Dwa dni później, na kolejnej lekcji Obrony Przed Czarną Magią Moody postanowił rzucić na nas Imperiusa, bo "nadchodzą ciężkie czasy i trzeba umieć się obronić". Każdy obecny uczeń był zaskoczony - byliśmy przekonani, że to, czego uczył nas emerytowany auror niekoniecznie zgadzało się z planami Ministerstwa Magii, jednak już po chwili każdy stał w długiej kolejce, na której początku Moody rzucał zaklęcie, a uczniowie próbowali się mu przeciwstawić.
- Nie uważacie, że to trochę dziwne? - zapytał Harry swoich przyjaciół, którzy stali za mną.
- Cóż, to nielegalne - wtrąciła Hermiona. - Ale Dumbledore go zatrudnił, więc pozostaje nam mu ufać, prawda?
Zaraz po Potterze, któremu udało się przeciwstawić zaklęciu jako jedynemu w klasie, nadeszła moja kolej. Spojrzałam mężczyźnie w oczy, gdy ten uniósł różdżkę i wypowiedział formułkę zaklęcia. Ugodził mnie lekko żółtawy promień, a ja nagle poczułam, że wszystkie mięśnie odmawiają mi posłuszeństwa. Jednocześnie ciało ogarnął spokój, przez który ledwo usłyszałam głos. Brzmiał jakby chciał mi tylko podsunąć jakiś pomysł, jakby szeptał mi do ucha, jednak jakimś cudem czułam, że muszę go wykonać.
Zacznij stepować, szeptał
'Co to za głupota, przecież nie umiem', pomyślałam, mając ochotę wybuchnąć śmiechem. Jednak moje nogi absolutnie nie zgodziły się z umysłem - przybrały jakąś dziwną pozycję. Próbowałam nad nimi zapanować - na chwilę nawet mi się udało - jednak po tym ciało przeszył mi silny ból. Jednocześnie zaczęłam stepować i się od tego powstrzymywałam, przez co kostka wygięła mi się pod dziwnym kątem.
ZACZNIJ STEPOWAĆ, krzyczał głos w mojej głowie.
'Przecież nie umiem, do cholery!', próbowałam odpowiedzieć, jednak struny głosowe po prostu nie działały.
PO PROSTU ZACZNIJ, darł się głos.
- NIE! - wrzasnęłam, a mój głos odbił się od ścian. Kilka rozmów ucichło, a uczniowie przyglądali mi się ze zdziwieniem i podziwem jednocześnie.
- Imponujące. Prawie tak szybko jak Potter - powiedział Moody i spojrzał na moją, spuchniętą już, kostkę. - Potter, zaprowadź ją do skrzydła szpitalnego.
- Dam sobie radę sama, panie...
- To nie było pytanie - przerwał mi profesor. - No dalej. Reszta, skupcie się na sobie.
Potter wyszedł za mną z sali i pomógł mi iść na korytarzu. Wziął mnie pod ramię, na co gwałtownie się odsunęłam, co spowodowało mój upadek. Wyciągnął do mnie rękę, którą przyjęłam z lekkim wstydem.
- Dam sobie radę - mruknęłam i spróbowałam iść sama, jednak po zaledwie kilku, bardzo bolesnych, krokach znów się zakołysałam. - Cholera - powiedziałam pod nosem, na co mój towarzysz zareagował śmiechem i podszedł do mnie.
- Właśnie widzę. Świetnie dajesz sobie radę, oby tak dalej - zaśmiał się okularnik. Poczułam jego ręce na talii, od których biło ciepło, rozchodzące się po całym moim ciele. Wzdrygnęłam się i zapewniłam Pottera, że możemy iść dalej.
Po zaledwie kilku minutach w skrzydle szpitalnym miałam już nastawioną kostkę i mogłam wrócić na lekcje z Potterem u mojego boku.
~*~
Przed wróżbiarstwem opowiedziałam Natashy o sytuacji na Obronie Przed Czarną Magią.
- Serio kazał ci stepować? - wybuchła śmiechem. Spiorunowałam ją wzrokiem. - Boże, co za głupota - wysapała, próbując powstrzymać śmiech.
CZYTASZ
Angel Among Demons || H.J.Potter
Fanfiction"𝚃𝚘 𝚑𝚊𝚟𝚎 𝚋𝚎𝚎𝚗 𝚕𝚘𝚟𝚎𝚍 𝚜𝚘 𝚍𝚎𝚎𝚙𝚕𝚢, 𝚎𝚟𝚎𝚗 𝚝𝚑𝚘𝚞𝚐𝚑 𝚝𝚑𝚎 𝚙𝚎𝚛𝚜𝚘𝚗 𝚠𝚑𝚘 𝚕𝚘𝚟𝚎𝚍 𝚞𝚜 𝚒𝚜 𝚐𝚘𝚗𝚎, 𝚠𝚒𝚕𝚕 𝚐𝚒𝚟𝚎 𝚞𝚜 𝚜𝚘𝚖𝚎 𝚙𝚛𝚘𝚝𝚎𝚌𝚝𝚒𝚘𝚗 𝚏𝚘𝚛𝚎𝚟𝚎𝚛" ~ 𝙰.𝙿.𝚆.𝙱.𝙳𝚞𝚖𝚋𝚕𝚎𝚍𝚘𝚛𝚎 𝕃𝕆𝕍𝔼 ⁿᵒ...