Rozdział 28

4K 166 48
                                    

Blair

W końcu ubieram się w jedyną sukienkę, jaką znajduje w swojej torbie.

Jest biała, zwiewna i przy moich stu sześćdziesięciu dziewięciu centymetrach wzrostu sięga mi przed kolano. Na nogi zakładam zwykłe klapki, a włosy związuje w niedbały kucyk.

Na dół schodzę jakieś kilka minut później.

Już na schodach słyszę rozmowę, a zaraz potem kobiecy śmiech dobiegający z pokoju.

Zdecydowanie zdaje sobie sprawę, do kogo należy ten skrzeczący głos...

Na wspomnienie Cassandry, chce mi się zwyczajnie rzygać. To chora, lecąca na kasę i zapatrzona w siebie idiotka.

Od momentu ostatniego incydentu, kiedy to zaproponowała pieprzony czworokąt, minęło trochę czasu, ale kiedy usłyszałam jej piskliwy głos, wszystko wróciło, a żółć podeszła do gardła.

Powinnam w tym momencie wrócić na górę, zabrać swoje rzeczy i po prostu uciec, nie oglądając się za siebie.

Ale dzisiaj rano coś sobie obiecałam i teraz tak łatwo nie odpuszczę.

Zniszczę wszystkich, przez których uroniłam choćby jedną łzę.

Wchodzę do dużego pokoju, z którego dochodziły rozmowy, a widok, który mam przed sobą, jedynie natęża moją wściekłość.

Cassandra siedzi na kolanach Vito, karmiąc go jakąś sałatką, a ten uśmiecha się do niej, jak jakiś jebany nastolatek.

- Blair. - dopiero po chwili, odrywają się od siebie, jakby właśnie wyczuli moją obecność. - Usiądź koło nas. - uśmiecha się do mnie jak głupia, wtulając w tors Vito.

Ona naprawdę zachowuje się tak, jakbyśmy były najlepszymi przyjaciółkami... Jakby to, co zrobiła prawie trzy tygodnie temu, nigdy się nie wydarzyło.

A Falcone? Całuję ją w głowę, obejmują ją ramieniem i szepcze jej do ucha jakieś czułe słówka, bo ta uśmiecha się do niego tak słodko, jakby właśnie wyznał jej miłość!

Przecież ta kobieta, to zwykła dziwka, a on patrzy na nią w taki sposób, jakby była miłością jego życia. Jakby w ogóle nie proponowała nam orgii, nie pieprzyła się z jego byłym przyjacielem i kim tam jeszcze.

Siadam na krześle, totalnie nie rozumiejąc, co tu się do cholery odpieprza.

- Skarbie ja będę się już zbierał. - skarbie? Ten facet ma dwubiegunówkę, czy co? Pogubiłam się już w tym wszystkim. - Interesy wzywają. - całuję ją w policzek, a następnie spogląda na mnie i mówi. - Do zobaczenia, Blair.

- Będę czekać na ciebie wieczorem. - posyła mu całusa i uśmiecha się tak słodko, że aż chce mi się rzygać.

- Słyszałam, że zajęłaś mój pokój. - no proszę... Czyli wieści tak szybko się roznoszą. - Ale nie przejmuj się tym, ja i tak zaraz przenoszę się do sypialni Vito. - cicho prycham pod nosem.

Normalnie kamień spadł mi z serca...

- Mam do ciebie pytanie Cassandra. - zmieniam temat, wcielając w życie swój plan. - Vito pozwala Ci sypiać z innymi mężczyznami?

- Nigdy nie ślubowałam mu wierności, Blair. - mówi to w taki sposób, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie. - Zresztą ja nawet go nie kocham. Po prostu tak jest mi wygodnie. - co do cholery?

Co za bezmózga laska. Pieprzy się z nim tylko dla kasy...

To dlaczego taki facet jak Vito, przystojny, męski, władczy, wiedzący jak działa na kobiety, nadal poświęca jej swoją uwagę?

Krytyczne PołożenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz