~~6~~

1K 153 37
                                    

a/n O dziwo, udało mi się coś napisać. Jak już wspomniałam na profilu, obecnie męczę się w domu z dwoma osobami, które są zarażone wirusem. Być może, ja jestem trzecią. Przez osłabienie ciężko jest mi się skupić na pisaniu czegokolwiek, dlatego kolejny rozdział do Destiny będzie dopiero w przyszłym tygodniu. 

Taehyung nie otwierając oczu czuł na swojej twarzy delikatną, morską bryzę. Zmarszczył brwi, a gdy chciał ruszyć syknął. Powoli uchylił powieki, a rozumiejąc, że opierał się o skrzyżowane nogi Jeona  uniósł się na dłoni, chcąc wstać do siadu. Jeongguk widząc, że dwudziestolatek w końcu się obudził odetchnął z ulgą. 

- Um, gdzie jesteśmy? - zapytał, chrząkając. Mężczyzna odwrócił wzrok, a Yoongi widząc stan rówieśnika podszedł do Kima, kucając obok niego. 

- Valencia poszła na dno. Jesteśmy po drugiej stronie Isla de Muerta. - wyjaśnił, na co Taehyung wręcz zerwał się z miejsca. Usiadł przed Jeonggukiem, a widząc jego wyraz twarzy wręcz zabolało go serce. 

Mężczyzna miał podkrążone oczy, jego spojrzenie miało w sobie tyle bólu, że Kim w pewnym momencie myślał, że nie wytrzyma i się popłacze. Nie uśmiechał się, był po prostu rozbity. Kim uniósł dłoń, delikatnie umieszczając ją na szorstkim policzku pirata. Ten smutno się uśmiechnął, wtulając się w smukłą rękę ukochanego. 

- Jeonggukie... - zaczął, zagryzając od strony wewnętrznej policzek. - Tak mi przykro... 

 - Nie rozumiem, dlaczego w takim krótkim czasie pogoda mogła tak się spieprzyć. - wtrącił się Hoseok.  - Większość załogi nie przeżyła tego. 

- Musimy to opatrzyć, Tae. - mruknął Jeon, podciągając nogawkę spodni dwudziestolatka. Chłopak nawet nie zauważył, że coś z nim było nie tak. Bolało go całe ciało i nawet nie wnikał, czy był faktycznie ranny czy może doskwierało mu po prosto zmęczenie. 

Pirat uniósł młodszego, chcąc przenieść go pod drzewo, gdyż był tam cień. Ułożył go na ziemi i ponownie podwinął materiał tuż nad kostką. Gdy chciał coś z tym zrobić Taehyung ułożył dłoń na tej jego. 

- Jeongguk, porozmawiaj ze mną. - powiedział cicho. - Widzę, jak cię to męczy. Utrata Valencii to musi być dla ciebie ogromna strata... - zaczął mówić, lecz w pewnym momencie Jeon odetchnął. Zacisnął szczękę, po czym nawiązał kontakt wzrokowy z ukochanym. 

- Nie mam ci nic do powiedzenia.  - odparł chłodno. - To jest zamknięty temat. 

- Gguk, ale... - ponownie chciał coś powiedzieć, lecz mężczyzna był szybszy. 

- Powiedziałem, że jest to zamknięty temat, do cholery! - krzyknął, przyciągając na swoją osobę uwagę innych. 

Wstał z piasku, po czym odszedł od partnera. Taehyung nie wiedział, co powinien zrobić. Przygryzł wargę, a na jego ciele pojawiły się ciarki. Nie sądził, że ukochany zareaguje w taki sposób. Chciał z nim tylko spokojnie porozmawiać. Chwilę potem ktoś do niego podszedł. 

- Daj mu trochę czasu, Taehyung. - rzekł Yoongi. - Valencia była dla Jeongguka bardzo ważna. On ci tego nie powie, ale cierpi.  

W tej samym momencie Jimin widząc odchodzącego rówieśnika pozostawił to, co robił i ruszył przed siebie. Szedł za mężczyzną do chwili, gdzie ten zatrzymał się w środku niewielkiego lasku i odetchnął. 

- Nie możesz wyżywać się na Taehyungu. - powiedział, podchodząc do kapitana zatopionego statku. - Wszyscy musimy poradzić sobie z tą stratą. Ty byłeś kapitanem Valencii, ten statek był dziełem twojego ojca, ale nie z twojej winy tak to się skończyło. Nie możesz obwiniać ani siebie, ani innych o to. 

- W takim razie, powiedz mi... Co powinienem do cholery zrobić w tej sytuacji? Utknęliśmy na tej pieprzonej wyspie! - ponownie się uniósł, gdyż wszystkie emocje się w nim skumulowały. 

- Nie wiem, co mamy zrobić. Jednak wiem, czego robić nie powinieneś. Taehyung niczym nie zawinił, żebyś na niego naskakiwał. Zastanów się, czy warto robić sobie więcej problemów, bo moim zdaniem, powinniśmy w tej chwili trzymać się razem i nie możemy odwracać się od reszty. 

Jeongguk zacisnął szczękę, rozglądając się po otoczeniu. Przetarł dłonią zmęczoną twarz, mając dość wrażeń jak na jeden raz. Ponownie spojrzał w stronę rówieśnika, który stał i czekał, aż ten dojdzie do jakichś wniosków. 

- Znajdziemy jakieś wyjście z tej sytuacji, Gguk. Ale ty, przez ten czas nie masz stać się chujem. Nikomu twoje humorki nie ułatwią życia. 

Pirat przytaknął, po czym wyminął Parka. Opuścił niewielki lasek, aby wrócić do ukochanego. Fakt, postąpił zbyt impulsywnie. Jednakże, nie był w stanie wyzbyć się tej negatywnej cechy. Dobrze wiedział, że Jimin miał rację. W tym momencie, po prostu nie miał ani jednego pomysłu na wydostanie się z tej części wyspy. Zmierzwił swoje włosy, a widząc siedzącego na piasku Taehyunga tuż obok Yoongiego i Hoseoka skierował się w ich stronę. Gdy przyjaciele dostrzegli, że ten wrócił prędko odeszli, chcąc dać parze chwilę. Jeongguk klęknął przed dwudziestolatkiem, kładąc poharataną dłoń na jego kolanie. 

- Nie powinienem się unosić. - powiedział od razu. - Nieważne, co się stało, nie zasłużyłeś, bym na ciebie krzyczał. Ta cała sytuacja jest popieprzona. Straciłem statek, mogłem stracić i ciebie... - chciał coś jeszcze dodać, lecz Kim zarzucił dłonie na kark ukochanego i wtulił się w jego klatkę piersiową. 

- Rozumiem, Ggukie. - odparł. - Nie chcę się z tobą kłócić, szczególnie teraz. Zdarzyło się coś, czego nie planowaliśmy, ale poradzimy sobie, tak? - rzekł, trzymając usta przy uchu bruneta. - Tyle już przeszliśmy, co to dla nas? 

Jeongguk nikle się uśmiechnął, umieszczając brodę na ramieniu młodszego. Przymknął powieki, przy czym delikatnie sunął dłońmi do plecach drugiego. 

- Przestraszyłem się, gdy wpadłeś do wody. - odezwał się po chwili. - Naprawdę się o ciebie bałem. 

- To kochane, ale powinienem opieprzyć cię za to, że sam do niej wskoczyłeś. Wiesz, jak to mogło się skończyć? 

- Miałbym pozwolić ci umrzeć? - zapytał, marszcząc brwi. - Jak już powiedziałem, strata Valencii cholernie boli, ale z tobą nic nie może się równać. Musiałem w pierwszej kolejności zadbać o twoje bezpieczeństwo, co jak widać gówno dało. 

- Jeonggukie... Najważniejsze, że w piątkę znaleźliśmy się na tej wyspie. Coś wymyślimy, by się stąd wydostać. Póki co, musimy pomyśleć nad noclegiem i jakimś jedzeniem. 

- A co z twoją nogą? - zapytał Jeon, chcąc odnaleźć wzrokiem szramę. 

- To nic. Za kilka dni zostanie sam strup. To nie pierwszy raz, kiedy coś takiego się dzieje. Pamiętasz? Na samym początku, gdy mnie znalazłeś. Również miałem coś takiego tyle, że na drugiej nodze. 

- Pamiętam, pamiętam. - odparł, unosząc kącik ust. - W każdym razie, masz rację. Musimy poszukać czegokolwiek, nim zajdzie słońce. Na pewno dobrze się czujesz? Mogę zostać, reszta pójdzie do lasu. 

- Jest wszystko w porządku, Gguk. Jak chcesz, ktoś może mi potowarzyszyć, byś nie myślał przez ten czas o moim samopoczuciu. 

- Niech będzie. - rzekł, patrząc za siebie. - Musimy sobie jakoś poradzić. - westchnął, a następnie wstał z klęczek. 

Taka była prawda. Musieli przystosować się do obecnych warunków jak najszybciej. Jeongguk nie chciał pogodzić się z faktem, że będzie musiał przez jakiś czas znajdować się na kawałku lądu, lecz na teraz nie mieli po prostu innego wyjścia, a poddanie się, nawet nie wchodziło w grę. 

✓Destiny | k.th x j.jk✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz