Cedrik Diggory nie żył.
Zszokowana zbliżyłam się do tłumu uczniów, którzy otaczali rozpaczającego ojca Puchona. Harry stał obok nich zdezorientowany, wytrzeszczając oczy, jakby nie wierzył, co się przed chwilą stało. Gdy dostrzegł dyrektora, zaczął do niego krzyczeć:
- On wrócił!
Dumbledore spojrzał na nas z roztargnieniem. Machnął ręką, prosząc o jak najszybszy powrót do dormitoriów. Opiekunowie domów zaczęli wzywać do siebie uczniów, którzy byli w zbyt wielkim szoku, by protestować. Lekko odrętwiały profesor Filtwick zaczął szybko iść w stronę zamku i mówił coś pod nosem, prowadząc nas do sypialni.
Obok siebie słyszałam plotki uczniów o tym, że to Potter zabił Cedrika. Próbowałam przeanalizować wszystko, co mogło się stać. Przecież Diggory'ego nie mogło zabić powietrze. Potter mówił, że 'On wrócił', więc mogłam tylko się domyśleć, że 'On' zabił Puchona. Postanowiłam za wszelką cenę dowiedzieć się, co stało się wtedy, w labiryncie.
Weszłam do dormitorium jako ostatnia. Moje współlokatorki siedziały w Pokoju Wspólnym, dyskutując o tym, co się stało. Weszłam do pomieszczenia i zobaczyłam Cho. Siedziała na łóżku, szlochając głośno w dłonie. Podeszłam do niej i położyłam dłoń na jej ramieniu. Podniosła głowę, a ja uśmiechnęłam się pocieszająco i podałam jej chusteczki, które wyciągnęłam wcześniej z kieszeni. Wzięła je ode mnie i jeszcze raz spojrzała mi w oczy.
- Nie potrzebuję twojej litości - warknęła, pociągając nosem.
- Wiem - odpowiedziałam. - Teraz potrzebujesz po prostu czasu. Ale jeżeli myślisz, że ten ból zniknie, to się mylisz. Nie zniknie, ale dzięki niemu staniesz się silniejsza.
- Skąd niby o tym wiesz? - spojrzała na mnie spode łba.
- Mój ojciec zmarł, jak miałam sześć lat - odparłam i podeszłam do swojego kufra. Wyciągnęłam z niego książkę. - Pewnie życzysz sobie teraz spokoju, więc wrócę później. Dobranoc, Cho.
~*~
Od tragicznej śmierci Cedrika minęło kilka tygodni. W szkole wszyscy wymienili wspomnienia, które zawierały chłopaka. Zwykle mówili o tym, jak im pomagał, pocieszał i po prostu był oparciem.
Harry od tych kilku tygodni był w Skrzydle Szpitalnym. Ponoć po rozmowie z Dumbledorem zemdlał i do tamtej pory się nie obudził. Nie mogliśmy go odwiedzać pod groźbą dostania po głowie od pani Pomfrey. Wejść do niego mógł tylko dyrektor, który próbował pomóc uzdrowicielce wybudzić chłopaka.
W szkole istniał dość wyraźny podział - duża część Ślizgonów i Puchonów obwiniała Pottera za śmierć reprezentanta. Krążyły nawet plotki, że to on go zabił, żeby wygrać. Inna część szkoły doceniała to, że Harry przyniósł ze sobą ciało rywala i nie wierzyło w to, by przyczynił się do śmierci chłopaka. Jedyna rzecz, w jakiej obie strony się zgadzały, było to, że tylko Potter wiedział, co tak naprawdę stało się w labiryncie.
Natasha i Draco popierali mnie jak tylko mogli, jednak próbowali mnie przekonać, że to wszystko jakoś się nie klei. Jednak przecież Potter nie był na tyle złym człowiekiem, by wyeliminować trójkę starszych od siebie uczniów, przy czym zabić jednego, prawda?
Natasha szturchnęła mnie ramieniem, gdy jadłam śniadanie. Kanapka wypadła mi z ręki, upadając z impetem na talerz. Spiorunowałam wzrokiem dziewczynę, która tylko zaśmiała się cicho i wskazała brodą na drzwi Wielkiej Sali, w których stał niepewnie chłopak. Przyjrzałam się jego ciemnym nieułożonym włosom. Okulary miał lekko przekrzywione, a prawą dłoń zabandażowaną. Wstałam bezwiednie z miejsca, ignorując zdziwiony wzrok Draco, którego lekko potrąciłam przy podnoszeniu się.
CZYTASZ
Angel Among Demons || H.J.Potter
Fanfiction"𝚃𝚘 𝚑𝚊𝚟𝚎 𝚋𝚎𝚎𝚗 𝚕𝚘𝚟𝚎𝚍 𝚜𝚘 𝚍𝚎𝚎𝚙𝚕𝚢, 𝚎𝚟𝚎𝚗 𝚝𝚑𝚘𝚞𝚐𝚑 𝚝𝚑𝚎 𝚙𝚎𝚛𝚜𝚘𝚗 𝚠𝚑𝚘 𝚕𝚘𝚟𝚎𝚍 𝚞𝚜 𝚒𝚜 𝚐𝚘𝚗𝚎, 𝚠𝚒𝚕𝚕 𝚐𝚒𝚟𝚎 𝚞𝚜 𝚜𝚘𝚖𝚎 𝚙𝚛𝚘𝚝𝚎𝚌𝚝𝚒𝚘𝚗 𝚏𝚘𝚛𝚎𝚟𝚎𝚛" ~ 𝙰.𝙿.𝚆.𝙱.𝙳𝚞𝚖𝚋𝚕𝚎𝚍𝚘𝚛𝚎 𝕃𝕆𝕍𝔼 ⁿᵒ...