Blair
Kocham cię, Blair.
Gardłowo przełykam ślinę, niezdolna przyswoić tych trzech słów, które przed chwilą padły z ust człowieka, którego uważałam za swojego przyjaciela.
- Ty robisz sobie ze mnie żarty, prawda? - patrzę na niego, tak jakby to wszystko co przed chwilą mi powiedział, było jednym wielkim żartem.
Szkoda tylko, że mi w tej chwili nie jest do śmiechu...
- Nie, Blair. - zbliża się w moim kierunku, ani razu nie spuszczając ze mnie wzroku. Kiedy próbuje dotknąć mojego policzka, odsuwam się od niego jak poparzona. - Posłuchaj, ja naprawdę próbowałem z tym walczyć. - patrzy na mnie tym smutnym wyrazem twarzy, który jedynie utwierdza mnie w przekonaniu, że jego wyznanie jest prawdziwe... - Walczyłem, ale przegrałem te walkę. Zakochałem się w tobie, Blair.
- Dlaczego to przede mną ukrywałeś? Przecież znamy się już tyle lat! - patrzę na niego rozczarowana.
Chowam twarz w dłoniach już kompletnie zdołowana. To wszystko to jakiś pieprzony koszmar... Mężczyzna, którego miałam za przyjaciela, nagle po tylu latach znajomości, prosto z mostu rzuca wyznanie miłosne.
- Traktowałaś mnie jak przyjaciela, nie kandydata na partnera. Co do cholery miałem zrobić?! - o Boże... Co on do cholery pieprzy?
- Powiedzieć mi o tym! - wydzieram się. - Zawalczyć o mnie, a nie robić mi na złość... - chowam twarz w dłoniach, totalnie bezradna.
- Bałem się, Blair. Każdego pieprzonego dnia, chciałem wyznać co do ciebie czuję, ale kiedy już miałem to zrobić, uświadomiłem sobie co, tak naprawdę mogę stracić. - co ja mam sobie myśleć do cholery?
On nawet nigdy nie dał mi żadnego sygnału, żadnej wiadomości z której mogłabym chociażby pomyśleć, że czuję do mnie coś więcej. A nagle wyskakuje mi z tekstem, że jest we mnie po uszy zakochany? To wszystko kupy się nie trzyma.
- Ale przecież byłeś z Darią tyle lat. - oświadczam pewnie. Czyli co, miłość do tej kobiety była jednym wielkim kłamstwem? - Sama widziałam jak bardzo przeżyłeś jej zdradę. - dotąd pamiętam, jego twarz pogrążoną w smutku na widok zdjęć tej wywłoki z Falcone.
- Udawałem, Blair. - no tak... Czego innego można spodziewać się po facetach z mojego otoczenia... - Musiałem. A kiedy w końcu nadarzyła się okazja, żeby się do ciebie zbliżyć, musiałem zaryzykować.
Tylko, że ja nie zamierzam ryzykować...
- Ja nie chce cię ranić, ale... - przerywa mi wpół zdania.
- Proszę cię, Blair. Daj mi szansę. - szansę? Na co? Przecież ja nawet nic do niego nie czuję. Nawet gdy usłyszałam jego słowa, w moim wnętrzu nie zadziało się kompletnie nic, coby zmieniło moją decyzję. - Może jeszcze nie teraz, ale kiedyś się we mnie zakochasz.
Zakocham się? Jak niby mam to zrobić? Przecież to kolejny kłamca i manipulator, który chciał wzbudzić moją zazdrość poprzez pieprzenie innej laski...
Jak on sobie to niby wyobraża? Będę żyła z nim pod jednym dachem? A co dalej? Przecież to jest facet, on potrzebuje seksu... A ja nie będę w stanie mu tego dać. Ani teraz, ani nigdy.
Jeśli same wypowiedziane słowa wywołują we mnie odruch wymiotny, wiem, że to jest najgłupszy pomysł, jaki mógł wpaść mu do głowy.
Nie jestem dziwką... Mam uczucia do cholery.
- Nie, Luca. Ja tego nie widzę. - mówię pewnie. Po prostu nie widzę nas... Zależało mi na nim jak na przyjacielu, ale nikim więcej. I to się nigdy nie zmieni. - Zależy mi na tobie jak na przyjacielu, dlatego uważam, że powinniśmy przestać się widywać. - to chyba jedyne słuszne rozwiązanie w tej sytuacji.
Nie chce robić mu złudnej nadziei, a wiem, że jeśli pozwoliłabym mu wierzyć w to, że kiedykolwiek będziemy razem, zraniłabym go jeszcze bardziej.
- Nadal go kochasz. - mówi smutno, siadając na kanapie.
Wzdycham ciężko, a w oczach momentalnie pojawia się łzy. Wiem, że to uczucie mnie zabija, ale nic nie poradzę na to, że Vito Falcone, zniszczył mnie dla innych mężczyzn.
Moje serce bije tylko dla niego i obawiam się, że to jeszcze przez długi czas się nie zmieni.
Patrzy na mnie, chyba oczekując odpowiedzi, a kiedy mam zamiar wyznać mu prawdę, odzywa się pierwszy. - Nie odpowiadaj. - mówi to w taki sposób, jakby dobrze znał odpowiedź. Zresztą nie trudno to odczytać... - Wiesz, chciałbym, żebyś kiedyś spojrzała tak na mnie, jak teraz patrzysz na niego. - Boże... Jestem taką idiotką. - Vito to kompletny kutas, jeśli tego nie widzi. Ma taką cudowną kobietę na wyciągnięcie ręki, a jedyne co potrafi, to przysparzać Ci ból... - łzy leją się po moich policzkach strumieni. Pomimo tego, że to, co słyszę nie jest dla mnie nowością, każde wspomnienie tego faceta, jest dla mnie ciosem.
- Muszę już iść. - uciekam z tego domu jak poparzona.
Wspomnienie Vito Falcone boli bardziej, niż to, co zrobiłam swojemu przyjacielowi...
Jestem taką suką.
Wsiadam do swojego auta, odpalam silnik i odjeżdżam z piskiem opon.
Pokonuje kolejne kilometry, co rusz ocierając łzy. Już nawet nie wiem z jakiego powodu płaczę. Czy to dlatego, że kompletnie nie obeszło mnie wyznanie Luci, czy może dlatego, że jestem całkowicie zakochana w mężczyźnie, który ma mnie za nic i nigdy nie spojrzy na mnie jak na kobietę, równą sobie...
Mialam do cholery z nim skończyć. Zapomnieć o nim raz na zawsze i iść do przodu... Ale słowa Luci wypowiedziane o Falcone sprawiły, że znowu wszystko do mnie wróciło.
Ja chyba nigdy się z niego nie wyleczę...
Dzisiaj wybrałam inną drogę, dlatego też, pokonuję ją przesadnie spokojnie i bezpiecznie, ale nagle zza bocznego lusterka widzę jak w szybkim tempie zbliża się do mnie czarny SUV, któremu kierowcy chyba spieszy się na tamten świat. Droga jest pusta, więc cały czas jadę swoim równym tempem, co rusz zerkając w lusterko. Jednak ku mojemu zaskoczeniu kierowca zamiast mnie wyprzedzić i jechać dalej, cały czas utrzymuje się za mną, jakby robił to celowo. W mojej głowie już zapala się czerwona lampka, która podpowiada mi, że nie wyjdzie z tego nic dobrego. Po raz kolejny zerkam w boczne lusterko, chcąc ustalić kto jest kierowca pojazdu, ale przyciemnanie szyby mi to uniemożliwiają.
Kurwa... Coś jest nie tak...
Jakby właśnie ktoś szykował na mnie jakoś zamach i chciał, żebym jak najszybciej pożegnała się z tym światem.
Próbuję nie panikować, ale z każdym kolejnym przejechanym kilometrem, czuję jakby, za chwilę miało spotkać mnie coś bardzo złego.
A poza tym na drodze przed nami i za nami, nie widać żywego ducha, a to, co mnie otacza wokół niej, to jedynie ciągnący się kilkanaście kilometrów las.
Ja pierdole... Dlaczego wybrałam taką trasę? Mogłam jechać przez miasto, ale nie głupia Blair, chciała trochę odreagować, to teraz ma za swoje.
Kierowca prowadzący auto może zrobić dosłownie wszystko, wjechać we mnie od tyłu, zablokować mi pas ruchu, a co gorsza nawet zgwałcić, czy zabić...
Myśl, Blair...
Staram się przyspieszyć, ale to na nic się nie zdaje, bo właśnie kierowca czarnego SUV-a prawie wjeżdża w tył mojego samochodu.
Jedyne co przychodzi mi na myśl to telefon, ale do kogo?
Tak naprawdę nie mam nikogo do kogo, mogłabym w tej chwili zadzwonić.
Nikogo nie obchodzi to czy będę żyła dalej, czy może ktoś sprawi, że zaraz pożegnam się z tym światem.
Z wielkim wachaniem wybieram numer do Vito, ale właśnie w tej chwili, auto spycha mnie z jezdni i wpadam do rowu. Słychać trzask opon, piszczące kontrolki, ale już po chwili wszystko cichnie. Moja głowa uderza o kierownicę tak mocno, że aż syczę z bólu.
- Halo, Blair? - jak przez mgłę słyszę dobiegający do mnie głos Vito. Kiedy staram sie odezwać i prosić go o pomoc, czuję jak zapadam w ciemność.
************************************
Lecimy dalej 😁❣️❤️
CZYTASZ
Krytyczne Położenie
RomanceWiedziałam jaki był Vito Falcone... Dlatego już na początku naszej znajomości, kiedy to, zaproponował mi, wspólne prowadzenie klubu nocnego, postawiłam mu jeden warunek. Przyjaźń. Jakaś cząstka mnie wiedziała, że jeśli pozwolę mu się do siebie zbli...