Rozdział 1

9.2K 298 18
                                    

Blair

- Naprawdę tego ode mnie oczekujesz?! - patrzę na niego oniemiała.

Fabiano, siada na fotelu, przecierając twarz swoimi dużymi dłońmi. Kiedy patrzę wprost na niego, dostrzegam te znajome mi emocje, które nie wróżą nic dobrego.

Wracając rano do domu, spodziewałam się czegoś innego. Ale na pewno nie tego, że po tak chujowej nocce w klubie, będę musiała znosić fochy mojego faceta.

Przyglądam mu się z niedowierzaniem, nadal nie potrafiąc przetrawiać słów, które przed chwilą padły z jego ust.

- Nie dałaś mi wyboru, Blair. - mówi pewnie, unosząc głowę. - Naprawdę mi na tobie zależy, ale jeśli to będzie wyglądać tak jak do tej pory, lepiej będzie, jeśli nasze drogi się rozejdą.

On tak na serio?

- Dlatego chcesz mnie zostawić, tak? - pytam kpiąco. - Bo pracuje z Vito?

- Boże, Blair. Tutaj nie chodzi tylko o niego. - wstaję z fotela i zmierza w moim kierunku. - Ja po prostu tak dłużej nie mogę. Nie potrafię żyć z kobietą, która nigdy mnie nie kochała i nigdy nie pokocha. - zaciska mocno szczękę, próbując opanować swoje emocje. Zdaje się, że ma rację... Nigdy nie traktowałam go poważnie. A co najważniejsze chyba nawet nie próbowałam.

- Mogę zadać ci jedno bardzo ważne pytanie? - spoglądam na niego do szukając się odpowiedzi. Kiedy kiwa twierdząco głową, z moich ust wychodzi to krótkie pytanie, na które odpowiedzi boję się najbardziej. - Czujesz coś do mnie?

- Jesteś dla mnie wszystkim, Blair. - te słowa utwierdzają mnie jedynie w przekonaniu, że to wszystko zabrnęło za daleko. Pozwoliłam mu się do mnie zbliżyć, nie mając pojęcia, jak dużą krzywdę mu tym wyrządzam. - Kocham cię nad życie.

- Miałeś rację. - stwierdzam, podchodząc w stronę okna. - Jesteśmy z dwóch różnych światów Fabiano. Dla ciebie od zawsze ważna była rodzina, a ja nie jestem jeszcze na nią gotowa.

- Kiedyś tego pożałujesz, Blair. - stwierdza z bólem wypisanym na twarzy. Cholera... Wiem, że cierpi, ale gdybym dalej udawała kogoś, kim nie jestem, byłoby jeszcze gorzej. Mam nadzieję, że kiedyś los się do niego uśmiechnie i znajdzie kobietę, która będzie jego warta. Bo Fabiano zasługuje na to, jak nikt inny.

- Przepraszam cię, Fabiano. - zabieram torbę i szybkim krokiem kieruję się do wyjścia.

Kiedy tylko wychodzę na zewnątrz, zimne powietrze owiewa moją oliwkową twarz. Szczelniej przewiązuje się szalem, wyciągam klucze z torebki i wsiadam do mojego auta zaparkowanego niedaleko naszego wspólnego mieszkania. Następnie opieram głowę o zagłówek kierownicy, starając się, uspokoić targane emocjami ciało.

Nigdy bym nie pomyślała, że sprawy z Fabiano aż tak bardzo się skomplikują. Co prawda od dawna byłam świadoma tego, jak bardzo był zazdrosny, ale nawet przez myśl mi nie przeszło, że mnie kocha.

Fabiano, poznałam kilka miesięcy temu w moim klubie. Byłam całkowicie spóźniona, nie patrzyłam pod nogi i wbiegając do budynku, wpadłam wprost na niego. Kiedy tylko go zobaczyłam, od razu wpadł mi w oko. No i cóż... Zostaliśmy parą. Od początku naszej znajomości dawałam mu jasno do zrozumienia, że dużą część swojego czasu poświęcam na zarządzanie klubem. Na początku nie stanowiło to dla niego problemu, ale kiedy poznał mojego wspólnika Vito Falcone, stał się nie do zniesienia. Domyślałam się, że jest o niego zazdrosny, bo okazywał mi to na każdym kroku

Dlaczego nigdy nie powiedział mi, co czuje? Dlaczego nie poruszył tego tematu? Gdyby to zrobił, wszystko wyglądałoby inaczej, a ja nie czułabym się jak suka bez serca...

Podnoszę się do pozycji siedzącej, zapinam pasy i wreszcie wyjeżdżam z zakorkowanej uliczki.

Podjeżdżam na parking obok klubu, parkuję samochód na wolnym miejscu i spoglądam na tłumy ludzi, którzy czekają na to, aż zostaną wpuszczeni do środka.

Kiedyś należałam do tych ludzi... Wiernie czekałam po kilka godzin, aby móc, choć na chwilę oderwać się od brutalnej rzeczywistości.

Aż do momentu, kiedy w moim życiu pojawił się Vito Falcone...

Poznałam go kilka lat temu na jednym z balów charytatywnych, których był organizatorem. Już od pierwszego kontaktu, wiedziałam jakim typem mężczyzny jest Vito. Tylko, że wtedy nie zdawałam sobie sprawy, że los postawi go na mojej drodze ponownie...

Pewnego wieczoru wróciłam do domu, wcześniej niż powinnam. Kiedy tylko przekroczyłam próg apartamentu, usłyszałam rozmowę prowadzoną pomiędzy moimi rodzicami a człowiekiem, którego nigdy już nie chciałam zobaczyć na swojej drodze. Był nim właśnie Vito Falcone. Zaproponował rodzicom spółkę, a dokładniej prowadzenie wspólnego klubu. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, co usłyszałam później. A mianowicie to ja miałam zostać wspólniczką Falcone... I to właśnie ja miałam poprowadzić z nim ten klub.

W chwili kiedy usłyszałam te słowa, myślałam, że zemdleję. Nie potrafiłam pojąć, dlaczego to właśnie na mnie spada ten obowiązek, skoro nie miałam o tym zielonego pojęcia. Dobrze byłam inteligenta, ale nie, aż tak, żeby podjąć się tego skrajnie nieodpowiedzialnego pomysłu.

Miałam nadzieję, że uda mi się przekonać tatę, aby zmienił zdanie, ale był nieugięty. Według niego byłam bardziej niż gotowa, żeby się z tym zmierzyć.

Po rozmowie z ojcem zrozumiałam, że jestem na straconej pozycji. Jedynym wyjściem było podjęcie się tego ciężkiego wyzwania i zachowanie twarzy. Jednak przed tym wszystkim chciałam mieć pewność, że Vito Falcone nigdy nie zrobi niczego wbrew mojej woli i będzie się trzymał ode mnie z daleka. Wiedziałam, że jeśli pozwolę mu się do siebie zbliżyć, on roztrzaska moje serce na kawałki...

Ku mojemu zaskoczeniu przystał na moje warunki bez żadnego słowa sprzeciwu. Stwierdził również, iż cieszy się z naszej współpracy, ponieważ widzi we mnie duży potencjał do dalszego rozwoju. Nie wiedziałam, skąd wytrzasnął takie słowa, skoro nie zrobiłam jeszcze nic dla klubu, ale postanowiłam zostawić ten komentarz bez odzewu. Nie chciałam kłótni, która w tej sytuacji byłaby po prostu bez sensowa.

Po kilku miesiącach od rozpoczęcia działalności, nasz klub stał się jednym z najpopularniejszych w kraju. Pieniądze, które udało nam się zarobić, przeznaczyliśmy na dalszy rozwój tego miejsca, ponieważ chcieliśmy zrobić wszystko, aby klub miał jeszcze lepsze opinie niż do tej pory.

Moje relacje z Vito także uległy poprawie. Byłam mu wdzięczna za to, że nigdy nie próbował przekroczyć muru, który wokół siebie zbudowałam.

Wchodzę do klubu tylnym wejściem, mając nadzieję, że nie natknę się na nikogo znajomego. Naprawdę nie mam ochoty na rozmowę, a już tym bardziej na to, aby ktoś zaciągnął mnie na parkiet.

Kiedy w końcu udaje mi się wejść do mojego biura, zamykam za sobą drzwi, gaszę światło, rzucam torebkę na biurko i w końcu siadam na fotelu.

Opieram się o biurko, świdrując wzrokiem pomieszczenie. Moją uwagę od razu przyciągają dokumenty leżące na biurku i gdyby nie to, że totalnie opadam z sił, z pewnością bym się nimi zajęła.

Podchodzę w stronę szafki, na której stoją moje ulubione alkohole. Wyciągam szklaneczkę, nalewam sobie trunku i z powrotem siadam na fotelu.

Kiedy ujmuje szklankę, aby upić łyk alkoholu, drzwi otwierają się z hukiem, a do środka wpada Vito obściskujący się z jakąś dziwką.

Tym razem przegiąłeś Falcone...

************************************
Trochę późno, ale jest. 💋😈

Krytyczne PołożenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz