Blair
Patrzę na Dawida, który jakby po usłyszeniu moich słów totalnie odpłynął.
Pewnie ma mnie teraz za jakąś głupią idiotkę, która już totalnie postradała rozum.
- Postradałaś rozum, Blair. - nie... Ja tylko próbuje się bronić. Może za późno podjęłam tę walkę, ale lepiej teraz niż wcale. - Przecież to niewykonalne. Vito ma wszędzie kamery, a nawet jeśli udałoby mi się je jakoś wyłączyć, to i tak zostanę złapany, bo w środku roi się od ochroniarzy.
- Kamery są tylko na dwóch głównych salach, przy wejściu, na patio i przy lożach VIP. - wymieniam na palcach, bardzo dobrze pamiętając ich rozkład. - Nawet nie musisz ich wyłączać. Po prostu tam wejdziesz, zainstalujesz kamerkę i wyjdziesz. Nikt nawet nie będzie cię o to podejrzewał, Dawid.
- Nie musisz tego robić, Blair. - próbuje mnie przekonać.
- Muszę. - odwracam się do niego tyłem. - Wiesz, jaki jest mój ojciec. Jak zawsze wszystkiego się wyprze i to ja będę tą najgorszą. - nawet teraz mogę sobie wyobrazić sytuację, w której idę do telewizji i mówię im, że wielki Alessandro Conti, mający nieskazitelną opinię, dobrego ojca i męża, pieprzy moją najlepszą przyjaciółkę. Przecież oni nawet by nie chcieli mnie wysłuchać, po prostu wzięliby mnie za jakąś głupią idiotkę, która chce uprzykrzyć życie swojemu ojcu... A wtedy miałabym wyraźnie przejebane. - A mając dowody, mogę wszystko. - takie są fakty...
- A co z Vito? - kiedy wypowiada jego imię, coś w moim wnętrzu zawiązuje się w supeł. - Jeśli dowie się, że ktoś zainstalował kamery w jego gabinecie, wpadnie w pieprzony szał. Rozpęta się piekło, Blair.
Piekło się już rozpętało. Teraz trzeba je tylko zakończyć...
- On ci ufa. - co do tego, że Falcone darzy go zaufaniem, nie mam żadnych wątpliwości. Tylko że nie ufa komuś innemu...
- Ale nie ufa, tobie Blair. - właśnie... Dlatego nie mogę pojawić się w klubie, bo nabierze podejrzeń. - A poza tym nie jest głupi. Dobrze wie, że się przyjaźnimy. Jeśli dowie się, że to ja zainstalowałem te kamery, on po prostu mnie zabije. I to z zimną krwią.
Dobrze jest sukinsynem... Ale czy byłby w stanie posłać kogoś do piachu? Nie... Nie wydaje mi się.
- Nie zrobi tego. - bo ja wiem, kogo w to wkręcę. - Jeśli prawda wyjdzie na jaw, a Vito będzie szukał podejrzanych, wrobimy w to Darię. - to chyba najlepsze wyjście.
- Co? - siada na stołku, kręcąc głową. - Boże, Blair. Ty naprawdę postradałaś rozum! - nie... Ja po prostu chcę zapłaty za wyrządzone mi krzywdy. Tylko tyle... - Dobrze załóżmy, że wszystko pójdzie zgodnie z planem. Ale jak do cholery chcesz wrobić w to Darię?
- Tę sprawę zostaw już mnie. Załatwię wszystko i dam Ci znać. - informuje. To nie będzie chyba trudne, zwłaszcza że wiem coś, z czego ona nie zdaje sobie sprawy. Jest zakochana w Vito Falcone, a z tego co wiem, on nie odwzajemnia jej uczuć, dlatego ta się na nim mści, podkładając kamerkę. Czyż nie dobrze to wymyśliłam?
Wrabiając ją w takie gówno, mogę upiec dwie pieczenie na jednym ogniu.
- Jaką masz w ogóle pewność, że twój ojciec, akurat w gabinecie Vito, spotyka się z Darią? - patrzy na mnie podejrzliwie. - Pracuje tam tyle lat i nigdy nie zauważyłem, żeby wychodzili stamtąd razem. - bo mój ojciec jest kuty na cztery łapy. I potrafi wszystko tak załatwić, żeby nie było po tym żadnego śladu. A w klubie są dwa wyjścia boczne i jedno główne... Nie trzeba być mądrym, żeby się domyśleć, że wychodzą dwoma różnymi drzwiami.
- Widziałam ich, Dawid. - przewracam oczami. - Gdybym nie miała pewności, że się tam, spotykają, na pewno nie zawracałabym Ci tym głowy. - ja naprawdę rozumiem jego obawy, bo w naszym życiu nic nie jest proste. Zwłaszcza że otaczamy się takimi ludźmi. Ale ja muszę to zrobić, bo inaczej znowu stanę w martwym punkcie...
- Dobrze. Zrobię to. - oświadcza niepewnie.
- Nawet nie wiesz, jaka jestem Ci wdzięczna. - przytulam się do niego.
- Bardzo Ci dziękuję.Do domu Vito docieram jakoś po południu.
I właściwie wchodzę tu ostatni raz, bo dzisiaj zamierzam zabrać swoją torbę, grzecznie się pożegnać i po prostu opuścić to przeklęte miejsce.
Nawet nie wiem dlaczego, nie zrobiłam tego wcześniej.
Zresztą ja nawet nie wiem, po co w ogóle tu przyjechałam...
- To ty jesteś Blair, prawda? - w korytarzu zaczepia mnie jakaś starsza pani, która uśmiecha się do mnie ciepło. Jedynie kiwam jej głową, a ona łapie mnie za rękę i prowadzi w głąb domu. - Chodź kochanie, obiad czeka.
- Dziękuję, ale ja już się będę zbierać. - informuje ją, kiedy wchodzimy do wielkiej kuchni. - Czuję się naprawdę dobrze, a mój pobyt tutaj tylko sprawia pani problemy.
- Co ty mówisz słoneczko? - pokazuje mi, żebym usiadła na stołku przy blacie. - To żaden problem. Wręcz przeciwnie, cieszę się, że mogę w końcu cię poznać. - podchodzi do piekarnika i wyciąga z niego posiłek. - Vito tak wiele mi o tobie opowiadał.
Tak? To coś nowego.
Poprawiam się na stołku, wyraźnie zainteresowana, co takiego, nagadał ten buc swojej gosposi.
W odróżnieniu od niego wydaje się być miłą i ciepłą osobą.
- Wie pani, nasze relacje nie są zbyt dobre. - bawię się serwetką, która znajduje się na blacie. - A właściwie to, ja nawet nie wiem, co tu robię. Vito ma narzeczoną, którą bardzo kocha.
- Cassandrę? - podaje mi talerz z jedzeniem. - Dziecko to nie... - urywa wpół zdania, bo do kuchni, wchodzi właśnie pieprzony pan i władca.
Spoglądam na nią jeszcze przez chwilę, zastanawiając się, co miałam na myśli, ale kiedy dostrzegam, że wróciła do swoich obowiązków, biorę się za jedzenie.
- Co? - patrzę na niego, spod byka. - Będziesz tak stał i się patrzył? - co on znowu odpieprza? Przez chwilę miałam spokój, to teraz znowu się zjawia i jedyne co robi, to mnie wkurza... - Nie masz innych zajęć? - na przykład wypieprzenia tej swojej dziwki?
- Victoria zostaw nas samych. - patrzę, na straszą panią, która po jego słowach od razu opuszcza kuchnie.
No to zaraz zacznie swoje wywody...
- Gdzie byłaś do cholery? - żarty sobie ze mnie stroi czy jak?
- Słucham? - puszczam widelec, całkowicie tracąc apetyt. - Nie mam zamiaru ci się z niczego tłumaczyć, Vito. - schodzę ze stołka, z zamiarem opuszczenia pomieszczenia, w którym znajduje się ten dupek.
- Szaleje przez ciebie, Blair. - momentalnie zatrzymuje się w miejscu. - Zachowuje się jak totalny dupek, bo nie potrafię znieść myśli, że ktoś mógłby mi ciebie odebrać.
A czy ja kiedykolwiek należałam do niego?
- Żeby kogoś stracić, trzeba najpierw kogoś mieć. - oświadczam, obracając się przodem do niego. - A poza tym w twoich oczach zawsze byłam dziwką, prawda? I nadal nią jestem. - w tej kwestii nigdy nic się nie zmieni...
- Blair... To nie tak. - łapie mnie za rękę. Spoglądam w te jego ciemne oczy, odrzucając swoje uczucia na dalszy plan. - Wybaczysz mi kiedyś? - a czy coś takiego da się wybaczyć?
- Nie potrafię. - opuszczam wzrok, już całkowicie załamana. - I chyba nawet nie chce. - strzepuje jego rękę, czując łzy pod powiekami.
Dlaczego on mi to robi do cholery?
Nie daj się oszukać, Blair.
To tylko jego następna zagrywka. Jutro znowu będziesz dla niego nikim.- Kocham cię, Blair. - wstrzymuje oddech. - Jesteś dla mnie wszystkim. Dniem i nocą, wodą i ogniem. Moim lepszym jutro.
************************************
No to poleciał po bandzie... 🤔
CZYTASZ
Krytyczne Położenie
RomanceWiedziałam jaki był Vito Falcone... Dlatego już na początku naszej znajomości, kiedy to, zaproponował mi, wspólne prowadzenie klubu nocnego, postawiłam mu jeden warunek. Przyjaźń. Jakaś cząstka mnie wiedziała, że jeśli pozwolę mu się do siebie zbli...