~~21~~

658 104 15
                                    

Jeongguk, chociaż chciał się na Tortudze znaleźć jak najszybciej, nie mów ryzykować. Dlatego też, zarządził zmianę trasy na Zatokę Rozbitków. Dopływając na miejsce upewnili się kilka razy, że statek został dobrze zacumowany i nic podczas możliwego sztormu się nie stanie. Z początku, Jeon chciał zostać w swojej kajucie. Słysząc o imprezie, która miała miejsce w pirackim barze nie miał zamiaru na nią iść. Przede wszystkim, nie widział żadnego powodu, by się tam udać. Nie miał obok siebie Taehyunga, a sam nie miał na nic humoru. 

- Gguk, nie możesz odcinać się od ludzi. - powiedział po raz setny Hoseok, starając się wyciągnąć kapitana na ląd. 

- Dobra, pójdę. Tylko dlatego, że skończył się tu rum, a muszę się napić. - mruknął, wstając z materaca. 

Usatysfakcjonowany Jung wyszedł na pokład, pokazując kciuk do góry Jiminowi. Ten się uśmiechnął, po czym podszedł do burty, by zejść na drewniany pomost. Wychodząc na wyspę odetchnął i chociaż preferował życie na morzu, pojawienie się od czasu do czasu na lądzie było miłą odmianą, lecz nie dla wszystkich. Jeongguk schodził ze statków tylko, gdy już musiał to zrobić. 

- W końcu się rozerwiesz w jakiś sposób, a nie ciągle siedzisz w tej swojej norze. - odparł Yoongi, schodząc z pomostu.

- Bawię się przednio, nie musisz się o to martwić. - powiedział, odgarniając przydługie włosy do tyłu. 

- Właśnie widzimy i to nie tak, że w tym momencie wyglądasz, jakbyś szedł na skazanie. - rzekł Hoseok, parskając śmiechem. 

- Jak nie był zakochany to był mniej upierdliwy. - dodał swoje trzy grosze Jimin, a Jeongguk ostatnimi siłami powstrzymał się przed udzieleniem odpowiedzi. 

Fakt, Park dużo się nie pomylił. Żyjąc w pojedynkę nie musiał się o nic martwić i w sumie, było mu obojętne, kiedy umrze. Teraz jednak, wszystko postrzegł zupełnie inaczej. Miał dla kogo żyć i chociaż brzmiało to tandetnie, taka była prawda. Jego celem stało się ponownie spotkanie z Taehyungiem i musiał zrobić wszystko, by tego dokonać.

W barze panował gwar, co z resztą nikogo już nie dziwiło. Piraci opijali swe zwycięstwa lub po prostu, spędzali w taki sposób czas. Wyzywająco ubrane kobiety krążyły między stolikami z tacami w rękach, roznosząc piwa i zaczepiając przypadkowych mężczyzn. Grupa innych podróżników, którzy odnajdywali się w gronie piratów zapewniali muzykę, grając na instrumentach przywiezionych z innego kontynentu. Jedna z kelnerek, widząc znajome twarze podeszła do grupki gości, prowadząc ich w stronę wolnego stolika. 

- Rozumiem, że podać rum? - zapytała, a spotykając się z odpowiedzią twierdzącą uśmiechnięta od ucha do ucha odeszła podzielić się nowiną z innymi rówieśniczkami. W końcu, obecność Jeon Jeongguka w pirackim barze nie była częstym zjawiskiem a już szczególnie, gdy u jego boku nie było byłego księcia. 

W oczekiwaniu na zamówienie niewiele ze sobą rozmawiali. Pozostała załoga, będąc zastraszona przez kapitana wykonywała jego polecenia i nawet nie myślała, aby urządzić bunt, gdyż spodziewała się, że mężczyzna nie będąc w dobrym humorze będzie torturował każdego po kolei w taki sposób, żeby ci umierali powoli, w męczarniach. Inną sprawą był fakt, iż Jeongguk od czasu ostatniej podróży, nie przejawiał takich zachowań, lecz skoro pozostali nadal brali taką możliwość pod uwagę, nie miał zamiaru wyprowadzać ich z błędu. 

Kufle rumu zostały przyniesione przez dwie kobiety. Gdy te ułożyły zamówienie na drewnianym stole, jedna z nich odeszła, lecz druga zasiadła obok kapitana statku i złamała go za przedramię. Jeongguk, mający w dłoni sztylet zaczął obracać go palcami, dociskając tym samym ostrze do blatu. W momencie, gdy poczuł na swoich barkach kobiece dłonie wbił broń w stolik, a nieznajoma spojrzała na niego zaskoczona, gdyż mało kto jej odmawiał. 

- Widzę, że jesteś spięty, Jeonggukie. Mogę pomóc ci się odstresować. - wręcz wyszeptała mu to na ucho. 

- Wyglądam, jakbym był chętny na te twoje marne usługi? - odpowiedział zimnym tonem. - Spieprzaj stąd. 

Kobieta wzdychając wstała, po czym zawinęła się w stronę baru. Pozostali obserwowali reakcje kapitana i cieszyli się, że póki co nie zaleźli mu za skórę. 

- Dziwię się, że ktoś w ogóle ma odwagę teraz do ciebie podejść. Ja bym nawet kijem nie ruszał, byś się na mnie nie rzucił czasem. - burknął Hoseok, będąc przy tym całkowicie poważny. 

- Widzę, że bawicie się przednio. - odparł, upijając kilka łyków trunku. 

- Daj spokój, Jeongguk. Hoseok tylko sobie żartuje, a ty mógłbyś w końcu zmienić ten grymas na coś innego. Nie wiem, chociażby na najbardziej neutralnego. Nic się takiego nie dzieje, żebyś się tak zachowywał. 

- Jak to, nic się nie dzieje? Pierdolona burza pokrzyżowała nam plany, powinniśmy płynąć dalej na Tortugę, a nie siedzieć w tym miejscu. 

- Ciężki przypadek. - mruknął Yoongi. 

- Nie wiem, czy to twoje przywiązanie do Taehyunga mnie bardziej rozczula czy może jednak powoduje wymioty. - powiedział Jimin. 

- Już ci chyba coś mówiłem, Park o wpieprzaniu się w tę relację. - syknął Jeon. 

Medyk tylko przewrócił oczami. Wolał chyba, jak Jeongguk nie miał uczuć, niż je posiadał i darzył nimi dodatkowo inną osobę. 

- Wiecie, że Jeongguk jest teoretycznie mężem Taehyunga? - zaczął Park, chcąc zmienić temat. - Nie wiedziałem, że faktycznie weźmiesz tę nagrodę za uratowanie go tamtej nocy. 

- Gguk jest piratem, jak mógłby nie wziąć nagrody, na którą zasłużył. - powiedział Yoongi, wzruszając ramionami. - Jaki mam plan? 

To był jedyny temat, na który dało się poprowadzić dłuższą rozmowę z kapitanem. Przynajmniej, na chwilę obecną. 

- Przeczekamy sztorm, wyruszymy z rana i płyniemy z powrotem w stronę Tortugi licząc na to, że nic po drodze nas nie zabije. 

- Ta ostatnia część zdania jest w tym momencie najważniejsza. Dobrze by było, byśmy nie trafili na wroga. Mamy małą załogę, znikomą ilość broni, a tamtym z Isla De Muearta zapewne brakuje doświadczenia. 

- Ale mamy też Jeongguka. 

- Dlatego szanse na wygranie to takie pięćdziesiąt na pięćdziesiąt. 

- Czasami się zastanawiam, co byśmy robili, gdyby nie zdrada twojego ojca, Gguk. Byśmy najprawdopodobniej nigdy się nie poznali. - odparł Hoseok. - My byśmy żyli na wyspie, zajmując się pracami fizycznymi, a ty pewnie pływałbyś w flocie królewskiej. 

- Byłbym piratem nie patrząc na to, co zrobił mój ojciec. Widzisz mnie jako no nie wiem, kowala? 

- Niby nie, ale jednak byłbyś w stanie zrobić jakąś broń, a ona na pewno byłaby idealna do walki. 

Jeon wzruszył ramionami. W sumie, nigdy nie zastanawiał się, co by było, gdyby. I tak nie miał na to wpływu, a jakby już miał, mimo wszystko niczego by nie zmienił w swej historii i chociaż życie co chwilę rzucało mu kłody pod nogi, każde zwycięstwo było powodem do świętowania i nie wyobrażał sobie marnować życia w mieście, pracując całe dnie, aby utrzymać rodzinę.

A przede wszystkim nie miałby zamiaru usługiwać królowi i wykonywać jego rozkazów. A tak, będąc piratem decydował o swym losie i wcale na to nie narzekał. 


a/n Jak myślicie, w jakich okolicznościach dojdzie do spotkania taekooka?

✓Destiny | k.th x j.jk✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz