Rozdział 40

4.1K 130 0
                                    

Blair

Kiedy kierowca prosi mnie o opuszczenie pojazdu, twierdząc, że musi jechać, patrzę na niego wściekle i wychodzę, trzaskając drzwiami.

Co za cham i burak.

Pokonuje dzielącą mnie odległość na drżących nogach, otwieram drzwi i wchodzę do środka.

Dopiero teraz na głównej sali rozbrzmiewa się głośna muzyka, ludzie śmieją się, krzyczą, tańczą, bawią się w najlepsze, popijając przy tym drinki.

Patrzę jak urzeczona na mój klub i nie wierzę własnym oczom.

Ostatnio wszystko zostawiłam na głowie Dawida. A ten wspominał, że jest mały problem z pozwoleniem na otwarcie lokalu, bo jakiś bogaty złamas, nie chcę nam go wydać, strasząc jakimiś szemranymi ludźmi.

Myślałam, że wszystko bardzo przesunie się w czasie i nie będę mogła jeszcze przez długi czas otworzyć klubu, a teraz stoję tutaj i po prostu chce mi się płakać.

- Nie wierzę. - chowam twarz w dłoniach. - Po prostu nie wierzę.

- Wyglądasz oszałamiająco. - czuję, jak znajome ręce obejmują moją talię, a czuły głos szepcze do ucha. - Jak Ci się podoba?

Boże... On naprawdę zrobił dla mnie coś takiego? A ja głupia myślałam, że po raz kolejny się mną zabawił, a teraz rzuci mnie jak śmiecia, śmiejąc mi się prosto w twarz.

- Jest pięknie. Boże Vito, jak ty to zrobiłeś? Myślałam, że będzie trzeba jeszcze poczekać kilka miesięcy, a ty tak po prostu to załatwiłeś. - wiedziałam, że ma sporo kontaktów, że jest cenionym człowiekiem, ale nie spodziewałam się, że załatwi to tak szybko.

- To dla mnie bułka z masłem. - obejmuje mnie od tyłu i wdycha zapach moich włosów. - Zresztą dla ukochanej kobiety, zrobiłbym wszystko.

Moje serce właśnie wykonuje fikołki.

- Jesteś najlepszy. - całuję go w policzek i uśmiecham się do niego słodko. - A teraz opowiadaj, skąd wiesz. Przecież kiedy zobaczyłeś te zdjęcia, byłeś na mnie wściekły. W końcu chciałam otworzyć burdel...

- Na początku nie uwierzyłem. Po prostu ostatnio ktoś wyciągnął do mnie pomocną dłoń, a, że sporo namieszałam, musiałem to dla ciebie zrobić. - namieszał... Jednak teraz sprawił mi tak wielką radość, nawet nie patrząc na to, że jego klub może na tym ucierpieć. W końcu pokazał, że coś dla niego znaczę, a to w tej chwili jest dla mnie najważniejsze. - Nie mogę powiedzieć, kto mi pomógł. Obiecałem tej osobie dyskrecję. - macha do Dawida, który akurat stoi za barem i ma wolną chwilę.

Nawet nie musi mówić... Wiem, komu zależało na naszym szczęściu najbardziej.

- A więc męska solidarność, tak? - obracam się do niego przodem i zarzucam mu ramiona na szyję. - Musisz wiedzieć, że Dawid traktuje mnie jak siostrę, więc i tak mi wszystko wyśpiewa.

- No nie wiem kochanie. - muska moje usta. - Dawid będzie teraz zarobiony po pachy.

- Mówisz? - droczę się z nim. - Więc nawet nie znajdzie czasu na rozmowę ze swoją szefową?

- Gdybym go nie znał, byłbym cholernie zazdrosny. - dla potwierdzenia swoich słów, na oczach wszystkich całuję mnie zachłannie. - Kurewsko mocno cię kocham, Blair.

- A ja ciebie. - uśmiecha się w moje usta.

- Muszę Ci coś pokazać. - bierze mnie za rękę.

Przedzieramy się przez tłum bawiących ludzi i wchodzimy po schodach.

Krytyczne PołożenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz