~~10~~

925 137 15
                                    

Jeongguk chcąc kontrolować stan Taehyunga mało co odchodził od terenu, na którym na co dzień przebywali. Sam dwudziestolatek czuł się naprawdę różnie. Jednego dnia rozpierała go energia, zaś drugiego nie miał siły podnieść się do siadu. Czuł się źle z myślą, że tak ograniczał pirata. Siedząc z nim na grubym kocu rozmawiali na przeróżne tematy, aby czas szybciej zleciał. Jednakże, w pewnym momencie Jeon postanowił podzielić się ostatnim znaleziskiem. 

- Ostatnio, gdy odszedłem trochę od tego miejsca znalazłem zarośniętą drogę. Zastanawiam się, czy znajdę tam to, czego tyle już szukam. - odparł, gładząc miękką skórę chłopaka kciukiem. 

- Mówisz o tym... No wiesz, co ma związek z Calypso? - zapytał Kim, unosząc wzrok na byłego kapitana Valencii. 

- Tak, być może tam znajdę odpowiedź. 

- Dlaczego w takim razie, jeszcze tego nie sprawdziłeś? - odparł, marszcząc brwi. W końcu, skoro to mogło pomóc im wydostać się z tej wyspy, musieli próbować wszystkiego. 

- Nie wiem, ile by mi to zajęło. Nie chcę cię zostawiać, a nie wezmę cię ze sobą. 

- Gguk, nie powinieneś zwlekać. Jest tutaj Jimin, Hoseok, Yoongi... Jakby coś się działo, nie będę sam. Skoro to może nam pomóc, musisz tam pójść. 

- Czujesz się teraz w porządku? Na pewno mogę iść? - zapytał, powoli podnosząc się z koca. 

- Tak. Idź, wyjaśnię reszcie, dlaczego cię nie ma. Chyba, że kogoś ze sobą weźmiesz. 

- Nie, wolę na wszelki wypadek iść sam. - powiedział. Sprawdził, czy miał za pasem odpowiednią broń, a następnie ponownie kucnął na kocu. Zbliżył się do ukochanego i musnął jego usta. 

- Liczę, że wszystko mi powiesz, jak się czegoś dowiesz. - zagroził Kim, na co Jeon z delikatnym uśmiechem na twarzy przytaknął. 

Odchodząc od reszty piratów sam nie wiedział, co spotka na końcu zapomnianej dróżki. Już kilka dni temu chciał pójść i to sprawdzić, lecz wolał nie zostawiać partnera. W tym momencie, był wdzięczny Taehyungowi, że jednak go do tego przekonał. Nie chcąc tracić czasu ze spokojnego chodu przeszedł do biegu. Przy dosyć wysokiej temperaturze nie musiał czekać długo na pierwsze krople potu, które pojawiły się na jego czole. Jednakże, biegł dalej. Sam nie wiedział, ile minęło czasu, gdy dotarł do ścieżki, która na pierwszy rzut oka wyglądała jak część wysokich krzewów. 

Stanął w miejscu, starając się złapać oddech. Wyciągnął szablę, aby pozbyć się pnączy. Jak się okazało, ciągnęły się one jeszcze kilka metrów, więc nie tak prędko był w stanie przejść na drugą stronę. 

- Oby było to opłacalne. - mruknął pod nosem, gdy po raz kolejny otarł się o ostrą gałąź. 

Kończąc to schował broń, po czym spojrzał na swoje poranione dłonie. Nie przejmując się nimi wszedł między pocięte krzewy, przechodząc na drugą stronę ścieżki. Im dłużej szedł, tym większe miał wrażenie, że z każdym krokiem otoczenie nabierało pewną wyczuwalną aurę. Dookoła panowała cisza, nie było słychać ani ptaków, ani koron drzew, które pod wpływem wiatru poruszały się. Jedyną rzeczą, która przerywała głuchą ciszę był jego ciężki oddech i szelest liści przy każdym stawianym kroku. Chociaż wiele w swoim życiu miejsc odwiedził, w tej części wyspy nigdy nie był. Nawet nie przypuszczałby, że tuż za niepozornym lasem, który odgradzał miasto znajdowało się tyle dzikiego lądu. 

Jednakże, gdyby dłużej się nad tym zastanowić, dlaczego nikt nie chciał osiedlić się na tym terenie? 

Jeongguk wolał w tym momencie o tym nie myśleć. Szedł przed siebie, nie oglądając się dookoła. Miał nadzieję, że zaraz ścieżka się skończy i dowie się, co czego na niego na samym końcu. Słysząc szum wody zmarszczył brwi, gdyż był pewny, że szedł cały czas przed siebie i nie skręcał, dlatego też nie rozumiał, w jaki sposób miałby znaleźć się przy morzu. Z każdym krokiem dźwięk się nasilał, a Jeon w dalszym ciągu nigdzie nie widział jego źródła. 

W pewnym momencie, wszystko ponownie ucichło. Idąc dróżką Jeongguk nabierał coraz większych podejrzeń, że nie było w tym miejscu końca i zaraz ścieżka złączy się z dalszą częścią lasu. Gdy rozważał zawrócenie się, gdyż nie widział sensu dalszego spaceru, który swoją drogą był dosyć męczący między drzewami doszedł coś w rodzaju polanki. Przyspieszył, chcąc się do tego zbliżyć. Biegł, chociaż nie miał już za wiele siły, gdyż im bliżej był, tym bardziej robiło się duszno, przez co nie miał odpowiedniego dostępu do świeżego powietrza. 

Aż w końcu, po pokonaniu takiego odcinka drogi znalazł to, czego szukał. Stanął, po czym rozejrzał się dookoła. 

- Co jest, do cholery? - powiedział, przecierając czoło wraz ze skroniami dłonią. Miał wrażenie, że już kiedyś był w takim miejscu, jednak przez pierwsze minuty nie mógł sobie przypomnieć, gdzie to było. Jednakże, w pewnym momencie zaginione wspomnienia wróciły i już wtedy wiedział. 

Wyspa, na której dzięki Taehyungowi odzyskał życie. 

Przestrzeń nie należała do największych. Poza liczną roślinnością, na środku polanki znajdowała się tylko jedna rzecz, do której Jeon powoli podszedł. Kompletnie zapomniał o wodzie, którą słyszał. Sam już nie wiedział, czy powietrze w tym miejscu było cięższe, czy może faktycznie już mu odbijało. Widząc nie taki mały kamień, porośnięty mchem wyciągnął zza pasa niewielki sztylet i zaczął zdrapywać roślinność. 

Im niżej schodził, tym więcej odsłaniał niewielkich obrazków. Widząc znak, który przypominał statek uśmiechnął się. 

- Wiedziałem. - wyszeptał, a w tym momencie ostatni kawałek mchu opadł na ziemię. 

Kilka kresek, które rozchodziły się na pięć stron w postaci kółek. Pod nimi, rysunek okrętu, który miał przy sobie kilka innych, bliżej nieokreślonych znaków. Jednakże, Jeon odniósł wrażenie, że miały one oznaczać statek, który został unieruchomiony. Co drogą dedukcji mogło doprowadzić pirata tylko do jednego wniosku.

Czy chodziło o okręt, który poszedł na dno? 

Widząc kawałek jakiegoś rysunku przy samej ziemi kucnął, odchylając trawę. Była tam pewna flaga, która mogła oznaczać, że to właśnie w tym miejscu byliby w stanie wyciągnąć Valencię z powrotem na powierzchnię. Jakiś czas przyglądał się ostatniemu znakowi, gdyż z początku nie wiedział, jakiego miasta była to flaga. 

- Tortuga? - powiedział cicho. Miał nieodparte wrażenie, że widział ten rysunek na fladze miasta, z którego pochodził on, jak i Taehyung. 

I kiedy wstał z klęczek, chcąc jak najszybciej wrócić do reszty, rzemyk na jego szyi rozwiązał się, spadając na trawę. Jeongguk jedynie schylił się po upuszczoną rzecz. Mając ów przedmiot w dłoni spojrzał na niego. 

I wtedy, doszedł do kolejnego wniosku, co znacznie ułatwiało poznanie znaczenia całego rysunku. 

Co, jeśli znaki na kamieniu miały odzwierciedlać pięć pirackich talarów, które Jeongguk przed laty dostał od Shansy? 

a/n Btw, scena biegu do tego miejsca jest inspiracją momentu Jeongguka z ON. 
+ Dla przypomnienia, Shansa to była ta wiedźma (?), która powiedziała Jeonowi, że Taehyung jest "czysty". (rozdział 15) 

Dodatkowo, mogą być błędy, bo już nie miałam czasu przeczytać całości raz jeszcze i zrobię to później. 

✓Destiny | k.th x j.jk✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz