~~37~~

681 102 9
                                    

Zanim Taehyung się wybudził minęła pełna doba od powrotu na statek. W momencie, gdy poruszył się na materacu i mruknął kilka niezrozumiałych słów pod nosem uchylił leniwie powieki. Przetarł twarz, rozglądając się dookoła. Widząc znajome miejsce zmarszczył brwi, a dostrzegając obok siebie dwie znajome twarzy chrząknął. 

- Jesteśmy na statku? - wychrypiał, a Jung podał dwudziestolatkowi naczynie z wodą, a ten od razu opróżnił je do dna. 

- Tak. Od wczoraj byłeś nieprzytomny. - powiedział Yoongi, kładąc dłonie na swoich kolanach. 

Kim pomimo bólu głowy dostrzegł, że coś było nie tak. Min rzadko kiedy bywał przygaszony, więc widząc jego wyraz twarzy zaczął się zastanawiać, co takiego mogło się stać. Nikt więcej się nie odzywał, co powodowało u niego niepokój. 

- Dlaczego tak się zachowujecie? Czy coś się stało? - wypytywał, powoli podnosząc się z łóżka kapitana. 

Ponownie zapadła cisza. W tym czasie usłyszał burczenie w brzuchu, lecz je zignorował. Musiał przede wszystkim dowiedzieć się, co takiego im się wczoraj przytrafiło. 

- O co chodzi? - kontynuował, siadając na brzegu materaca. 

- Wczoraj... - zaczął Min, biorąc głęboki wdech. - Wczoraj Calypso d-doprowadziła do... Kurwa, nie mogę. - dodał, wstając z miejsca. Usilnie powstrzymywał szklące się oczy, lecz bezskutecznie. - Muszę wyjść. 

W taki sposób Taehyung został w kajucie tylko z Hoseokiem. Od razu spojrzał na ów pirata, oczekując odpowiedzi na poprzednie pytanie. 

- Gdzie jest Jeongguk? - zapytał po chwili, podnosząc wzrok. 

- Nie powinieneś teraz go widzieć. - odparł Jung, przełykając przy tym ślinę. 

- Pytam poważnie, gdzie on jest? Czy coś mu się stało? - dopytywał, coraz mocniej wbijając paznokcie w dłonie. 

- Jest w drugiej kajucie. - odpowiedział w końcu dwudziestopięciolatek, nie mając tak naprawdę wyboru. 

Taehyung bez słowa wstał z łóżka i nie zwracając uwagi na swoje bose stopy skierował się w stronę niewielkiego pomieszczenia. Czuł się dosyć słabo, jednak nie odpuszczał. Podchodząc do odpowiednich drzwi złapał za klamkę i ją nacisnął. Po wejściu do środka dostrzegł na jednym z łóżek leżącego kapitana. Po chwili zrozumiał, że ten zajął miejsce Jimina. 

- Jeonggukie? - zaczął, powoli zamykając wejście. Po cichu podszedł bliżej łóżka, a gdy stanął obok dopiero Jeon otworzył powieki.

Widząc Kima poderwał się z miejsca i zgarnął go od razu w ramiona. Schował twarz we wgłębieniu jego szyi, nic nie mówiąc. Taehyung doprawdy nie wiedział, co takiego się stało. 

- Tak się cieszę, że się w końcu obudziłeś, słońce. - wyszeptał, muskając popękanymi wargami szyję byłego członka rodziny. 

- Co się tam stało, Jeongguk? I gdzie jest Jimin? 

- Jimina nie ma. - odparł cicho Jeon, wręcz prawie niesłyszalnie. 

- Poszedł gdzieś? Kiedy wróci? - wypytywał, gdyż nieobecność Parka na statku była czymś kompletnie niespotykanym. Chłopak rzadko oddał się od przyjaciela, wolał trzymać się jego boku. 

- Nie wróci, kochanie. - dopowiedział, starając się ukryć drżący głos. 

- Co masz na myśli, Gguk? - zapytał, marszcząc brwi. Odsunął się w tej chwili od klatki piersiowej pirata i już chciał coś powiedzieć, jednak dostrzegając zaszklone oczy ukochanego zamknął usta. 

I dopiero wtedy zrozumiał, o co chodziło Jeonggukowi. W jednej chwili po policzku spłynęła mu pierwsza łza, a potem kolejna i kolejna. Wpatrywał się w punkt na ścianie, nie mówiąc nic. 

- Tak mi p-przykro, Gguk. - wyszeptał, przykładając dłoń do ust. Z każdą chwilą jego pociąganie nosem zamieniało się coraz bardziej w głośniejszy szloch. 

Nigdy nie miał świetnej relacji z medykiem. Zdarzało im się rozmawiać na różne tematy, lecz chłopak za każdym razem nabierał podejrzeń. Osądzał go, wyklinał, obarczał winą chociaż na nic nie miał wpływu. Pomimo tych wszystkich negatywów, Taehyung lubił Jimina i nigdy nie życzyłby mu śmierci. W tej chwili nie mógł uwierzyć, że dwudziestopięciolatek stracił życie ubiegłej nocy. Nawet nie chciał sobie wyobrażać, co w tym momencie czuł sam Jeongguk. 

- Straciłem go... - odparł, zaciskając dłoń na swoich spodniach. - Przysięgałem jego rodzicom, że włos mu z głowy nie spadnie. 

Dwudziestolatek pociągnął nosem, po czym przyciągnął bliżej siebie Jeona. Ułożył dłoń na głowie mężczyzny tak, by ten czołem opierał się o jego ramię. Słysząc cichy szloch jego serce boleśnie zakuło. Raz, góra dwa razy w życiu widział łzy kapitana zatopionej Valencii. Wiele ludzi nie uwierzyłoby w to, co teraz się działo. Jeongguk nie przypominał siebie. Zamiast dumnego prezentowania się z uniesioną głową na pokładzie statku siedział skulony przy ukochanym, wypłakując sobie po raz kolejny oczy. 

- Jeonggukie wiem, że jest ci teraz cholernie ciężko. - zaczął po chwili ciszy chłopak, odsuwając się od pirata. Ułożył smukłą dłoń na policzku starszego, ścierając kciukiem pojedyncze łzy. - Kiedyś Jimin powiedział, że jeśli kiedykolwiek by go zabrakło nie masz się poddawać. Chciał dla ciebie jak najlepiej, kochanie. Nie możesz teraz się zatrzymywać. Chociaż nie widzimy go na pewno cię nie opuścił. 

- Nie wiem, co bym zrobił, gdybym i ciebie stracił. - odparł dwudziestopięciolatek. 

- Nie myśl o tym, co by się stało. Jestem obok, pomogę ci przez to przejść i cię nie opuszczę. Po tym, co musiałeś przejść zasługujesz na wszystko, co najlepsze. Zdobędziemy Valencię, powrócimy na morze. Przestaniemy uciekać, skupimy się na samych przyjemnościach. Zostawimy wszelkie problemy w przeszłości, ale nie zapomnimy o Jiminie. Jednakże, żeby to wszystko zrobić kluczem do nowego życia jest przejęcie twojego statku, tak? A każdy wie, że prawdziwy kapitan Valencii jest tylko jeden i nikt go nie da rady zastąpić. Dlatego... Nie możesz ulegać słabościom, Gguk. Mamy szansę na lepszą przyszłość, musisz być silny...

Na chwilę zamilkł zastanawiając się, czy to, co miał w głowie powiedzieć na głos. Nie chciał, by pirat źle go zrozumiał. 

- Jimin pragnął twojego szczęścia. Na pewno nie chciałby widzieć cię w takim stanie. - wyszeptał niepewnie, cały czas mierząc wzrokiem ukochanego. 

Jeon odetchnął, przecierając dłonią oczy. Smutno się uśmiechnął, po czym raz jeszcze przyciągnął do swojej klatki piersiowej dwudziestolatka. Ucałował jego ciepłe czoło, na moment przymykając powieki. 

- Tak bardzo cię kocham, Taehyungie. - powiedział cicho. - Zdobędziemy Valencię. Wypłyniemy ponownie na morze. Przed śmiercią Jimina... Rozmawiałem z nim. Nie mogę go zawieść. Nie, kiedy już raz to zrobiłem. 

- Ja ciebie też kocham, Gguk. Przejdziemy przez to razem, dobrze? - rzekł, unosząc delikatnie kąciki ust. - Chcesz... Posiedzieć tutaj sam? 

- Zostań ze mną. - odpowiedział, zbliżając usta do ucha byłego księcia. 

Taehyung przytaknął, a następnie obaj ułożyli się na materacu. Jeon przerzucił ramię przez talię młodszego, zbliżając go bliżej siebie. Delikatnie musnął jego wargi, chcąc na moment oderwać się od swoich myśli. Następnie wplótł dłoń we włosy partnera, a ten przymknął powieki. Wcześniej jednak wtulił głowę w klatkę piersiową pirata, powoli wypuszczając powietrze. 

Chociaż ostatnie wydarzenia pozostawiły rany w sercu Jeongguka ten nie miał zamiaru stawać w miejscu. W końcu, teraz mogło być tylko lepiej i miał nadzieję, że opisywana przez Taehyunga przyszłość tak właśnie będzie wyglądać. 

✓Destiny | k.th x j.jk✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz