24.

10 0 0
                                    

Grimmauld Place 12 można było opisać jako chłodny dom pełen cudownych ludzi. Kiedy Harry, Ron i Hermiona wprowadzili mnie na miejsce, zostałam osaczona przez kobietę, jak się później okazało panią Weasley. Potem poznałam również Syriusza, który od razu rozpoznał we mnie ojca i zaczął opowiadać o tym, jak kiedyś uratował go od szlabanu, na który nie zasługiwał, a nawet o tym, że próbował wykorzystać swoją posadę i znajomości w Ministerstwie Magii, by zapewnić mu sprawiedliwy proces, który w końcu mu odebrano. 

W głębi jednak czułam się jak intruz. Bardzo się cieszyłam na wieść, że świąt nie musiałam spędzać sama, jednak już kilka dni wcześniej zauważyłam, że Harry unikał mnie jak ognia. Byłam przez to trochę, a nawet bardzo, zawiedziona, bo przecież sam mnie zaprosił. Byłam pewna, że nie zrobiłam nic, co mogłoby go urazić, jednak kiedy chciałam z nim porozmawiać, nagle zdawał sobie sprawę, że musi zrobić coś bardzo pilnego i zostawiał mnie samą z ogromnymi wątpliwościami.

Od kilku dni męczyły mnie koszmary. Pojawiał się w nich mój ojciec i jego śmierć, powtarzana w kółko, której towarzyszyły wyrzuty, że mogłam jakoś temu zapobiec. Czasem tatę zastępował Harry. Wtedy wyrzuty były jeszcze większe. Nie wiedziałam, do czego może się posunąć moja matka, by wykorzystać moje moce. Czułam coś złego w powietrzu i czasem nawet myślałam nad przejściem na ich stronę, by ochronić moich przyjaciół. Byłam pewna, że Draco ugnie się pod naciskiem ojca i zostanie śmierciożercą. Pewnie Lucjusz użyje groźby skrzywdzenia Natashy. Chciałam mieć mojego kuzyna na oku i znać plany popleczników Voldemorta, by bliskie mi osoby nie skończyły martwe jak mój ojciec.

Pani Weasley nie pozwalała mi przejmować się koszmarami. Od pierwszego dnia mojego pobytu zostałam zatrudniona jako profesjonalny pomocnik w kuchni, co, mimo że gotowałam rzadko, było bardzo przyjemne. Spaliłam tylko jedną blachę ciastek, jednak akurat to nie było moją winą. Syriusz opowiadał mi o moim ojcu i tak wciągnęłam się w historię, że zapomniałam o wypiekach. Oczywiście po fakcie pani Weasley wygnała Syriusza z kuchni na czas przygotowań do świąt, by mnie nie dekoncentrował. 

W pierwszy dzień świąt, gdy skończyłam pomagać nakrywać do stołu, poszłam do swojej sypialni. Dostałam jeden z jaśniejszych pokojów z widokiem na ulicę, na której słychać było krzątaninę ludzi spieszących się do swoich rodzin. Stanęłam przed ogromną szafą z ciemnego drewna i zaczęłam przebierać swoje ubrania. Nie wzięłam ze sobą dużo rzeczy - większość została w Hogwarcie. Zabrałam ze sobą trzy sukienki i kilka par dresów i wygodnych jeansów. Tamtego dnia zdecydowałam się na czarną sukienkę z długim rękawem, której spódnica była pokryta delikatnymi, różowymi różyczkami. Do niej założyłam czarne balerinki i komplet srebrnej biżuterii z motywem róż. Pomalowałam się delikatnie - na powieki nałożyłam bladoróżowy cień, a na usta beżową pomadkę. 

Kiedy skończyłam się szykować, usłyszałam pukanie do drzwi. Powiedziałam ciche 'proszę' i wstałam z krzesełka. 

W drzwiach stał Harry.

Jego włosy były ułożone, co stanowiło dla mnie bardzo zaskakujący widok. Miał na sobie białą koszulę i spodnie od garnituru, do których włożył czarne tenisówki. Uśmiechnęłam się do chłopaka, który mierzył mnie wzrokiem od stóp do głów. Z dołu domu słychać było tradycyjne kolędy grane na winylach, należących do Syriusza albo pana Weasley'a.

- Pięknie wyglądasz - powiedział zachrypniętym głosem, na o mój uśmiech się poszerzył. Po tej utopijnej chwili przypomniałam sobie o dniach, podczas których nie zamienił ze mną ani słowa, pomimo moich starań. Uśmiech znikł mi z twarzy.

- Teraz ze mną rozmawiasz? - uniosłam brew i spojrzałam mu uważnie w oczy. Przez jego twarz przeszedł wyraz poczucia winy. 

- Po to tu przyszedłem - spuścił wzrok. - Chciałem ci wyjaśnić dlaczego cię unikałem.

Opowiedział mi o tym, że miał koszmary, w których brałam udział. O torturach, bezsilności, wyczerpaniu. Powiedział o tym, że Voldemort może wedrzeć się do jego głowy tak, jak on zrobił to kiedyś nieumyślnie. Bał się o mnie. Nie chciał, żeby jego sny przeszły do rzeczywistości, więc postanowił się ode mnie odsunąć. Dopiero po jakimś czasie zrozumiał, że to bez sensu - nie może chronić mnie na odległość. Ja również opowiedziałam mu o swoich koszmarach. Poczułam jego ramiona na mojej talii, delikatnie gładzące moje plecy.

Atmosfera w pokoju była przygnębiająca, a kontrastowała z nią muzyka z dołu. Kiedy opowiadaliśmy sobie o naszych obawach, z głośników leciało 'All I want for Christmas is You'. Uśmiechnęłam się do siebie i również objęłam go ramionami. 

Usłyszeliśmy kroki na korytarzu, jednak nie zwróciliśmy na nie uwagi. Po chwili drzwi trzasnęły, a nad naszymi głowami pojawiła się jemioła. Spojrzeliśmy na roślinę i zaśmialiśmy się cicho, jednak nasze usta się zetknęły. Uśmiechnęłam się przez pocałunek i objęłam chłopaka za szyję, by nie niszczyć jego, chociaż raz ułożonej, fryzury. Czułam jego dłonie na moich biodrach i talii, czule je obejmujące.

- Harry, Solette, chodźcie na kolację! - przerwała nam pani Weasley z dołu. Zaśmiałam się cicho i oparłam czoło o czoło Pottera. On złapał mnie za rękę i lekko pociągnął w stronę drzwi, na co, lekko niechętnie, przystałam. 

W jadalni czuć było... duszę. Chłodny wcześniej pokój jakby nabrał kolorów, gdy pani Weasley zapaliła w nim mnóstwo świeczek i obwiesiła go girlandami. Atmosfery dodawała ogromna choinka w roku pokoju, na której widać było ruszające się figurki. 

Mama Rona spojrzała wymownie na moją dłoń złączoną z ręką Harry'ego, więc od razu go puściłam. Usiadłam na jednym z wolnych krzeseł. Po toaście wzniesionym przez Syriusza zabraliśmy się za jedzenie.Kuchnia pani Weasley smakowała doskonale - żałowałam, że nie umiałam tak gotować, gdy byłam sama w domu, w którym wszystko musiałam robić sama. Zza drzwi słychać było narzekania skrzata domowego Syriusza, który wyzywał wszystkich, jednak nawet to nie popsuło nam humoru. 

Po kolacji nadszedł czas na prezenty. Od pani Weasley wszyscy dostali zrobione na drutach swetry albo szaliki z ich inicjałami. Mój - z napisem S.L. - był w kolorach mojego domu. Kołnierz i dół miał brązowy, a resztę zdobiły niebiesko - brązowe wzorki. Od Hermiony i Rona dostałam komplet moich ulubionych słodyczy, o których kiedyś im wspominałam. Kiedy nadeszła pora na pakunek od Pottera, zauważyłam zdenerwowanie na jego twarzy.

- Wsadziłeś tam coś niebezpiecznego? - spytałam podejrzliwie, gdy rozwiązywałam kokardę, na co on się uśmiechnął. 

Otworzyłam karton.

W środku był kuferek na zioła. Taki sam, jak dostałam od ojca, tylko nowszy. Kiedy go otworzyłam, zobaczyłam wszelkie składniki do eliksirów, które miałam we wcześniejszym kuferku, których fiolki podpisał własnoręcznie tata. Wyciągnęłam jedną z nich i przejechałam delikatnie palcem po atramencie. Oczy zaszły mi łzami, które spłynęły po moich policzkach, gdy na wieczku pudełka zobaczyłam jedyne zdjęcie z tatą, jakie miałam. Miałam wtedy jakieś cztery lata. Krótkie, czarne warkoczyki latały w powietrzu, gdy tata, na którego ramionach siedziałam, podrzucał mnie lekko w górę. Otarłam łzy z policzków i spojrzałam na Pottera, który nie spuścił ze mnie oczu. 

- Podoba ci się? - spytał cicho, na co objęłam go mocno ramionami. 

- Dziękuję - wyszeptałam. - To przepiękny prezent. 

Wieczorem usiadłam przy biurku, przy którym szykowałam się rano, i zaczęłam pisać list do Natashy.

Natasha,

Wesołych Świąt! Mam nadzieję, że w domu wszystko w porządku. Koniecznie pozdrów rodziców i jeszcze raz podziękuj im ode mnie za wakacje. Będę ich dłużnikiem. Daj mi znać, co u ciebie - doskonale wiesz, że i tak się dowiem. Moja sowa przyniesie do ciebie prezent. Jest malutki, bo inaczej byłby cholernie ciężki, więc wystarczy że go powiększysz. Tak właściwie to piszę do ciebie między innymi dlatego, że chcę coś z siebie wyrzucić. 

Ja... chyba zaczynam się zakochiwać. 

Solette.

Angel Among Demons || H.J.PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz