieram oczy, spoglądając na mężczyznę, który aż kipi ze złości.

Chyba to wszystko za bardzo wymknęło się spod kontroli...

************************************
A niech ma... Sam tego chciał. 😈🤷‍♀️

Krytyczne PołożenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz