Blair
- Bardzo chętnie. - mówię słodko do słuchawki. - Gdzie dokładnie masz tę przymiarkę?
- Wyślę Ci adres SMS-em. - piszczy zachwycona. - Do zobaczenia jutro, kochana.
Opieram się o tył sofy. Kiedy słyszę słowo, ,,kochana" od razu robi mi się nie dobrze.
Czy ta dziewczyna już totalnie nie przegina? Kurwa... Zgodziłam się jej pomóc tylko, dlatego, że nie miałam wyjścia. Ale ileż można do cholery?
Od początku wydawało mi się to dziwne... Zwłaszcza że normalny facet nie jest, aż tak głupi, żeby poruszać temat swoich byłych w obecności narzeczonej. A Vito zachowuje się tak jakby miał kompletnie wyjebane... Przychodzi do domu moich rodziców w towarzystwie swojej zdziry i jak gdyby nigdy nic rzuca tekstem, że jeszcze w tym miesiącu bierze ślub. Potem jego sukowata narzeczona zaczyna się do mnie przymilać i jakby było tego mało, prosi o pomoc w pieprzonych przygotowaniach... Kto robi takie rzeczy do cholery? Przecież to wszystko kupy się nie trzyma...
Nie wiem co, tu jest grane, ale zwyczajnie mi się to nie podoba...
Następnego dnia zjawiam się we wcześniej wyznaczonym miejscu.
Cóż tu dużo mówić... Jestem na siebie wściekła jak cholera. Zgodziłam się, ale to nie zmienia faktu, że nadzwyczaj w świecie nie mam ochoty po raz kolejny wysłuchiwać jej pisków i głupich odzywek kierowanych pod moim adresem...
A jeśli jeszcze raz wyjedzie mi z tym słowem, ,,kochana" to oszaleje...
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że tutaj ze mną jesteś. - chociaż ona jedna... - Wiesz, od początku wiedziałam, że zostaniemy przyjaciółkami.
Chwila... Bo nie za bardzo rozumiem. Czy ona właśnie powiedziała, że jesteśmy przyjaciółkami?
Patrzę na nią kompletnie zdezorientowana, starając się panować nad emocjami, które z każdym kolejnym wypowiedzianym przez nią słowem, wzbierają na siłę.
- Uważasz mnie za swoją przyjaciółkę? - pytam, udając zaskoczoną. - Przecież znamy się dopiero kilka dni... - nie wiem, czy ta dziewczyna urwała się z księżyca, czy jak...
- Wiem, ale czuję między nami silną więź. - uśmiecha się w moim kierunku, w międzyczasie popijając szampana, którego kilka sekund wcześniej przyniosła ekspedientka sklepu. - Na dodatek jesteś ładna. - czy ja dobrze rozumiem? Dziewczyna zadaje się ze mną tylko dlatego, że jestem ładna?
A to dojebała...
- Kumplujesz się ze mną, bo jestem ładna? - pytam kompletnie wytrącona z równowagi.
- No tak. - tłumaczy, jakby to było coś normalnego. - Nie zadaje się z gorszymi od siebie. - zaciskam pięści tak mocno, że aż czuję ból.
Niech ona już pójdzie przymierzać te żałosne sukienki, bo naprawdę zaraz szlag jasny mnie trafi...
- Pani Cassandro. - zerkam na ekspedientkę, która akurat podchodzi w naszym kierunku. - Zapraszam. - nareszcie... Przysięgam, że jeszcze minuta i naprawdę udusiłabym ją gołymi rękami.
Nie sądziłam, że to będzie, aż takie trudne... Zwłaszcza, że dziewczyna, która jeszcze przed chwilą popijała szampana w moim towarzystwie, robi wszystko, aby tylko wyprowadzić mnie z równowagi. Siedzę tu dopiero kilka minut, a już mam ochotę zapaść się pod ziemię...
- I jak? - wyrywa mnie z zamyślenia ten piszczący głos, który poznałabym wszędzie.
Patrzę na nią oniemiała, nie mogąc uwierzyć w to, co widzę.
CZYTASZ
Krytyczne Położenie
RomanceWiedziałam jaki był Vito Falcone... Dlatego już na początku naszej znajomości, kiedy to, zaproponował mi, wspólne prowadzenie klubu nocnego, postawiłam mu jeden warunek. Przyjaźń. Jakaś cząstka mnie wiedziała, że jeśli pozwolę mu się do siebie zbli...