15.

13 0 0
                                    

W moje urodziny obudził mnie dźwięk pukania w okno. Leniwie odwróciłam głowę. W oknie zobaczyłam białą sowę śniegową patrzącą z ewidentną niechęcią na potężnego puchacza, należącego do Draco. Z cichym westchnięciem wstałam, by poszukać dla nich kilku nasion słonecznika i otworzyć im okno.

Obca sowa na początku podchodziła do mnie nieufnie, jednak udało mi się przekupić ją jedzeniem i otrzymałam list i mały pakunek. Puchacz znał mnie od kiedy był pisklęciem, więc nie było z nim większych problemów.

Najpierw otworzyłam pakunek z podpisem od Draco. Oczywiście zawierał przesłodzone życzenia i zapewnienie, że mam od niego nie oczekiwać takich pokładów miłości na co dzień, bo tylko się rozczaruję. Zaśmiałam się cicho i spojrzałam na mały notatnik, który od niego dostałam. Otworzyłam go ostrożnie, a ze stron wyleciało ogromne drzewo genealogiczne naszej rodziny. Po chwili przeobraziło się w mały krzak różany, którego kwiaty przedstawiały mojego tatę, mamę, mnie, Draco I jego rodziców. Na kolejnych stronach widać było zdjęcia, w większości przedstawiające mnie, Draco i Natashę, z pięknymi podpisami. Było nawet moje zdjęcie z jednej z imprez, gdy przytulałam do siebie butelkę ognistej i mówiłam coś do ewidentnie rozbawionego Blaise'a. Nie miałam pojęcia, kto zrobił to zdjęcie, jednak uśmiechnęłam się i dalej oglądałam album.

Puchacz Draco zdążył już wylecieć, gdy skończyłam oglądać prezent do niego i sięgnęłam do nóżki sowy śniegowej, cierpliwie czekającej na mnie na oparciu mojego krzesła. Sięgnęłam po kopertę na której pochyłym pismem było zapisane moje imię i nazwisko. Kiedy ją otworzyłam, zobaczyłam krótki liścik.

Solette,
Nie jestem zbyt dobry w składaniu życzeń, więc nie będę się upokarzał i życzę Ci po prostu wszystkiego najlepszego, bo na to właśnie zasługujesz.
Harry

Uśmiechnęłam się lekko do siebie i sięgnęłam po małą paczuszkę. Otworzyłam ją i zobaczyłam... książkę. Zmarszczyłam brwi, gdy otworzyłam ją, a ze środka wyleciała mała karteczka informująca o jej działaniu. Według instrukcji musiałam po prostu pomyśleć o jakiejś książce, poza podręcznikami, które według autora nie wchodziły w skład normalnych książek, a ona miała po prostu mi się pokazać. Postanowiłam to przetestować, więc zamknęłam książkę i pomyślałam o Frankensteinie. Kiedy ją otworzyłam, zobaczyłam tytuł. Znów zamknęłam i pomyślałam o Hamlecie. Spróbowałam tak kilka razy i uśmiechnęłam się do siebie, gdy zauważyłam, że wszystko działa bez zarzutu.

Szybko napisałam list z podziękowaniem do Pottera i oddałam go sowie, która z huknięciem wyleciała z mojego pokoju.

Usłyszałam ciche pukanie, a gdy powiedziałam 'proszę', zauważyłam szeroko uśmiechniętą Natashę.

- Mój Boże, swoją radością mogłabyś obdarować cały Slytherin - powiedziałam z uniesionymi brwiami, na co ta zaczęła przedrzeźniać moje słowa pod nosem.

- Nie narzekaj, bo wrócę do swojej codziennej wredoty - odparła lekko i weszła do pokoju.

- Masz na sobie... sukienkę - wyrzuciłam z siebie, gdy zauważyłam, co miała na sobie.

Nigdy w życiu, poza balem, nie widziałam Natashy w sukience. Jej widok był jak wyobrażenie uśmiechniętego Snape'a albo wysokiego Filtwicka - po prostu niemożliwe. A jednak stała przede mną w czarnej sukience w srebrne gwiazdy, sięgającej do kolan, czarnych podkolanówkach i tenisówkach. Odgarnęła długie czarne włosy i wyszczerzyła do mnie zęby.

- Robi wrażenie, nie?

- Nie wiedziałam, że miałaś w szafie jakieś sukienki - odparłam, podchodząc do, wciąż niewypakowanego, kufra.

Angel Among Demons || H.J.PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz