Blair
Od ponad czterech godzin siedzę na balkonie, przykryta kocem i rozmyślam nad wydarzeniami sprzed kilku dni.
Pierwsza rzecz, jaka nie daje mi spokoju to mężczyzna do którego, choć sama przed sobą nie potrafię się przyznać, czuję coś więcej. W moim życiu było wiele facetów, którzy może i nie byli idealni, ale przynajmniej traktowali mnie z szacunkiem. A moje pojebane serce akurat musiało zabić do tego, który ma mnie za śmiecia...
Po drugie i najważniejsze, nie mogę wyrzucić z pamięci wydarzeń z wczorajszego wieczoru...
Naprawdę sądziłam, że po porannych zakupach w towarzystwie tej pojebanej idiotki, limit nieszczęścia na ten dzień wykorzystałam już dostatecznie. Ale to, co wydarzyło się na tej jebanej kolacji, w domu Falcone, to był jakiś pieprzony koszmar.
Nie ukrywam, że poszłam tam tylko dlatego, żeby zobaczyć minę tego dupka... I co prawda na początku wszystko układało się po mojej myśli, ale kiedy Cassandra wyjechała z tym czworokątem, siadając okrakiem na moim kumplu, po prostu wbiło mnie w podłogę.
Nie dlatego, że chciała uwieść mojego towarzysza, ale dlatego, że zwyczajnie się przestraszyłam.
W moim życiu nie było miejsca na błędy. A pieprzenie się z nimi wszystkimi wykraczało poza jakiekolwiek granicę mojej godności.
Dobrze... Może i traktowałam seks jako rodzaj zabawy, który miał mnie jedynie zaspokoić i poprawić samopoczucie, ale do cholery, jak mogłabym pieprzyć się z facetem, którego traktowałam jak kumpla, mężczyzną, który ma mnie za swoją własność i kobietą, która ma zdecydowania nie równo pod sufitem, jednocześnie?
To nie było dla mnie... Zwłaszcza że po prostu czułabym się jak dziwka, która oddaje swoje ciało w zamian za co?
Za to, żeby utrzeć nosa facetowi, którego pewnie by to nawet nie obeszło?
Tak jest, Blair. Nie ma się co oszukiwać...
Po jego reakcji na tę pieprzoną propozycje, kiedy to patrzył na mnie z pożądaniem w oczach, od razu mogłam wywnioskować, że jemu to nadzwyczaj w świecie się podoba...
Bo niby dlaczego miałoby być inaczej?
W końcu stałam się odhaczonym elementem na jego liście, pewnie jednym z wielu, które przeleciał...
Dlaczego cię to obchodzi Blair? W końcu sama tego chciałaś... Uciekłaś jak idiotka z jego gabinetu tuż po najlepszym seksie w twoim życiu, ponieważ bałaś się, że ten mężczyzna rozszarpie twoje i tak już złamane serce na kawałki, a teraz nawet nie potrafisz wyrzucić go z głowy...
Chowam twarz w dłoniach, ciężko wzdychając. To wszystko naprawdę musi się skończyć, bo inaczej, zwyczajnie oszaleję.
Jest prawie dwudziesta, a ja nadal siedzę przed biurkiem, przeglądając wszystkie zgłoszenia na stanowiska, które są mi niezbędne do otwarcia burdelu. Prawda jest jednak taka, że nie mam zielonego pojęcia, które z tych kobiet powinny dostać szansę pracy w moim klubie.
Jedyne, z czego tak naprawdę zdaje sobie sprawę to fakt, że każde kolejne CV, wraz z nadesłanym zdjęciem roznegliżowanej kobiety, wywołuje we mnie odruch wymiotny.
W końcu to nie ja powinnam zajmować się, zatrudnianiem tych lasek, tylko Luca, który po wczorajszym wieczorze, jakby zapadł się pod ziemię.
Cholera...
Dlaczego zawsze trafiam na facetów, którzy myślą jedynie fiutem?Wstaję na moment z fotela, próbując odreagować i wyrzucić z głowy te obrzydliwe obrazy.
Wiem, że to nieodłączna część tego biznesu, ale do cholery nie jestem mężczyzną, żeby jarać się gołymi kobietami, które zrobią wszystko, aby wskoczyć do łóżka nadzianego faceta.
Tak jak Cassandra...
Wchodzę do kuchni, wyciągam z lodówki kurczaka, obieram warzywa, a całość wkładam do piekarnika, ustawiając timer. W międzyczasie nalewam sobie czerwonego wina, żeby się choć trochę uspokoić. Jestem tak strasznie zmęczona świadomością, że całe moje życie to jedna wielka farsa, a każde kolejne próby buntu sprawiają, że tylko dostaje mi się po dupie i to dosłownie, że aż boję się pomyśleć, co będzie, jeśli ten cały plan, który wydawał mi się jedyną słuszną opcją, na rozpoczęcie wszystkiego od nowa, po prostu nie wypali...
Pewnie nadal będę próbowała walczyć z otaczającą mnie rzeczywistością, w środku będąc już kompletnym wrakiem.
Cieniem, który rozpadł się w pył i nie ma co z niego zbierać...
Ocieram łzę, która spływa po policzku i biorę głębokie wdech, starając się uspokoić.
Stop... Weź się w garść dziewczyno.
Kiedy timer zaczyna piszczeć, wstaję od stołu, wyłączam piekarnik i wyciągam przygotowany posiłek, nakładając porcję na talerz.
Biorę wino, talerz i kieruję się do salonu. Odstawiam kieliszek na blat, siadam na sofie i biorę pierwszy kęs kurczaka.
Wtedy rozlega się dzwonek do drzwi.
No proszę, mój kochany przyjaciel w końcu raczył zaszczycić mnie swoją obecnością...
Wzdycham z irytacją, odkładam talerz na blat i kieruję się w stronę holu. Kiedy uchylam drzwi, pewna, kogo zastanę po drugiej stronie, staje jak wryta.
Bo to nie Luca dobija się jak głupi do moich drzwi, tylko pierdolony Vito Falcone.
- Czego chcesz? - patrzę na niego kompletnie wytrącona z równowagi.
Jeśli po raz kolejny przyszedł tu tylko po to, aby pokazać mi, że jestem dla niego jedynie głupią lalą, z której może drwić na każdym kroku, to niech sobie naprawdę daruje. Nie jestem w nastroju na takie żarty... A już na pewno nie teraz.- Mamy do pogadania. - wchodzi do środka, popychając mnie do tyłu.
Po prostu świetnie... Nie dość, że ma mnie totalnie gdzieś, to jeszcze zachowuje się tak, jakby był u siebie.
- My nie mamy o czym rozmawiać. - zakładam ręce na piersi, podchodząc w stronę drzwi. - Wyjdź, natychmiast!
- Naprawdę ci mało? Co ty odpierdalasz do cholery?! - patrzy na mnie z furią w oczach, kurczowo zaciskając, pieści. Spoglądam na niego oniemiała, nie potrafiąc, uwierzyć w to co słyszę.
- Chyba już kompletnie ci odbiło, Falcone. - patrzę na niego z kpiną w oczach. - Nie wiem, o czym mówisz.
- Nie igraj ze mną, Blair. - zbliża się w moim kierunku, nie spuszczając ze mnie wzroku. - Dobrze wiesz, jak to się skończy. - jego już kompletnie popieprzyło... Czy on naprawdę sądzi, że jego słowa robią na mnie jakiekolwiek wrażenie?
- Dla mnie to już się skończyło! - wrzeszczę mu prosto w twarz.
- Nie moja droga, to się dopiero zaczyna. - nachalnie wpija się w moje usta, mając gdzieś moje próby sprzeciwu.
Pocałunek Falcone jest zachłanny i namiętny. Nie ma w nim ani grama czułości, ani delikatności, kiedy swoim ciałem popycha mnie w stronę biurka.
Przez chwilę zapominam o tym jak, bardzo go nienawidzę i oddaje się temu w całości, pozwalając mu pieścić swoje ciało, ale kiedy jego dłoń zahacza o materiał mojej krótkiej sukienki, odskakuje od niego jak poparzona.
- Nie będę się z tobą pieprzyć. - oświadczam, patrząc mu prosto w twarz. - Nie jestem twoją zabawką, Vito.
Nie mogę tego zrobić... Nie mogę pozwolić sobie na chwilę słabości, z mężczyzną, który ma mnie jedynie za trudne do zdobycia trofeum.
- Szkoda. - lustruje mnie z góry na dół. - Mogło być naprawdę miło. - schyla sie, aby podnieść papiery, które spadły z biurka.
Chryste... Totalnie o tym zapomniałam.
Kiedy widzę zmianę w jego twarzy, już wiem jakie dokumenty wpadły mu właśnie w ręce.
I najbardziej w świecie boję się, że nie przetrwam do jutra...
************************************
Długo mnie tu nie było... Chyba czas to zmienić 😁
CZYTASZ
Krytyczne Położenie
RomansaWiedziałam jaki był Vito Falcone... Dlatego już na początku naszej znajomości, kiedy to, zaproponował mi, wspólne prowadzenie klubu nocnego, postawiłam mu jeden warunek. Przyjaźń. Jakaś cząstka mnie wiedziała, że jeśli pozwolę mu się do siebie zbli...