Rozdział 37

3.6K 156 5
                                    

Blair

Po wypowiedzeniu tych słów czuję wielką ulgę. Jakby ktoś w końcu zerwał ze mnie ciężar, który dźwigałam już dostatecznie długo, jakbym w końcu mogła odetchnąć, zostawić za sobą wszystko to, co najgorsze i zacząć od nowa układać sobie życie.

Z nim. Z mężczyzną, którego kocham.

Jeśli on nadal mnie chce...

Bo teraz patrzy na mnie takim wzrokiem, że sama się już w tym wszystkim gubię.

- Powtórz. - nakazuje.

- Kocham cię, Vito. - odpowiadam ponownie. - Chyba już od początku cię kochałam. Ale jakoś to w sobie tłumiłam, a później wszystko tak bardzo się pokomplikowało. - patrzę gdzieś w bok, unikając jego wzroku. - Ty zachowywałeś się jak dupek, oskarżałeś mnie o nie wiadomo co, a ja nie wiedziałam, jak sobie z tym poradzić. Dlatego wmawiałam sobie, że cię nienawidzę, że nie chce cię znać, że to, co do ciebie czuję, to tylko przejściowe zauroczenie, które szybko minie. - robię pauzę. Kiedy czuję, jak mocniej ściska moją rękę, coś aż ściska mnie za gardło. Ale mimo to kontynuuje. - Byłam głupia. Sądziłam, że naprawdę, będę w stanie się z tego wyleczyć. Że może spotkam innego mężczyznę, który byłby w stanie mi ciebie zastąpić. Ale tak naprawdę nigdy nie chciałam innego, bo to zawsze byłeś ty. Tylko ty.

Cholera. Kiedy tak na mnie patrzy, nie wiem, co mam myśleć. Nie wiem, jak się zachować, a co najgorsze nie wiem, czy się nie wygłupiłam.

Może ma mnie teraz za jakąś idiotkę... Może właśnie dlatego, zachowuje się w ten sposób.

- Powinnaś naprawdę mnie znienawidzić. - spoglądam na niego z zaskoczeniem. - To wszystko, co ci zrobiłem, tego nie da się wybaczyć, Blair. - owszem... Bolało. Jak diabli. Ale świadomość, tego, że mogłabym go stracić boli jeszcze bardziej. - Ale mimo tego nad tutaj jesteś. I mnie kochasz.

I za żadne skarby nie chciałabym być teraz gdziekolwiek indziej.

- Pójdę po lekarza. - uśmiecham się do niego, a następnie wstaję i kieruję się do wyjścia. - Odpoczywaj.

Następnych kilka dni Vito spędza w szpitalu. Dochodzi do siebie, nabiera sił, ale również pokazuje mi inną twarz. Zupełnie innego siebie.

Dużo rozmawiamy. Śmiejemy się. Uczymy się siebie na nowo.

A ja w końcu wierzę w to, że wszystko będzie dobrze. Że podjęłam słuszną decyzję, dając mu te szanse.

Kiedy w końcu przekraczamy próg jego domu, oddycham z ulgą.

Ten koszmar w końcu się skończył...

- Chodź do mnie. - wskazuję na swoje kolana, a ja uśmiecham się słodko i robię to, co każe. Siadam na jego kolanach i wtulam się w niego, rozkoszując się tym błogim stanem. - Teraz już rozumiem, dlaczego pozwoliłaś mi w siebie wejść bez gumki.

Co za romantyk...

- Głupek. - patrzę na niego, zadzierając głowę. - Ale możesz czuć się zaszczycony. Jesteś jedynym, który dostał taki przywilej.

Unosi moją głowę, aby spojrzeć mi prosto w oczy.

- Mówisz poważnie? - a po co niby miałabym kłamać? - Przecież miałaś faceta. Jak on miał? Fabiano?

Krytyczne PołożenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz