Blair
W końcu ubieram się w jedyną sukienkę, jaką znajduje w swojej torbie.
Jest biała, zwiewna i przy moich stu sześćdziesięciu dziewięciu centymetrach wzrostu sięga mi przed kolano. Na nogi zakładam zwykłe klapki, a włosy związuje w niedbały kucyk.
Na dół schodzę jakieś kilka minut później.
Już na schodach słyszę rozmowę, a zaraz potem kobiecy śmiech dobiegający z pokoju.
Zdecydowanie zdaje sobie sprawę, do kogo należy ten skrzeczący głos...
Na wspomnienie Cassandry, chce mi się zwyczajnie rzygać. To chora, lecąca na kasę i zapatrzona w siebie idiotka.
Od momentu ostatniego incydentu, kiedy to zaproponowała pieprzony czworokąt, minęło trochę czasu, ale kiedy usłyszałam jej piskliwy głos, wszystko wróciło, a żółć podeszła do gardła.
Powinnam w tym momencie wrócić na górę, zabrać swoje rzeczy i po prostu uciec, nie oglądając się za siebie.
Ale dzisiaj rano coś sobie obiecałam i teraz tak łatwo nie odpuszczę.
Zniszczę wszystkich, przez których uroniłam choćby jedną łzę.
Wchodzę do dużego pokoju, z którego dochodziły rozmowy, a widok, który mam przed sobą, jedynie natęża moją wściekłość.
Cassandra siedzi na kolanach Vito, karmiąc go jakąś sałatką, a ten uśmiecha się do niej, jak jakiś jebany nastolatek.
- Blair. - dopiero po chwili, odrywają się od siebie, jakby właśnie wyczuli moją obecność. - Usiądź koło nas. - uśmiecha się do mnie jak głupia, wtulając w tors Vito.
Ona naprawdę zachowuje się tak, jakbyśmy były najlepszymi przyjaciółkami... Jakby to, co zrobiła prawie trzy tygodnie temu, nigdy się nie wydarzyło.
A Falcone? Całuję ją w głowę, obejmują ją ramieniem i szepcze jej do ucha jakieś czułe słówka, bo ta uśmiecha się do niego tak słodko, jakby właśnie wyznał jej miłość!
Przecież ta kobieta, to zwykła dziwka, a on patrzy na nią w taki sposób, jakby była miłością jego życia. Jakby w ogóle nie proponowała nam orgii, nie pieprzyła się z jego byłym przyjacielem i kim tam jeszcze.
Siadam na krześle, totalnie nie rozumiejąc, co tu się do cholery odpieprza.
- Skarbie ja będę się już zbierał. - skarbie? Ten facet ma dwubiegunówkę, czy co? Pogubiłam się już w tym wszystkim. - Interesy wzywają. - całuję ją w policzek, a następnie spogląda na mnie i mówi. - Do zobaczenia, Blair.
- Będę czekać na ciebie wieczorem. - posyła mu całusa i uśmiecha się tak słodko, że aż chce mi się rzygać.
- Słyszałam, że zajęłaś mój pokój. - no proszę... Czyli wieści tak szybko się roznoszą. - Ale nie przejmuj się tym, ja i tak zaraz przenoszę się do sypialni Vito. - cicho prycham pod nosem.
Normalnie kamień spadł mi z serca...
- Mam do ciebie pytanie Cassandra. - zmieniam temat, wcielając w życie swój plan. - Vito pozwala Ci sypiać z innymi mężczyznami?
- Nigdy nie ślubowałam mu wierności, Blair. - mówi to w taki sposób, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie. - Zresztą ja nawet go nie kocham. Po prostu tak jest mi wygodnie. - co do cholery?
Co za bezmózga laska. Pieprzy się z nim tylko dla kasy...
To dlaczego taki facet jak Vito, przystojny, męski, władczy, wiedzący jak działa na kobiety, nadal poświęca jej swoją uwagę?
CZYTASZ
Krytyczne Położenie
RomanceWiedziałam jaki był Vito Falcone... Dlatego już na początku naszej znajomości, kiedy to, zaproponował mi, wspólne prowadzenie klubu nocnego, postawiłam mu jeden warunek. Przyjaźń. Jakaś cząstka mnie wiedziała, że jeśli pozwolę mu się do siebie zbli...