Rozdział 22

4.1K 171 17
                                    

Blair

- Co to kurwa jest?! - przenosi na mnie swój zimny i wściekły wzrok, zgniatając przy tym kartki, które wpadły mu w ręce.

- Nie domyślasz się? - pytam z kpiną w oczach. - Myślałam, że jesteś całkiem dobry w manipulowaniu i udawaniu.

- Zadałem Ci pytanie! - zbliża się do mnie, zmieniając swoją postawę o sto osiemdziesiąt stopni. - Lepiej odpowiedz mi po dobroci, bo moja cierpliwość niedługo się skończy, a wtedy tego pożałujesz, Blair.

Przełykam z trudem ślinę, a w głowie próbuje wymyślić jakąś racjonalną odpowiedź, która w pełni go usatysfakcjonuje i nie wzbudzi żadnych podejrzeń.

- Otwieram burdel. - mówię stanowczo, parząc mu prosto w oczy. - A te kobiety, które widziałeś to moje przyszłe pracownice.

Vito świdruje mnie wzrokiem, jakby nie mógł uwierzyć w żadne z moich słów. Jakby to wszystko, co mu powiedziałam, było jednym wielkim kłamstwem.

Bo w końcu gdzie taka słaba w jego oczach kobieta uzależniona od wpływu jego i swojego ojca poszłaby na coś takiego.

- To przestaje być śmieszne, Blair. - przypiera mnie do ściany, tak mocno, że aż przechodzą mi ciarki po plecach.

- Pieprz się. - odpycham go z całej siły. - Uważasz, że to wszystko, co przed chwilą ci powiedziałam to jedno wielkie kłamstwo? Że jestem, aż tak słaba, że bez pomocy twojej i ojca nie jestem w stanie sama rozkręcić własnego biznesu i żyć na własny rachunek?! - moja złość jedynie przybiera na siłę. - W twoich oczach zawsze będę tylko zwykłą dziwką, którą możesz przy okazji zerżnąć, a chwilę później oświadczyć się innej i pojawić się ze swoją popieprzoną narzeczoną w mieszkaniu moich rodziców, żeby utrzeć mi nosa. - czuję wzbierające w oczach łzy.

Cholera, dlaczego za każdym razem, kiedy ten facet wchodzi w moje życie z buciorami, jestem na skraju załamania?

Dlaczego zwyczajnie nie zostawi mnie w spokoju, skoro jestem dla niego nikim?

- Ty to zniszczyłaś, Blair. - słucham?

- Ty pieprzony dupku! - odkładam go pięściami. - Jak możesz używać takich słów, Vito? Jak możesz twierdzić, że zniszczyłam naszą relację, skoro między nami nie było nic prócz nic nieznaczącego numerku na blacie twojego biurka!

- Spójrz na mnie, Blair. - ostatkiem sił spoglądam na przystojną twarz mężczyzny, który z każdym kolejnym słowem zadaje mi coraz większy ból i nie potrafię pojąć, dlaczego to do niego moje serce zabiło mocniej? Już sama nie wiem, czy to ze mną jest coś nie tak, czy po prostu tak miało być? - Kochasz mnie?

Kiedy tylko wypowiada te słowa, nie jestem w stanie się pozbierać. Moje serce krwawi, a ja sama rozdzieram się na kawałki. Już dłużej tego nie zniosę... Chciałabym w końcu wyznać prawdę mężczyźnie, który jako jedyny zdobył moje serce tak mocno, że sama nie potrafię tego pojąć. Ale to, co mi zrobił, jak bardzo mnie zranił, to cały czas wraca, a ja nie potrafię o tym zapomnieć.

Nie umiem mu zaufać i boję się, że nigdy nie będę w stanie...

- Rozumiem. Twoje milczenie jest wymowne. - zerka na mnie z takim wyrazem twarzy, że aż coś ściska mnie w gardle. - Przepraszam za wszystko, mała. - wychodzi, trzaskając drzwiami.

Ból nagromadzony wewnątrz mnie, staje się jeszcze większy, gdy dociera do mnie, że to koniec.

W końcu powinnam się cieszyć, skakać z radości, ale jest jeszcze gorzej...

Jak mam o nim zapomnieć? Jak wymazać go ze swojej pamięci, a co najważniejsze, z serca?

Następny ranek to dla mnie istna tortura. Z trudem zwlekam się z łóżka i maszeruje do łazienki. Kiedy widzę swoje odbicie w lustrze, staje jak wryta i łapie się za głowę. Wyglądam jak siedem nieszczęść. Poczerwieniałe oczy, blada cera, rozmazany makijaż, którego wczoraj nie udało mi się zmyć i posklejane od łez włosy. O reszcie nawet nie wspomnę...

Z głową pełną zmartwień wchodzę do wanny wypełnionej pachnącym płynem. Myję dokładnie swoje blond włosy, spłukuje powstałą pianę, a następnie biorę się za pozostałe części ciała. Ciepła woda, która zawsze koi moje nerwy, teraz na zbyt wiele się nie zdaje.

Dzisiejszej nocy sporo myślałam, bo wczorajsze wydarzenia, nie pozwoliły mi za długo pospać. Co chwila się budziłam i zaczynałam beczeć, mając przed oczami obraz faceta, który wczorajszymi słowami, kompletnie mnie rozwalił...

Robił to dość często, ale wczoraj poszedł po całości... Zniszczył mnie już doszczętnie.

Doszłam do wniosku, że muszę zakończyć to wszystko definitywnie i zacząć żyć od nowa, bo tylko wtedy, będę w stanie zapomnieć o człowieku, który pomimo swoich wad, zdobył moje serce.

Szantażem, intrygami, poczuciem wyższości...

Taki mężczyzna nie zasługuje na miłość. A już na pewno nie w sytuacji, kiedy oczekuje od drugiej osoby, wyznania miłości, kiedy to on nie zrobił kompletnie nic, żeby mnie przy sobie zatrzymać.

A ja chciałam usłyszeć tylko dwa słowa, nie na niby, ale takie naprawdę, pochodzące prosto z serca...

Po wyjściu z wanny ubieram się, suszę włosy i robię delikatny makijaż. Opuszczam łazienkę, schodzę na dół i wchodzę do kuchni. Otwieram lodówkę, wyjmuje z niej sałatkę, i idę do salonu. W pośpiechu zjadam posiłek, pakuję torebkę, wkładam buty i opuszczam mieszkanie.

Mijają kolejne minuty, a ja błądzę bez celu po mieście, co chwila, zmieniając trasę jazdy. Kiedy jestem już prawie pewna, gdzie powinnam się udać, w głowie zapala mi się czerwona lampka, która podpowiada mi, aby tego nie robić i po prostu wrócić do domu, ale ostatecznie rezygnuje z tej drugiej opcji.

Parkuję pod domem Luci, zbieram się na odwagę i wychodzę ze środka, zbliżając się w kierunku drzwi. Delikatnie pukam, coraz silniej czując, że odwaga, która towarzyszyła mi jeszcze kilka chwil wcześniej, wyparowała wraz ze wkroczeniem na teren faceta, który akurat w tym momencie otwiera mi drzwi.

- Blair? - pyta zaskoczony moją obecnością. - Co ty tu robisz? - on chyba sam powinien wiedzieć co robię. Nie dość, że zostawił mnie na lodzie, to jeszcze ma czelność zadawać mi tak głupie pytanie...

Nie daje mu dokończyć, po prostu wchodzę do środka, w międzyczasie zaglądając do pokoi, które przemierzam przed dotarciem do salonu.

- Świetnie się przedwczoraj bawiłeś, co? - podchodzę w stronę okna, zakładam ręce na piersi i patrzę na niego ostrym wzrokiem. Kiedy tylko widzę jego minę, prycham pod nosem, coraz bardziej zażenowana. - Miałam cię za przyjaciela, Luca. Ufałam Ci, a ty przy pierwszej lepszej okazji zniszczyłeś wszystko. Wolałeś zabawiać się z jakąś niespełna rozumu dziewczyną niż stanąć po mojej stronie! - chciałam dać mu szansę... Naprawdę sądziłam, że ten facet jako jedyny mnie nie zawiedzie, ale on zrobił to, co wszyscy. Kiedy tylko nadarzyła się okazja do wyruchania jakiejś chętnej panienki, Luca po prostu na to poszedł...

- Przepraszam, Blair. Ja po prostu... - urywa wpół zdania, nawet na mnie nie patrząc.

Co jest do cholery nie tak z tym facetem?

- Po prostu, co? - ponaglam go do odpowiedzi. - Nie myślałeś? A może myślałeś, ale jedynie o zemście na facecie, który odebrał Ci twoją ukochaną? - to może mieć sens. W końcu mężczyźni, którymi się otaczam, potrafią jedynie się mścić. - Luca nie tak się umawialiśmy. Miałeś być dla mnie wsparciem, ale to wszystko... - kręcę z rezygnacją głową...

To wszystko naprawdę nie ma sensu...

- Wiesz, dlaczego to robię?! - unosi głos, patrząc na mnie dziwnym wzrokiem. A ja znam ten wyraz twarzy i wiem, że nie wróży nic dobrego... - Bo nie mogę znieść myśli, że przez te wszystkie lata patrzyłaś na mnie jak na kumpla. - stoję jak osłupiała, nadal trawiąc słowa, które przed chwilą padły z jego ust.

Co znaczy, że nie może znieść myśli, że patrzę na niego jak na kumpla? Przecież był facetem mojej byłej przyjaciółki, więc jak jego zdaniem powinnam go traktować?

- O czym ty mówisz, Luca? - staram się brzmieć pewnie, choć gdzieś z tyłu głowy już mam jakieś wątpliwości.

Dobrze wiem, że nie spodoba mi się jego odpowiedź.

- Kocham cię, Blair. - wyznaje, patrząc mi prosto w oczy.

A mi po raz kolejny osuwa się grunt
pod nogami...

************************************
Chyba do was wracam 😁💋

Krytyczne PołożenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz