Rozdział 29

4.9K 184 30
                                    

Blair

Patrzę na Dawida, który jakby po usłyszeniu moich słów totalnie odpłynął.

Pewnie ma mnie teraz za jakąś głupią idiotkę, która już totalnie postradała rozum.

- Postradałaś rozum, Blair. - nie... Ja tylko próbuje się bronić. Może za późno podjęłam tę walkę, ale lepiej teraz niż wcale. - Przecież to niewykonalne. Vito ma wszędzie kamery, a nawet jeśli udałoby mi się je jakoś wyłączyć, to i tak zostanę złapany, bo w środku roi się od ochroniarzy.

- Kamery są tylko na dwóch głównych salach, przy wejściu, na patio i przy lożach VIP. - wymieniam na palcach, bardzo dobrze pamiętając ich rozkład. - Nawet nie musisz ich wyłączać. Po prostu tam wejdziesz, zainstalujesz kamerkę i wyjdziesz. Nikt nawet nie będzie cię o to podejrzewał, Dawid.

- Nie musisz tego robić, Blair. - próbuje mnie przekonać.

- Muszę. - odwracam się do niego tyłem. - Wiesz, jaki jest mój ojciec. Jak zawsze wszystkiego się wyprze i to ja będę tą najgorszą. - nawet teraz mogę sobie wyobrazić sytuację, w której idę do telewizji i mówię im, że wielki Alessandro Conti, mający nieskazitelną opinię, dobrego ojca i męża, pieprzy moją najlepszą przyjaciółkę. Przecież oni nawet by nie chcieli mnie wysłuchać, po prostu wzięliby mnie za jakąś głupią idiotkę, która chce uprzykrzyć życie swojemu ojcu... A wtedy miałabym wyraźnie przejebane. - A mając dowody, mogę wszystko. - takie są fakty...

- A co z Vito? - kiedy wypowiada jego imię, coś w moim wnętrzu zawiązuje się w supeł. - Jeśli dowie się, że ktoś zainstalował kamery w jego gabinecie, wpadnie w pieprzony szał. Rozpęta się piekło, Blair.

Piekło się już rozpętało. Teraz trzeba je tylko zakończyć...

- On ci ufa. - co do tego, że Falcone darzy go zaufaniem, nie mam żadnych wątpliwości. Tylko że nie ufa komuś innemu...

- Ale nie ufa, tobie Blair. - właśnie... Dlatego nie mogę pojawić się w klubie, bo nabierze podejrzeń. - A poza tym nie jest głupi. Dobrze wie, że się przyjaźnimy. Jeśli dowie się, że to ja zainstalowałem te kamery, on po prostu mnie zabije. I to z zimną krwią.

Dobrze jest sukinsynem... Ale czy byłby w stanie posłać kogoś do piachu? Nie... Nie wydaje mi się.

- Nie zrobi tego. - bo ja wiem, kogo w to wkręcę. - Jeśli prawda wyjdzie na jaw, a Vito będzie szukał podejrzanych, wrobimy w to Darię. - to chyba najlepsze wyjście.

- Co? - siada na stołku, kręcąc głową. - Boże, Blair. Ty naprawdę postradałaś rozum! - nie... Ja po prostu chcę zapłaty za wyrządzone mi krzywdy. Tylko tyle... - Dobrze załóżmy, że wszystko pójdzie zgodnie z planem. Ale jak do cholery chcesz wrobić w to Darię?

- Tę sprawę zostaw już mnie. Załatwię wszystko i dam Ci znać. - informuje. To nie będzie chyba trudne, zwłaszcza że wiem coś, z czego ona nie zdaje sobie sprawy. Jest zakochana w Vito Falcone, a z tego co wiem, on nie odwzajemnia jej uczuć, dlatego ta się na nim mści, podkładając kamerkę. Czyż nie dobrze to wymyśliłam?

Wrabiając ją w takie gówno, mogę upiec dwie pieczenie na jednym ogniu.

- Jaką masz w ogóle pewność, że twój ojciec, akurat w gabinecie Vito, spotyka się z Darią? - patrzy na mnie podejrzliwie. - Pracuje tam tyle lat i nigdy nie zauważyłem, żeby wychodzili stamtąd razem. - bo mój ojciec jest kuty na cztery łapy. I potrafi wszystko tak załatwić, żeby nie było po tym żadnego śladu. A w klubie są dwa wyjścia boczne i jedno główne... Nie trzeba być mądrym, żeby się domyśleć, że wychodzą dwoma różnymi drzwiami.

- Widziałam ich, Dawid. - przewracam oczami. - Gdybym nie miała pewności, że się tam, spotykają, na pewno nie zawracałabym Ci tym głowy. - ja naprawdę rozumiem jego obawy, bo w naszym życiu nic nie jest proste. Zwłaszcza że otaczamy się takimi ludźmi. Ale ja muszę to zrobić, bo inaczej znowu stanę w martwym punkcie...

- Dobrze. Zrobię to. - oświadcza niepewnie.

- Nawet nie wiesz, jaka jestem Ci wdzięczna. - przytulam się do niego.
- Bardzo Ci dziękuję.

Do domu Vito docieram jakoś po południu.

I właściwie wchodzę tu ostatni raz, bo dzisiaj zamierzam zabrać swoją torbę, grzecznie się pożegnać i po prostu opuścić to przeklęte miejsce.

Nawet nie wiem dlaczego, nie zrobiłam tego wcześniej.

Zresztą ja nawet nie wiem, po co w ogóle tu przyjechałam...

- To ty jesteś Blair, prawda? - w korytarzu zaczepia mnie jakaś starsza pani, która uśmiecha się do mnie ciepło. Jedynie kiwam jej głową, a ona łapie mnie za rękę i prowadzi w głąb domu. - Chodź kochanie, obiad czeka.

- Dziękuję, ale ja już się będę zbierać. - informuje ją, kiedy wchodzimy do wielkiej kuchni. - Czuję się naprawdę dobrze, a mój pobyt tutaj tylko sprawia pani problemy.

- Co ty mówisz słoneczko? - pokazuje mi, żebym usiadła na stołku przy blacie. - To żaden problem. Wręcz przeciwnie, cieszę się, że mogę w końcu cię poznać. - podchodzi do piekarnika i wyciąga z niego posiłek. - Vito tak wiele mi o tobie opowiadał.

Tak? To coś nowego.

Poprawiam się na stołku, wyraźnie zainteresowana, co takiego, nagadał ten buc swojej gosposi.

W odróżnieniu od niego wydaje się być miłą i ciepłą osobą.

- Wie pani, nasze relacje nie są zbyt dobre. - bawię się serwetką, która znajduje się na blacie. - A właściwie to, ja nawet nie wiem, co tu robię. Vito ma narzeczoną, którą bardzo kocha.

- Cassandrę? - podaje mi talerz z jedzeniem. - Dziecko to nie... - urywa wpół zdania, bo do kuchni, wchodzi właśnie pieprzony pan i władca.

Spoglądam na nią jeszcze przez chwilę, zastanawiając się, co miałam na myśli, ale kiedy dostrzegam, że wróciła do swoich obowiązków, biorę się za jedzenie.

- Co? - patrzę na niego, spod byka. - Będziesz tak stał i się patrzył? - co on znowu odpieprza? Przez chwilę miałam spokój, to teraz znowu się zjawia i jedyne co robi, to mnie wkurza... - Nie masz innych zajęć? - na przykład wypieprzenia tej swojej dziwki?

- Victoria zostaw nas samych. - patrzę, na straszą panią, która po jego słowach od razu opuszcza kuchnie.

No to zaraz zacznie swoje wywody...

- Gdzie byłaś do cholery? - żarty sobie ze mnie stroi czy jak?

- Słucham? - puszczam widelec, całkowicie tracąc apetyt. - Nie mam zamiaru ci się z niczego tłumaczyć, Vito. - schodzę ze stołka, z zamiarem opuszczenia pomieszczenia, w którym znajduje się ten dupek.

- Szaleje przez ciebie, Blair. - momentalnie zatrzymuje się w miejscu. - Zachowuje się jak totalny dupek, bo nie potrafię znieść myśli, że ktoś mógłby mi ciebie odebrać.

A czy ja kiedykolwiek należałam do niego?

- Żeby kogoś stracić, trzeba najpierw kogoś mieć. - oświadczam, obracając się przodem do niego. - A poza tym w twoich oczach zawsze byłam dziwką, prawda? I nadal nią jestem. - w tej kwestii nigdy nic się nie zmieni...

- Blair... To nie tak. - łapie mnie za rękę. Spoglądam w te jego ciemne oczy, odrzucając swoje uczucia na dalszy plan. - Wybaczysz mi kiedyś? - a czy coś takiego da się wybaczyć?

- Nie potrafię. - opuszczam wzrok, już całkowicie załamana. - I chyba nawet nie chce. - strzepuje jego rękę, czując łzy pod powiekami.

Dlaczego on mi to robi do cholery?

Nie daj się oszukać, Blair.
To tylko jego następna zagrywka. Jutro znowu będziesz dla niego nikim.

- Kocham cię, Blair. - wstrzymuje oddech. - Jesteś dla mnie wszystkim. Dniem i nocą, wodą i ogniem. Moim lepszym jutro.

************************************
No to poleciał po bandzie... 🤔

Krytyczne PołożenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz