Następnego dnia wyciągnęłam szybko kufer. Ubrana w wygodne jeansy i cienki sweter podbiegłam do szafy i zaczęłam wyrzucać z niej swoje ubrania, pakując je potem chaotycznie do kufra.
W nocy śnił mi się ojciec. Jego ramiona obejmujące mnie, gdy byłam dzieckiem, śmiech, wszystko, co kiedykolwiek do mnie powiedział. A potem martwe tęczówki, wpatrujące się we mnie z podłogi salonu naszego rodzinnego domu.
Upadłam na ziemię, próbując opanować płacz, jednak łzy zaczęły niekontrolowanie spływać po moich policzkach. W gardle utknęła mi gula, a brzuch zacisnął się w supeł, boleśnie przypominając o wydarzeniach poprzedniego dnia.
Usłyszałam ciche pukanie do drzwi, więc podniosłam się z ziemi i szybko wytarłam łzy.
- Proszę - powiedziałam głosem, który ani trochę nie przypominał ludzkiego. Odchrząknęłam, próbując pozbyć się ucisku na gardle, jednak ani trochę mi to nie pomogło. Do pokoju wszedł Draco, patrząc na mnie zmartwionym wzrokiem, który po chwili skierował się na kufer, do połowy już spakowany.
- Co ty robisz? - spytał cicho, by nikt go nie usłyszał. Zamknął drzwi i powtórzył to samo głośniej.
- Nie mogę tu zostać - wychrypiałam.
- Więc dokąd pójdziesz? - podszedł do mnie i położył mi dłonie na ramionach. - Solette, rozumiem, że straciłaś ojca. Szczerze, nie mam pojęcia jak się teraz czujesz. Ale nie możesz teraz wszystkiego rzucić, to... nierozsądne.
- Nierozsądne? - powtórzyłam cicho, odsuwając się od niego. - Draco, byłam okłamywana przez całe życie! Twój ojciec chciał mnie wykorzystać! Nie rozumiesz? Ja nie mogę tu zostać, Draco...
- Więc dokąd pójdziesz? - powtórzył.
- Nie wiem! - krzyknęłam. Łzy znów zaczęły płynąć po moich policzkach. Draco westchnął i objął mnie ramionami, mówiąc do mnie coś cicho.
- Straszny masz syf w tej walizce - zwrócił uwagę i uśmiechnął się pod nosem. - Pomogę ci to ogarnąć, co ty na to?
Po chwili zeszliśmy cicho po schodach, znosząc razem kufer. Draco zaproponował wcześniej, że odprowadzi mnie na jeden z przystanków Błędnego Rycerza. Odetchnęłam z ulgą, gdy doszliśmy spokojnie do drzwi.
- A wy gdzie się wybieracie? - szept Lucjusza przeszył ciszę, w której zabrzmiał prawie jak krzyk. Podskoczyłam ze strachu w miejscu. Mężczyzna przewiercał nas spojrzeniem. - Zadałem wam pytanie i oczekuję odpowiedzi. Chyba umiecie mówić?
- Idziemy się przejść - odpowiedział Draco niewinnie.
- W takim razie po co wam kufer? Idziecie kwiatki zbierać?
- Wiem, że to moja matka zabiła mi ojca. Nie zamierzam żyć w domu, w którym byłam okłamywana - oznajmiłam.
- Natychmiast wrócisz do pokoju, rozpakujesz się i przyjdziesz na śniadanie - rozkazał Lucjusz, a za nim stanęła Narcyza, wytrzeszczając na nas oczy.
- Nie - odparłam.
- Słucham?
- Nie rozpakuję się. Wychodzę stąd - powiedziałam i otworzyłam ogromne drzwi prowadzące na dwór. Poczułam dłoń na ramieniu. Ciotka patrzyła na mnie błagalnie.
- Proszę, Solette, porozmawiajmy o tym...
- Dokonała wyboru, Narcyzo. Chodźmy już na śniadanie - Lucjusz przygwoździł ją spojrzeniem, na co ona westchnęła, objęła mnie ramionami, włożyła coś do mojej kieszeni i podeszła do męża. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na ciotkę, na co ona powiedziała bezgłośnie 'później'.
CZYTASZ
Angel Among Demons || H.J.Potter
Fanfiction"𝚃𝚘 𝚑𝚊𝚟𝚎 𝚋𝚎𝚎𝚗 𝚕𝚘𝚟𝚎𝚍 𝚜𝚘 𝚍𝚎𝚎𝚙𝚕𝚢, 𝚎𝚟𝚎𝚗 𝚝𝚑𝚘𝚞𝚐𝚑 𝚝𝚑𝚎 𝚙𝚎𝚛𝚜𝚘𝚗 𝚠𝚑𝚘 𝚕𝚘𝚟𝚎𝚍 𝚞𝚜 𝚒𝚜 𝚐𝚘𝚗𝚎, 𝚠𝚒𝚕𝚕 𝚐𝚒𝚟𝚎 𝚞𝚜 𝚜𝚘𝚖𝚎 𝚙𝚛𝚘𝚝𝚎𝚌𝚝𝚒𝚘𝚗 𝚏𝚘𝚛𝚎𝚟𝚎𝚛" ~ 𝙰.𝙿.𝚆.𝙱.𝙳𝚞𝚖𝚋𝚕𝚎𝚍𝚘𝚛𝚎 𝕃𝕆𝕍𝔼 ⁿᵒ...