10.

14 0 0
                                    

Na lekcji eliksirów starałam się za wszelką cenę zapanować nad zdenerwowaniem. Nawet nie wiedziałam, co mnie bardziej stresowało - to, że praca z tamtego dnia była oceniana jako semestralna, czy to, że Potter w najlepsze studiował coś, co na bank nie było podręcznikiem od eliksirów. Za każdym razem, gdy przewracał strony, marszczył brwi, jakby lektura ta wymagała od niego jakiegoś niebywałego wysiłku intelektualnego. 

Zaczęłam mielić bezoar w moździerzu, dając mu taki wycisk, że nawet nie usłyszałam, jak Snape podszedł do naszego stolika.

Z resztą prawie nigdy go nie słyszałam. Gość naprawdę poruszał się jak jakiś pieprzony nietoperz.

Wyrwał Potterowi magazyn spod ławki i spojrzał na Gryfona z politowaniem. 

- Widzę, że pan Potter ma ciekawsze zajęcia niż pomoc swojej partnerce w warzeniu eliksiru. Czy ty w ogóle wiesz, co dzisiaj robimy? - wycedził przez zęby nauczyciel. Zakłopotany okularnik rozejrzał się po sali, jednak po chwili tylko westchnął zrezygnowany.

- Nie wiem, profesorze.

- Odejmuję dziesięć punktów Gryffindorowi - zjechał wzrokiem na pierwszą stronę Proroka Codziennego. - Oh, teraz rozumiem. Po prostu chcesz być na bieżąco z doniesieniami prasowymi na swój temat. A Rita Skeeter jest do tego wprost idealnym źródłem.

Jego usta wykrzywiły się w złośliwy uśmiech, a kilkoro Ślizgonów z tyłu ryknęło śmiechem. Harry spłonął rumieńcem i zerknął na mnie. Starałam się zachować stoicki spokój i odwróciłam od niego wzrok. Snape zaczął czytać artykuł na głos.

- Sekretne utrapienia Harry'ego Pottera... mój Boże, Potter znowu coś cię trapi? Chłopiec tak niezwykły...

Twarz bruneta zaczęła wyglądać jak dojrzały pomidor. Mimo współczucia, którym darzyłam Harry'ego, musiałam przyznać, że Snape doskonale spełniał się w roli lektora artykułów z Proroka. Nawet Natasha uśmiechała się pod nosem. 

- Myślę, że nam wszystkim pozostaje współczuć jego partnerce. Mam nadzieję, że nie użyje pan na niej swojego wprost niezawodnego uroku - spojrzał na mnie z współczuciem. - Panno Lestrange, może potrzebuje pani innego partnera? Z tego, co widzę, pan... - rozejrzał się po sali. - Fernsby jest wolny - pokręciłam głową, wracając do mielenia. Czułam na sobie wzrok Pottera, jednak tamtego dnia unikałam go jak ognia. Dosłownie. 

W tamtym momencie do sali wszedł jakiś roztrzęsiony mężczyzna. Od razu rozpoznałam w nim Karkaroffa. Postanowiłam zrobić to, co cała klasa - dyskretnie ich podsłuchiwać. 

- Musimy porozmawiać - warknął do Snape'a, jednak ten zbył go szybko, podchodząc do swojego biurka. Nauczyciel mruknął coś o rozmowie po lekcji, jednak Karkaroff tylko parsknął śmiechem. - Nie, Severusie. Zrobimy to teraz, bo znowu mi uciekniesz. Przecież doskonale widzę, że mnie unikasz. 

- To zostań tu sobie jak chcesz - odpowiedział Snape grobowym głosem. - Porozmawiamy po lekcji.

Przez całą lekcję Karkarff stał za biurkiem naszego nauczyciela, patrząc mu na ręce i rzucając klasie rozbiegane spojrzenie. Poczułam się bardzo niezręcznie, gdy nagle jego wzrok skupił się na mnie, a zęby wykrzywiły w uśmiechu. Spuściłam wzrok na tekst w podręczniku, jednak udało mi się usłyszeć pytanie dyrektora Dumstrangu, skierowane do Snape'a:

- Lestrange? 

- Tak - odwarknął. 

- Wiadomo już czy zostanie...

- Zamknij dziób - przerwał mu ostro mistrz eliksirów i wrócił do sprawdzania naszych zadań domowych. 

Śmierciożercą. Chciał spytać, czy zostanę śmierciożercą. 

Angel Among Demons || H.J.PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz