~~40~~ | Epilog

1K 114 10
                                    

Jeongguk nie mógł zasnąć. Odwrócił się w stronę Taehyunga, który ze spokojnym wyrazem twarzy pogrążony był we śnie. Westchnął nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Po chwili namysłu powoli wstał z łóżka, starając się nie trącić przypadkiem partnera. Myślał o pewnej rzeczy od ponad tygodnia, jednak brakowało mu przekonania, że robił dobrze. Nie chciał rozdrapywać starych ran. Ostatecznie, odsunął od siebie wszelkie obawy. Sięgnął po zżółknięty pergamin i pióro wraz z czarnym atramentem. Zasiadł przy niewielkim biurku zastanawiając się, od czego w ogóle zacząć. 

Jiminnie, 

Zapewne nie chciałbyś, żebym wracał do przeszłości. Miałem ruszyć z miejsca, zacząć ponownie podróżować po tutejszych wodach. Jednakże, przez ostatnie dni myśli kłębiły się w mojej głowie i od samego początku wiedziałem, że jeśli wyżalę się tobie, poczuję się lepiej. Chciałem zrobić to już dawno, lecz nie miałem pojęcia, co mógłbym ci napisać. Od twojej śmierci wiele się wydarzyło. Pierwszy miesiąc był najgorszy. Miałem wrażenie, że nie pogodzę się z twoim odejściem. Łzy zamieniły się po czasie w narastającą złość, a ją zwalczałem alkoholem. Żałuję tego. Widziałem, jak patrzył na mnie Taehyung. Nie mogłem i jego zawieść, lecz i tak to zrobiłem. Moje zachowanie odbiło się również na Hoseoku i Yoongim. Wszyscy przechodziliśmy ciężki okres. Jednak, to już przeminęło. Z pomocą Taehyunga stopniowo zacząłem radzić sobie z myślą, że więcej cię nie zobaczę. Byłem u twoich rodziców, wyjaśniłem im wszystko. Nie zostałem tam na długo, nie mogłem patrzeć na ich rozpacz. Krótko po tym zdobyliśmy Valencię. Wszystko zaczęło wracać do normy. Na Tortudze skompletowaliśmy załogę, ruszyliśmy potem w morze. Ponownie stałem się tym, kim byłem przed całą tą klątwą. Nie czułem tego samego, co wcześniej. Wiedziałem, że czegoś mi brakuje. 

Z Taehyungiem... Cóż, nigdy nie było między nami lepiej. Dziękuję, że dałeś mi szansę, bym mógł go uratować. Do końca życia będę ci wdzięczny. Ostatnio przybiliśmy do Isla de Muerta. Tae chciał przyjść na ślub córki tamtego króla, w końcu wtedy pomogła mu uciec. Teraz płyniemy do Zatoki Rozbitków, przyda nam się kilka dni na lądzie. 

Cholernie mi cię brakuje, Jiminnie. Codziennie myślę o tobie i zastanawiam się, co by było, gdybym tamtego dnia zdołał cię uratować. Tęsknię za tobą i najprawdopodobniej nigdy nie przestanę. Przeszliśmy wiele i nie sądziłem, że kiedyś coś lub ktoś zdoła nas rozdzielić. Dziękuję za wszystko, co dla mnie zrobiłeś. Zawsze byłeś przy mnie nieważne, jak się zachowywałem. Stałeś się moją codziennością. Teraz, gdy wchodzę do twojej kajuty nie wiem, jak mam się czuć. Nikt nie jest w stanie mi ciebie zastąpić, Jimin. Żałuję, że dopiero w obliczu śmierci uświadomiłem sobie, jak wiele dla mnie znaczysz. Chociaż kocham Taehyunga całym sercem, w końcu jest moim mężem... Byłeś moją najbliższą rodziną. 

Po wielu miesiącach podróży w końcu mogę stwierdzić, że to koniec. Tyle czekałem na ten moment. Teraz, gdy wreszcie on nadszedł... Co stanie się dalej?  Nigdy nie skupiałem się na przyszłości, żyłem chwilą. Teraz, zacząłem w końcu doceniać to, co mam. Po twojej śmierci zrozumiałem, że nic nie trwa wiecznie. Mam wiele obaw, o których nie wie nawet Taehyung. Chciałem ci o nich napisać, jednak nie potrafię ubrać tego w słowa. To ty byłeś tym, co wyciągał ze mnie głęboko skrywane uczucia. 

Byłeś, jesteś i zawsze będziesz moim bratem, Jimin. Chociaż nie mogę cię zobaczyć wiem, że przy mnie jesteś. Po raz kolejny, tęsknię za tobą. Mam nadzieję, że kiedyś będzie dane nam się spotkać. 

Jeongguk po przeczytaniu tego, co napisał doszedł do wniosku, że w sumie ów treść nie miała jakiegokolwiek sensu. Jednak, poczuł się nieco lepiej, gdy przelał myśli na kartkę. Przez kilka minut ze smutnym uśmiechem wpatrywał się w zapisany papirus, wracając do wspomnień z Parkiem. Przez to nie usłyszał, w którym momencie Taehyung się wybudził. Dopiero, gdy poczuł na swoim karku ciepły oddech kilkukrotnie zamrugał. 

- Coś się stało? - zapytał, masując mięśnie przy karku Jeona. 

- Wszystko jest w porządku. - odparł pirat, składając na pół zapisaną kartkę. - Potrzebowałem... Pomyśleć. 

- Nie musisz ukrywać przede mną tego listu, Gguk. - wyszeptał Kim, gdy dostrzegł, jak mężczyzna usilnie próbował zakryć dłonią kartkę. - Najwyraźniej tego właśnie potrzebowałeś, by poczuć się lepiej. Nie mam zamiaru tego czytać, nie martw się. 

Kapitan Valencii słysząc to uśmiechnął się, łapiąc ukochanego za rękę. Następnie wstał z siedzenia, stając tuż przed Kimem. Drugą dłoń ułożył na jego ciepłym policzku, przy okazji zakładając pojedyncze kosmyki włosów za ucho. 

- Kocham cię. - powiedział szczerze. - Gdyby nie ty nie wiem, co by się ze mną stało. 

- Ja ciebie też kocham, Jeongguk. Bardzo, bardzo mocno i jeśli potrzebujesz porozmawiać, nieważne o jakiej porze... Jestem tu dla ciebie. 

- Dziękuję. - wyszeptał Jeon, odczuwając narastającą gulę w gardle. - Jeśli dalej będziemy kontynuować ten temat, po raz kolejny się rozryczę. Za często widzisz moje łzy. 

- Ja tam się cieszę, że nie dusisz już w sobie tak bardzo emocji. 

- Tylko dzięki tobie łzy nie są dla mnie powodem do wstydu. - odparł pirat, umieszczając dłonie na pasie męża. 

Taehyung po wtuleniu się w nagą klatkę piersiową Jeongguka przymknął powieki, nie kryjąc przy tym swego uśmiechu. Czuł się bezpiecznie, a przede wszystkim... Był szczęśliwy. Chociaż przyszłość na pewno szykowała dla nich nowe niespodzianki po tym, co razem przeszli nie było rzeczy, która by ich pokonała. 

Jeon Jeongguk wierzył w przeznaczenie. Chociaż Calypso była w to wszystko zamieszana czuł, że Kim Taehyung był mu po prostu pisany. 

a/n Pewnie nie spodziewaliście się takiego zakończenia. Tworząc drugą część Voyage zależało mi, aby skupić się na samej przeszłości i dokończyć wszystkie niewyjaśnione wątki. Swoją drogą, totalnie nieświadomie w pierwszej części dawałam te wszystkie "dziwne" sytuacje z Taehyungiem. Wtedy nawet nie myślałam o kontynuacji. W każdym razie dziękuję wam za poświęcony czas temu ficzkowi i mam nadzieję, że przypadło wam ono do gustu, pomimo dosyć sporego plottwistu w ostatnich rozdziałach. 

Dodatkowo, nieskromnie mogę powiedzieć, iż Voyage to moje najlepsze dziecko i najchętniej bym je sobie wydrukowała i postawiła na półce niczym trofeum. Może i nie powinnam popadać w taki samozachwyt szczególnie, że możecie mieć odmienne zdanie, jednak jestem cholernie dumna z tej pracy.  

Pomimo tego całego wirusa liczę, że trzymacie się zdrowo i jakoś sobie radzicie. Szczególnie kieruję te słowa do osób, dla których zdalne stały się udręką.

✓Destiny | k.th x j.jk✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz